A A +

W obronie deontologicznych podstaw secesji. Polemika z Jakubem Wozinskim

2 sierpnia 2016 Artykuły, Libertarianizm

Przedruk z slib.pl.

Autor: Przemysław Hankus

Jednym z większych orędowników i zwolenników secesji, jako jednego z działań, którymi w pierwszej kolejności winni kierować się libertarianie, od wielu lat jest (nie licząc Hansa-Hermanna Hoppego) dr Jakub Wozinski. Niemal na każdym kroku i przy niemal każdej okazji podkreśla on, jak wielkie znaczenie dla skutecznego implementowania ideałów wolnościowych i libertariańskich są skuteczna decentralizacja i secesja, w tym również secesja dokonana przez części składowe państwa polskiego. Mając powyższe na uwadze z niemałym zdumieniem, czytałem zawarte w tekście Jakuba pt. Libertarianizm – słuszny, ale wymagający („Najwyższy CZAS!” 2016, nr 29-30, s. LX-LXI) uwagi dotyczące libertariańskiego stanowiska względem secesji.

W przywołanym tekście, w którym autor stara się, wykazując jak bardzo wartościową, koherentną i dopracowaną myślą jest libertarianizm, udzielić odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób te ucieleśnione w libertarianizmie szczytne idee, można i należy wprowadzić w życie, by libertarianizm przestał być li tylko teoretycznym, dobrze brzmiącym konstruktem, nie mającym jednakowoż zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością i otaczającym nas światem. Jak zaznaczył Wozinski, jednym z sugerowanych działań jest, „po pierwsze – secesja”. Dlaczego właśnie to, a nie inne działanie? Otóż zdaniem autora:

„Co najmniej od czasów Murraya Rothbarda podstawowym elementem libertariańskiej strategii jest wspieranie ruchów secesjonistycznych. Zabieg ten nie wynika w żaden sposób z filozofii prawa naturalnego, lecz stanowi efekt trzeźwej obserwacji, iż najlepiej walczyć z przeciwnikiem, który jest podzielony. Docelowo każdy z libertarian dąży wszakże do własnej secesji ze struktur państwa, dlatego opieranie secesji na poziomie zbiorowości ludzkich wydaje się jak najbardziej uzasadnione”.

Pomijając drobną nieścisłość terminologiczną, mianowicie pomylenie taktyki ze strategią (strategią libertarian jest likwidacja, zniesienie państwa i zaprowadzenie ładu naturalnego vel libertariańskiej anarchii, a taktyką, którą można zastosować jako środek do osiągnięcia takiego celu może myć m.in. popieranie ruchów secesjonistycznych), istotniejsze wydaje się tu zanegowanie przez Wozinskiego deontologicznych podstaw secesji. Innymi słowy, zdaniem autora poparcie dla ruchów narodowowyzwoleńczych, narodów in statu nascendi, narodów bezpaństwowych, separatystów czy irredentystów, jawi się jako działanie pragmatyczne, konsekwencjalistyczne, aniżeli wynikające z jusnaturalistycznych podstaw libertarianizmu. Uważam, iż jest to błędna analiza.

Już Ludwig von Mises, nie będący bynajmniej libertarianinem, a „ostatnim rycerzem liberalizmu”, zauważył, że przyrodzonym prawem człowieka jest możliwość wyboru wspólnoty, w której żyje. W tym kontekście samostanowienie i możliwość dokonania secesji są niezbywalnym atrybutem każdej jednostki:

„(…) prawo do samostanowienia w odniesieniu do kwestii przynależności do państwa znaczy zatem: kiedykolwiek mieszkańcy danego terytorium, czy jest to pojedyncza wioska, cały dystrykt lub szereg przylegających do siebie dystryktów, oznajmiają w swobodnie przeprowadzonym plebiscycie, że nie chcą już tkwić w ramach państwa, do którego w danej chwili należą, lecz pragną sami utworzyć niepodległe państwo, bądź przyłączyć się do jakiegoś innego państwa, ich życzenie powinno być uszanowane i zaspokojone”[1].

Oznacza to, że:

„Jeśli jakaś grupa obywateli pragnie odłączyć się od unii, liberalizm w żaden sposób jej nie powstrzymuje. Kolonie, które zapragną niepodległości muszą tylko to ogłosić. Naród jako byt organiczny nie może się ani zwiększyć, ani zmniejszyć na skutek zmian państwowych. Świat jako całość ani na tym nie zyskuje, ani nie traci”[2].

