A A +

Przegrać bitwę, by wygrać wojnę

8 sierpnia 2017 Artykuły, Kultura

Autor: Przemysław Hankus

– Dobra robota, chłopcy. Dobra robota.
– Jedyne, co zrobiliśmy, to przetrwaliśmy.
– To wystarczy.

Na srebrnym ekranie pojawił się nowy film w reżyserii Christophera Nolana pt. Dunkierka, przybliżający historyczne wydarzenia z czasów II wojny światowej i ewakuacji Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego (BEF) z francuskiej Dunkierki w ramach tzw. operacji Dynamo. Ekranizację tych wojennych działań obejrzałem nieprzypadkowo w pewien szczególny dzień, mianowicie w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Dlaczego? Chociażby dlatego, by móc porównać działania dowódców różnych armii w sytuacji zagrożenia życia ich podkomendnych.

Dunkierka i historia ewakuacji żołnierzy z tego miejsca pokazuje bowiem, że nie zawsze warto bohatersko walczyć do samego końca, do ostatniej kropli krwi i do ostatniego naboju, choćby tylko po to, aby odnieść moralne zwycięstwo i by ocalić swój honor. Uświadamia nam ona, że niekiedy by wygrać wojnę, należy oddać bitwę, aby nawet ze spuszczonymi głowami, z poczuciem dyshonoru, kosztem bycia nazwanym tchórzem, uratować życie i tym samym dać sobie kolejną szansę na odniesienie zwycięstwa. Zapewne „wojen nie wygrywa się ewakuacjami” (Wars are not won by evacuation), lecz niekiedy bez udanej ewakuacji wojnę można bardzo szybko przegrać. Ta historia pokazuje nam, że większe znaczenie i większą wartość ma ludzkie życie niż bezsensowna śmierć, że z każdej, nawet beznadziejnej sytuacji, można znaleźć choćby umiarkowanie satysfakcjonujące wyjście, że zawsze jest nadzieja, w związku z czym nie należy jej tracić, oraz że nie należy się poddawać, mimo przeciwności losu. Jak widać pod koniec filmu, powracających do Wielkiej Brytanii ocalałych żołnierzy bynajmniej nie spotyka infamia czy obelgi ze strony rodaków. Wręcz przeciwnie. To bardzo wymowne i symboliczne i z całego filmu warto zapamiętać choćby ten właśnie obrazek.

Sam przykład przedstawionej w Dunkierce Operacji Dynamo ilustruje również, jak trudnymi dla siebie przeciwnikami byli wojskowi dowódcy III Rzeszy z jednej i Zjednoczonego Królestwa z drugiej strony. Zarówno jedni, jak i drudzy, przy okazji tej jednej operacji co najmniej dwukrotnie wykonywali manewry odmienne od tych, jakie przewidywał ich przeciwnik, zmuszając go do zmiany taktyki. Przykładowo, Hitler przeliczył się, myśląc, że wojska brytyjskie nie dokonają ewakuacji, a będą broniły swoich pozycji, dzięki czemu, wykorzystując ich oblężenie, mógłby negocjować z Churchillem korzystne warunki pokojowe, gdzie w pertraktacjach „uwięzieni” żołnierze mieli stanowić kartę przetargową. Jak się jednak okazało, dowódcy brytyjskiej armii nie zamierzali bohatersko ginąć w „słusznej sprawie” i zapewne z perspektywy czasu można uznać taką decyzję za co najmniej poprawną i uzasadnioną. Stoi to w dość jaskrawej sprzeczności z decyzjami dowódców polskich sił zbrojnych podczas Powstania Warszawskiego, gdzie już po pierwszym dniu nieudanych działań należało je zakończyć i wycofać się, zamiast kontynuować ten samobójczy zryw, zakończony miejską hekatombą. Zamiast oszczędzić jak najwięcej ludzkich istnień, w tym ludność cywilną, dowódcy AK przyczynili się walnie do rzezi, jakiej doświadczyła stolica i jej mieszkańcy. Dlaczego nie wzięto wówczas przykładu chociażby z Dunkierki?

