Neolibertarianizm – odpowiedź na zarzuty
Tekst przedstawia poglądy jego autora i nie powinny być utożsamiane z poglądami redakcji Libertarianin.org
Jest to odpowiedź na zarzuty skierowane po publikacji tego artykułu.
Stało się to, czego się spodziewałem. Wiele komentarzy pod moim artykułem (głównie na Facebooku) zawierało kpiny mówiące (w mniej lub bardziej bezpośredni sposób), że nie jestem libertarianinem, a neolibertarianizm to nie libertarianizm. Nim jednak przejdziemy do meritum, czy zauważyliście, że owi libertarianie wykazują się dość sporą niewiedzą (co udowodnię niżej), lecz są pierwsi do wyśmiewania tzw. „kuców” z Kongresu Nowej Prawicy? „Przyganiał kocioł garnkowi, a sam smoli”.
Zamierzam odpowiedzieć na chyba wszystkie zarzuty skierowane wobec mnie lub mojej pracy. Odpowiedź podzieliłem na trzy części: bzdury, bzdury i argumenty, które wydają się rozsądne.
1. Niektórzy anarchokapitaliści nie potrafią najwidoczniej wynurzyć się zza komputera w piwnicy i dostrzec, że tam, za oknem, za ścianą jest realny świat. W tym realnym świecie przejście do społeczeństwa bezpaństwowego nie będzie trwało (niestety) jedną noc. Zmiany muszą być stopniowe, m.in. dlatego że społeczeństwo musi się uzbroić. Jednym ze stanów pośrednich będzie właśnie państwo minarchistyczne, i myślałem, że jest to oczywiste dla każdego polskiego anarchokapitalisty. Widzę jednak, że się myliłem. Najwidoczniej niektórzy wykluczają minarchizm z libertarianizmu. Jestem pod wrażeniem takiego ideologicznego zaślepienia.
Społeczeństwo bezpaństwowe potrzebuje m.in. akumulacji kapitału, stworzenia kultury wolnościowej oraz militarnego rozwoju. Dopóki nie spełnimy tych warunków, to rząd będzie chronił nas przed wrogiem zewnętrznym (zakładając, że państwo nie składa się z kilku PAO). Co jest złego w bronieniu się przed atakiem pochodzącym z terenu, który nie należy do nas? Jeżeli robię to ja, to jest to dobre, ale gdy to samo robi instytucja zwana państwem, to już jest to złe?
Pewne osoby stwierdziły niczym papież, że interwencjonizm jest sprzeczny z libertarianizmem. Nie wiadomo dlaczego, ale to chyba ten mityczny 5. aksjomat. Nie martwcie się, już śpieszę z lekcją libertarianizmu – nie, nie jest sprzeczny. Interwencjonizm państwa (przypominam, że w minarchizmie jest to państwo specyficzne) nie różni się niczym od interwencji mojej lub PAO na terenie, z którego ktoś mi grozi. Jeżeli sąsiad grozi mi wysadzeniem domu to mam prawo go zabić, mimo że tamten jest u siebie. To samo jest w przypadku interwencji w innych krajach, tylko że skala jest o wiele większa. Przyjmując jednak Waszą logikę, libertariański jest tylko pacyfizm, albo przypadki, które zostały zaakceptowane przez szanownych papieży.
Część komentarzy skupiła się także na finansowaniu takiego państwa. Czyżby ktoś nie wiedział jak jest finansowane państwo minarchistyczne? Z dobrowolnych datków!
2. Neolibertarianizm = konserwatyzm?
Ktoś stwierdził, że to „konserwatywny bełkot”. Na szczęście inna osoba już wytknęła tamtej, że to nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem. Temat jednak zasługuje na szersze wyjaśnienie. Polski czytelnik-libertarianin nie ma zbyt dużej wiedzy nt. filozofii politycznych i realiów poszczególnych środowisk czy też krajów. Polski czytelnik-libertarianin, czytając Rothbarda, nie wie, że Rothbard pisał o NEOkonserwatystach, bo to oni zawładnęli Partią Republikańską, której członkowie są nazywani właśnie konserwatystami (jest to pewne uproszczenie z mojej strony). Dawni konserwatyści, Old Right, nienawidzą neokonserwatystów, odmawiają im miejsca w kręgu konserwatystów i jest im o wiele bliżej do paleolibertarian.