Co więcej, nawet Mises dostrzegał możliwość dokonania secesji na poziomie jednostki:

„Gdyby w jakiś sposób możliwe było przyznanie tego prawa samostanowienia każdej pojedynczej osobie, to należałoby to zrobić. Jest to niewykonalne tylko z istotnych względów technicznych, które wymagają, aby region zarządzany był jako pojedyncza jednostka administracyjna, oraz by prawo samostanowienia ograniczało się do woli większości mieszkańców terenów na tyle dużych, by zaliczyć je do jednostek terytorialnych w administracji kraju”[3].

Dlaczego przywołuję tutaj ustalenia Misesa? Ponieważ zarówno klasyczni liberałowie, jak i libertarianie, podzielają przekonanie, zgodnie z którym każda jednostka jest właścicielem samej siebie, tj. że posiada przyrodzone, niezbywalne prawo do życia i do własności swojego ciała i owoców swojej pracy (zasada samoposiadania vel autowłasności), którą przyjęli za Johnem Lockiem. Jeśli zatem liberał dostrzega w procesach samostanowienia i secesji realizację tego podstawowego prawa, przysługującego każdej jednostce, to a fortiori powinien dostrzec to i libertarianin. Powyższe ustalenia dotyczą podstawowych praw przysługujących jednostce jako człowiekowi ergo mają one charakter praw naturalnych, w związku z czym prawo do secesji jest jednym elementarnych, naturalnych praw człowieka.

Mając to na uwadze można stwierdzić, że akt secesji jest działaniem wynikającym z realizacji zasady samoposiadania vel autowłasności, ponieważ stanowi czynność podjętą dobrowolnie, nieagresywne, bez groźby użycia czy bez zastosowania przemocy względem innych (jednostek i grup, w tym rządów), a zatem moralną, etyczną i usprawiedliwioną. Kontynuując wątek deontologicznych podstaw secesji można dodać, że nieuzasadnionym jest twierdzenie, jakoby dana większość (osób) miała prawo wymuszać, stosując przymus (poprzez aparat państwa), podporządkowanie się opozycyjnej mniejszości. Byłoby to bowiem działanie niemoralne, albowiem „jeśli jednemu człowiekowi nie wolno narzucać innym swoich pragnień, to dziesięć milionów ludzi nie ma prawa narzucać swoich życzeń jednemu człowiekowi, ponieważ zapoczątkowanie użycia siły jest złem (aprobata nawet miażdżącej większości nie uczyni go moralnie uprawnionym). Opinie – nawet opinie wyrażane przez większość – nie tworzą prawdy, ani nie wpływają na fakty”[4].

Co istotne, również przywołany przez Wozinskiego Murray Rothbard zdawał się być zwolennikiem secesji jako konsekwencji przyjęcia zasady samoposiadania. Wzorem Misesa pisał on bowiem, że

„każda grupa, każda narodowość powinna mieć możliwość secesji z dowolnego państwa narodowego i przyłączenia się do jakiegokolwiek innego państwa narodowego, które wyrazi na to zgodę. Ta prosta reforma bardzo pomogłaby w ustanowieniu narodów z przyzwolenia”[5].

Ponadto, w jego rozumieniu logicznym i zgodnym z libertariańskim credo stanowiskiem względem secesji musi być rozciągnięcie jej aż po secesję na poziomie jednostki, ponieważ jeśli uznamy, że prawo do secesji przysługuje każdej grupie, tym samym i a fortiori przysługuje ono każdej jednostce, to ipso facto musimy przyznać prawo do secesji czegokolwiek, co oznacza „rozciągnięcie tego prawa aż po indywidualną secesję, która logicznie pociąga za sobą anarchizm, gdyż wtedy jednostki mogą odłączyć się i korzystać ze swoich własnych agencji obrony. Takie postępowanie byłoby jednoznaczne z upadkiem państwa”[6].

Dla wielu libertarian, u których zasady samoposiadania vel autowłasności jednostki i nieagresji są najwyższymi wartościami (przykładowo dla Rothbarda), zasadami moralnymi prawa naturalnego o charakterze powinności czy obowiązku, tego rodzaju argumentacja jest wystarczająca, albowiem opisuje w pełni dobrowolne, nieagresywne działania jednostek, do których każda ma takie samo, analogiczne, niezależne od miejsca i czasu prawo. Niemniej jednak nie każdy jest zwolennikiem prawa naturalnego, nie każdy akceptuje argumenty wyprowadzone w oparciu o ius naturalis, w związku z czym, celem wzmocnienia swojego stanowiska, niektórzy uzupełniają je o uzasadnienie utylitarystyczne, jak chociażby to zaprezentowane w tekście Wozinskiego, odwołujące się do pragmatyzmu, obliczone na osłabianie państw.