Film Nolana pokazuje nam również znaczenie działań jednostek, a w szczególności jednostek stanowiących element sił zdecentralizowanych, gdzie każdy jest w pełni odpowiedzialny za własne działanie i nie jest skazany na bierne wykonywanie rozkazów dowódców. Ukazuje tym samym istotne przewagi armii i działań quasi-partyzanckich. Jak zauważył bowiem Hayek, różnica między gospodarką centralnie planowaną a gospodarką wolnorynkową jest jak różnica między „oddziałem armii regularnej, która podlega odgórnym rozkazom (każdy żołnierz na co dzień musi podporządkować się rozkazom swojego dowódcy), a oddziałem partyzanckim, którego dowódca zezwala żołnierzom na indywidualne decyzje i podejmowanie ataków według własnego uznania”. „Dzięki temu wykorzystuje się umiejętności oraz wrodzone zdolności partyzantów, podczas gdy w armii wszystko jest podporządkowane decyzjom dowódcy”[1]. To m.in. rozproszone działania „niedzielnych kapitanów” pozwoliły na uratowanie wielu z ewakuowanych żołnierzy, ponieważ na prywatnych, mniejszych jednostkach nie byli oni tak łatwym celem ataku bombowców, jak wielkie i niezbyt sterowne jednostki marynarki wojennej, zatopione w trakcie wydarzeń przedstawionych w filmie. Faktem jest, że początkowy impuls do tych działań stanowiła odgórna państwowa regulacja, niemniej jednak wszystko to, co działo się później, wydarzyło się „zgodnie z reżyserią” bezpośrednich uczestników wydarzeń. Gdyby nie oni i gdyby nie ich zaangażowanie, być może Operacja Dynamo nie zakończyłaby się takim sukcesem.

Omawiając sam film, jego walory w odniesieniu do reżyserii, scenariusza czy scenografii nie sposób przejść obojętnie obok ścieżki dźwiękowej Hansa Zimmera, który dokonuje muzycznej ilustracji wydarzeń dziejących się na planie ostatnich filmów Nolana, m.in. trylogii o Batmanie, Interstellar czy Incepcji.

Już od samego początku towarzyszy nam motyw tykania zegara (dość często spotykany w twórczości Zimmera), przypominający nomen omen cały czas o tym, że z jednej strony każda upływająca sekunda może przesądzić o losie ewakuujących się z Dunkierki wojsk, że cała operacja, by mogła zakończyć się powodzeniem, musi przebiec dość szybko i sprawnie, z drugiej natomiast o konstrukcji filmu, opartej na zazębiających się trzech różnych historiach trzech bohaterów (żołnierza ewakuującego się z Dunkierki, kapitana wycieczkowej łodzi, płynącego z Anglii na ratunek żołnierzom, oraz pilota RAF), rozpoczętych w różnych momentach, ostatecznie łączących się w jednym punkcie na osi czasu. W pewnym sensie przypomina mi to konstrukcję serialu Zagubieni z jego retrospektywami i przeskokami w czasie akcji, choć w Dunkierce bynajmniej nic nie jest równie pokręcone, jak tam. Nie jest to również – na szczęście – poziom skomplikowania fabuły rodem z książek Jaume Cabré. Tym niemniej obraz i dźwięk harmonijnie tu ze sobą współgrają, tworząc dobrze dopasowaną spójną całość.

Całokształt dźwiękowej oprawy trzyma widza w napięciu niemal od samego początku do samego końca filmu, m.in. za sprawą zastosowania dość intrygującego złudzenia dźwiękowego o nazwie Shepard Tone, polegającego na wywołaniu wrażenia wchodzenia dźwięków na coraz to wyższe oktawy, na coraz wyższe tony, mimo iż odgrywana jest dokładnie ta sama, zapętlona sekwencja dźwięków nałożonych na siebie trzech gam oddzielonych oktawą, gdzie manipuluje się jedynie natężeniem i głośnością kolejnych dźwięków i przejściem między poszczególnymi dźwiękami (staccato bądź legato). Dzięki temu cały czas odnosi się wrażenie stale narastającego napięcia, niemalże namacalnego w połączeniu z widocznym na ekranie obrazem. Efekt iście piorunujący i przyprawiający o dreszcze tudzież gęsią skórkę, wgniatający w fotel!