No chyba że konserwatyzmem jest zauważenie, że muzułmanie mają inne wartości, które często są sprzeczne z wartościami ludzi Zachodu, więc są zagrożeniem dla Zachodu, o ile się nie zasymilują. Ale to by dowodziło tego, że w obozie libertariańskim są mentalni marksiści, dla których zniszczenie Zachodu (czyli m.in. wolności czy równości) jest obojętne, czyli… w rzeczywistości nie zależy im na wolności…
Tak w ogóle, jeżeli znajdziecie ten komentarz, to zauważycie słynną już lewicową nietolerancję.
3. Teraz przejdę do jedynych rozsądnych zarzutów.
Pewna osoba stwierdziła, że przecież już coś takiego się dzieje. Stany interweniowały w Wietnamie, Iraku, Afganistanie itd. Owszem, tak było i jest. Problem polega na tym, że Stany, jak słusznie zauważył autor, interweniowały mówiąc o demokracji i wolności, natomiast ja pisałem o wolności jako realnym powodzie, a nie zasłonie dymnej.
Następnym punktem było stwierdzenie, że „wojna jest droga, a zyski małe”. To prawda, jednak kto mówił, że te wojny będą prowadzone dla zysku wyrażonego w pieniądzu? Zyskiem będą wartości niematerialne, które zresztą później zostaną „przerośnięte” przez korzyści płynące z wolnego rynku i wolnego handlu na całym świecie.
Ta sama osoba spytała o to, kto będzie decydował, czy dzisiaj walczymy za Chiny, czy za Arabię Saudyjską, mówiąc przy okazji, że przecież nie będziemy mogli codziennie gdzieś interweniować. To prawda, aczkolwiek jestem tym pytaniem lekko zdziwiony, bo przecież nigdzie nie pisałem o rzuceniu się na wszystkie strony świata. Metoda wyboru państwa do obalenia jest, z naszego punktu widzenia, nieważna, dopóki nie będziemy „udziałowcami” w takim państwie.
Ostatnim punktem tejże merytorycznej krytyki neolibertarianizmu było wspomnienie o różnicach kulturowych między np. nami a muzułmanami. Dlaczego mamy oceniać jako Europejczycy wydarzenia na Bliskim Wschodzie? Myśl, że mielibyśmy tego nie robić, bo wychowaliśmy się gdzieś indziej jest niepoważna. Czy to znaczy, że uznajemy, iż nikt nie ma prawa m.in. zabijać innej osoby, o ile jest to człowiek Zachodu? Bądźmy poważni. Tutaj już nawet nie chodzi o prawa moralne, a zwykłą przyzwoitość – pomoc słabszym.
Natomiast ostatnim argumentem przeciwko neolibertarianizmowi w ogóle było stwierdzenie, że nawołuję do bombardowania Iraku/Arabów, więc nie jestem libertarianinem. Tak, nawołuję do bombardowania, ale nie Iraku czy Arabów, a ISIL, czyli tworu, który nawołuje do agresji na Rzym. Uprzedzę okrzyki radości antyklerykałów – dla nich Rzym oznacza coś zupełnie innego niż dla nas. Dla nas to stolica Włoch, Watykan, ładne i stare miasto. Dla nich to kolebka, symbol naszej kultury.
Mimo wszystko oskarżenie mnie o „nielibertarianizm” z powodu mojego nawoływania do zbombardowania mieszkańców ISIL jest niedorzeczna z dwóch powodów:
1) Mamy prawo do obrony. Jest ono niezależne od tego, czy ucierpią osoby postronne. Jeśli nie będzie się dało uniknąć ofiar, to winnymi ich śmierci będą przedstawiciele ISIL.
2) Jestem libertarianinem, więc uznaję prawo do secesji, dlatego uważam, że każdy ma prawo do wyboru własnego państwa. Mam nadzieję, że reszty się domyślicie.
Autor: Jan Ostrzekowski
Korekta: Marcin Moroń, Paulina Woźniczka