W świetle tego, co zostało zaprezentowane, wydaje się jednak bezzasadnym lub też mocno wątpliwym twierdzenie, jakoby poparcie dla secesji w żaden sposób nie wynikało z filozofii prawa naturalnego. Jeśli jedną z podstawowych zasad prawa (naturalnego) jest zagwarantowanie każdemu tego, co mu się należy (suum cuique tribuere), tj. zagwarantować mu jego prawo (ius) ipso facto należy zagwarantować każdemu możliwość swobodnego, nieskrępowanego korzystania ze swojej własności, w tym własności samego siebie tak długo, jak swym działaniem nie narusza analogicznych praw i wolności innych, przykładowo do ogłoszenia swojej posesji obszarem niepodległym, niezależnym, odseparowanym, tj. do utworzenia własnej enklawy.

Jakkolwiek słuszną wydaje się obserwacja Wozinskiego, że:

„Secesja nie zawsze bywa najlepszym rozwiązaniem. Dzieje się tak np. wtedy, gdy istnieje zagrożenie, że daną secesję wspiera obce państwo w celu wcielenia regionu do swojego terytorium. Gdyby libertarianie apriorycznie wspierali secesję bez względu na spodziewany rezultat, działaliby na szkodę wolności. Dlatego właśnie muszą mieć oczy i uszy szeroko otwarte i działać mądrze, dostrzegając jednocześnie dynamikę zmagań sił sprzyjających wolności i jej wrogów”.

to jednak i tutaj nie ze wszystkim można się zgodzić w całej rozciągłości.

Owszem, do secesji mogą dążyć siły czy ugrupowanie nie sprzyjające ideom wolnościowym czy libertariańskim, a wręcz jawnie im wrogie, jak to ma miejsce np. w Szkocji czy w Katalonii, niemniej jednak nie obala to zaprezentowanych wcześniej twierdzeń uzasadniających prawnonaturalne podstawy secesji. Innymi słowy, nawet etatyści, socjaliści czy komuniści mają prawo do samostanowienia i secesji, ponieważ są ludźmi. To, że ich motywy, środki i cele działania oceniamy bardzo negatywnie, nie może mieć wpływu na aprioryczny charakter wspomnianych zasad. Samoposiadanie vel autowłaśność to cecha każdego przedstawiciela rodzaju ludzkiego, zatem choćbyśmy się z tego powodu mieli krzywić, nie możemy – spoglądając na krótko- czy długoterminowe skutki implementacji rozwiązań antywolnościowych w regionach (post)secesjonistycznych – zabronić niektórym dokonania aktu secesji tylko dlatego, że podmioty go dokonujące są naszymi ideowymi przeciwnikami.

Obawiając się o motywowane irredentyzmem akty secesji Wozinski, jak sądzę, dokonał pewnego skrótu myślowego, zakładając, że wejście terytorium secesjonistycznego w skład innego, już istniejącego państwa będzie zawsze i z definicji czymś złym, nie dodając, że chodzi mu o przypadki, gdy państwa skrajnie antywolnościowe, totalitarne czy autorytarne powiększają swój obszar, a nie o przypadki odwrotne, tj. gdy państwa o profilu (klasycznie) liberalnym „biorą pod swoje skrzydła” obszary, które odłączyły się od tych mniej liberalnych. Należy bowiem zwrócić uwagę, że czym innym jest powiększanie się takich państw, jak Korea Północna, a czym innym powiększanie takich, jak Szwajcaria.

Podsumowując, należy przypomnieć słowa Friedricha Augusta von Hayeka, który przestrzegał, że „[w]olność przyznawana tylko wtedy, gdy z góry wiadomo, że jej rezultaty będą korzystne, nie jest wolnością”[7]. Pamiętajmy wszelako, że „[w]olność, którą wykorzysta tylko jeden człowiek na milion, może mieć większe znaczenie dla społeczeństwa i przynieść większości więcej pożytku, niż wolność, z której stale korzystamy wszyscy”[8].

[1] L. von Mises, Liberalizm w tradycji klasycznej, Kraków 2009, s. 150.
[2] Ibidem.
[3] Ibidem, s. 150-151.
[4] L. Tannehill, M. Tannehill, Rynek i wolność, Warszawa 2004, s. 66.
[5] M.N. Rothbard, Dekompozycja państwa narodowego, http://mises.pl/blog/2014/02/26/rothbard-dekompozycja-panstwa-narodowego/
[6] M.N. Rothbard, Etyka wolności, Warszawa 2010, s. 294.
[7] F.A. von Hayek, Konstytucja wolności, Warszawa 2006, s. 44.
[8] Ibidem.

comments powered by Disqus

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress