Sobiecki: Libertarianie potrzebują strategii
Autor: Karol Sobiecki
Źródło grafiki: formulastartup.it
Wolnościowcom udało się stworzyć spójny system filozoficzno-etyczny, który zastosowany jako doktryna społeczna uczyniłby świat nie tylko sprawiedliwszym, ale również materialnie (czy pod każdym innym względem) bogatszym. Niezliczone publikacje „właściwych” libertarian oraz ich protoplastów logicznie udowadniają, że stosowanie przymusu nie rozwiązało żadnego problemu ludzkości, a tylko pogłębiło już istniejące, lub, w niektórych przypadkach, stworzyło wręcz nowe, jeszcze większe problemy.
Tymczasem rzeczywistość jest nieco bardziej skomplikowana, niż byśmy tego chcieli i samo to, że mamy rację nie skutkuje od razu implementacją libertariańskich prawd w praktyce. Niestety wolnościowa teoria nie była nigdy w 100% zrealizowana, choć znamy przypadki społeczeństw bardzo zbliżonych do libertariańskiego ideału. Marzeniem wolnościowców jest przekonanie mas ludzkich do tego, by sprzeciwiły się systemom opartym na przymusie i zastąpiły je dobrowolnymi interakcjami.
Jednak oprócz wyjaśnienia i udowodnienia w sposób czysto logiczny naszej prawdy, konieczne jest przedstawienie jej w taki sposób, żeby osoby, które chcemy przekonać, chciały przyjąć nasze tezy. Tak jak produkt, poza dobrą jakością i niską ceną, musi jeszcze mieć atrakcyjne opakowanie i być odpowiednio rozreklamowany, żeby konsument chciał go kupić, tak libertarianie, jeśli chcą „sprzedać” ludziom swoje poglądy, nie mogą opierać się wyłącznie na tym, że mają rację.
W celu rozpropagowania wolnościowych idei libertarianie, zamiast tracić czas na bezsensowne spory wewnętrzne, teoretyzowanie, przeintelektualizowane analizy lub zastanawianie się nad tym „co by było gdyby” powinni skupić się na konkretnych działaniach. Jednakże nieprzemyślane działanie i zwykłe, chaotyczne zarzucanie nie-libertarian wolnościowymi hasłami jest nieskuteczne i zwyczajnie głupie.
Ruchowi wolnościowemu potrzebna jest spójna strategia marketingowa, profesjonalne podejście do kwestii public relations, przemyślana, rozsądna agitacja za pomocą starannie wyselekcjonowanych i wypróbowanych haseł. Taktyka powinna być zróżnicowana względem nie-libertarian o różnym profilu światopoglądowym. Niestety w tych kwestiach znaczna większość libertarian popełnia błąd za błędem i wykazuje się, wołającą o pomstę do nieba, amatorszczyzną. Tym samym paradoksalnie przyczyniamy się do umocnienia tego, z czym walczymy.
Powinniśmy zacząć od przeprowadzenia gruntownego badania opinii publicznej, w celu uzyskania informacji o tym, jakie poglądy posiada społeczeństwo, z którą częścią libertariańskich idei przeciętny Kowalski się zgadza (np. walka z biurokracją), a z którą zdecydowanie nie (np. likwidacja ustawowej płacy minimalnej). Następnie należałoby przeprowadzić eksperymentalne debaty z osobami o różnych poglądach i wyciągnąć z nich wnioski. To prowadziłoby do stworzenia „podręcznika agitatora” zawierającego wszystkie możliwe scenariusze dyskusji wraz z bazą najskuteczniejszych artykułów, filmików, audycji itp.
Równolegle przydałoby się ciągle badać wszystkie czynniki, które składają się na kreowanie określonych opinii w społeczeństwie. Zacząć trzeba od dziedzin podstawowych i jednocześnie konsekwentnie pomijanych przez libertarian jak semantyka czy lingwistyka.
Gdy występujemy w debacie, wygłaszamy przemówienie czy po prostu reprezentujemy idee wolnościowe w rozmowie ze znajomym, bardzo ważne jest, by postępować „z głową” i ostrożnie dobierać słowa. Tylko wtedy będziemy w stanie przekazać naszą prawdę i świadomie tworzyć wizerunek libertarian nie jako krwiożerczych kapitalistów, nieznających się na rzeczy ignorantów lub w najlepszym przypadku zbyt optymistycznych idealistów, ale jako błyskotliwych rzeczników wolności i sprawiedliwości.
Tyle tytułem wstępu. W kolejnych wpisach podzielę się swoimi spostrzeżeniami w tej dziedzinie oraz wyjaśnię, dlaczego uważam, że libertarianie podchodzą do sprawy nieprofesjonalnie i co powinni w tej materii zmienić.