Pod adresem filmowców zgłaszane są – a jakże! – zarzuty o brak zróżnicowania płciowego i etnicznego bohaterów. W opinii osób twierdzących, że to hańba, iż twórcy obsadzili za mało kobiet czy mniejszości w rolach żołnierzy, dowódców czy zwykłych bystanders, fakty historyczne jak widać nie mają najmniejszego znaczenia. Co więcej, zapewne chcieliby oni, aby wojenna masakra stała się udziałem nie jak najmniejszej, a jak największej grupy osób. Lecz dzięki takim filmom, jak swego czasu Szeregowiec Ryan, Cienka czerwona linia czy teraz Dunkierka, wiele osób może zobaczyć, jak faktycznie wyglądają działania zbrojne, z jakim okrucieństwem się one wiążą, pozwalając nam pozbyć się romantycznego wyobrażenia o współczesnych wojnach jako o działaniach mieszczących się w ramach ustalonych reguł czy zasad. Nic bowiem bardziej mylnego. Tym samym, zamiast cieszyć się z faktu, że sporej grupie ludzi oszczędzono udziału w wojnie, niektórzy jak widać żądni są krwi na tyle, że chętnie wysłaliby na front każdego, kto tylko jest w stanie chodzić. Dość osobliwy rodzaj egalitaryzmu, zupełnie niepodobny do punktu widzenia przedstawionego przez jednego z filmowych bohaterów, który z dużą dozą słuszności stwierdza, że to ludzie w jego wieku wywołali wojnę, lecz nie uzasadnia to wysyłania na nią ich dzieci (Men my age dictate this war. Why should we be allowed to send our children to fight it?).

Wypada mieć w związku z tym nadzieję, że jakkolwiek Nolan stara się pokazać bohaterstwo i heroizm ludzi, którzy z jednej strony walczą o własne przetrwanie, z drugiej by uratować inne, kompletnie obce i nieznane im osoby, to obrazuje przede wszystkim grozę, brutalizm i okropność wojny, co może pozwolić dostrzec wielu dzisiejszym podżegaczom wojennym i zwolennikom stosowania rozwiązań siłowych w miejsce dyskusji i przekonywania do swoich racji czym kończą się ich nawoływania. Przychodziło im to bowiem tym łatwiej, gdy funkcjonowali w warunkach takich, jak te w 1940 r., tj. w czasach powszechnego poboru, gdy młodzi mężczyźni musieli, chcąc nie chcąc, toczyć cudze wojny i narażać własne życie dlatego, że w Europie szalał kult silnego, omnipotentnego państwa, przed którym – jak się okazało bezskutecznie – ostrzegał m.in. Ludwig von Mises[2].

Niech Dunkierka będzie dla nas z jednej strony zapisem heroizmu i walki o ocalenie ludzkich istnień, historią o poświęceniu i towarzyszącym mu ludzkim dramatom zakończonym ostatecznie happy endem, lecz z drugiej – i przede wszystkim – niech stanowi kolejne ostrzeżenie przed rzucaniem się w otchłań wojennej pożogi i przed traktowaniem ludzi i ludzkich istnień w kategoriach statystycznych zasobów i pionków na szachownicy. Należy ufać, że podobnie jak bohaterowie filmu wypatrywali z nadzieją i z utęsknieniem domu, tj. Wielkiej Brytanii, która była niemal tak blisko, że praktycznie było ją widać z francuskiego wybrzeża (You can practically see it from here. What? Home), zaczniemy wypatrywać końca wojennej zawieruchy w każdym zakątku świata, dążąc do całkowitego wyeliminowania wojny, do wysłania jej tam, gdzie jej miejsce – na śmietnik historii.

[1] M. Machaj, Kapitalizm, socjalizm i prawa własności, Warszawa 2013, s. 51–52.

[2] L. von Mises, Omnipotent Government. The Rise of the Total State & Total War, Auburn, Alabama 2010.

comments powered by Disqus

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress