Pięć porad dla libertarian, którzy koniecznie muszą rozmawiać w święta o libertarianizmie
Autor: Marcin Chmielowski
Libertarianie powinni w wyjątkowy sposób cieszyć się ze świąt. Wreszcie mają dzięki nim okazję na wyjście z Internetu. Starym zwyczajem pewnie większość z nas będzie włączać się w dyskusje o polityce prowadzone przy stole. Wspólnie z bliskimi będziemy komentować bieżące wydarzenia, rozmawiać o poglądach na gospodarkę i na rolę państwa. Poniższe pięć porad na święta na pewno przyda się tym, którzy chcą przy stole porozmawiać o wolności i niekoniecznie wyjść przy tym na oszołoma.
1. Święta to zawsze czas obrachunku z mijającym czasem. Zanim rozpoczniesz rozmowę na temat wolności, wolnego rynku, zbawiennego wpływu braku redystrybucji itd. zastanów się nad tym, czy aby nie jesteś szewcem, który do stołu zasiadł w podartych butach. Czy od czasu poprzednich świąt dałeś swoim postępowaniem przykład tego, że głoszone przez Ciebie tezy są słuszne? Czy jesteś niezależny? Czy naprawdę starasz się taki być? Utrzymujesz się sam czy też może utrzymują Cię bliscy, z którymi zjesz świąteczne śniadanie? Pamiętaj, że najlepszą promocją libertarianizmu są libertarianie, którym dobrze się wiedzie, którzy bez pomocy państwa potrafią utrzymać się na rynku i którzy swoim własnym przykładem są w stanie zaświadczyć, że ich idea jest słuszna. Bez tego nawet nie warto zacząć przekonywać tzw. zwykłych ludzi.
2. No właśnie. My i oni, libertarianie i nie-libertarianie, czyli „ci już przekonani” i „zwykli ludzie”. W przypadku rozmów świątecznych nasi bliscy, rodzice, rodzeństwo, babcie, ciocie i reszta rodziny. Ta bliskość powinna zatrzeć tak naprawdę pozorną różnicę „my i oni”. Naprawdę trudno jest znaleźć kogoś, kto jest przeciwnikiem wolności, kto naprawdę chce oddać możliwość decydowania o sobie komuś innemu. Zwyczajnie bardzo wielu ludzi chce być wolnymi, ale na czyjś koszt. Prawdopodobnie przynajmniej większość Twoich współbiesiadników też ma takie podejście. Może to być ciotka która pracując w szkole przyzwyczaiła się do karty nauczyciela, może to być kuzyn górnik, który nie wyobraża sobie prywatyzacji kopalń. Albo ktoś jeszcze inny, na przykład wujek Janusz taksówkarz, wróg Ubera. Naszym zadaniem jest pokazać im, że na dłuższą metę nikomu się to nie opłaci. Im też nie. W końcu wszyscy chcą mieć w życiu więcej możliwości. Mów tak, jakbyś rozmawiał z sojusznikami, którzy mają tego samego wroga, co Ty: zbyt silne i lubiące się wtrącać państwo, które krępuje, mami, obiecuje. „My i oni” to podatnicy i politycy, a nie libertarianie i cała reszta. Rozmawiaj więc tak, jak radzi Jeffrey A. Tucker, zakładaj, że przeciętni ludzie to potencjalni miłośnicy wolności.
3. Rozmowy o polityce i gospodarce przy świątecznym stole powstają spontanicznie. Nie ma więc potrzeby, abyś je wywoływał i zapraszał do nich innych. Jeśli Twoja rodzina nie chce rozmawiać o gospodarce – to tym lepiej, prawdopodobnie Wasze święta będą choć trochę bardziej radosne. nie wszyscy muszą koniecznie chcieć rozmawiać o prywatyzacji dróg. Jeżeli nie chcą, to też dobrze, możesz się cieszyć wspólnym czasem spędzonym z bliskimi na rozmowach o tym co słychać u nich, zamiast wejść w koleiny rozmów z gatunku „Co tam panie w polityce”. Pamiętaj, że dobry sprzedawca idei nie jest nachalnym akwizytorem, który wkłada nogę w drzwi. Bliżej mu do usłużnego subiekta, który widząc zainteresowanie klienta doradzi i wytłumaczy co i jak.
4. Kiedy dyskusja schodzi na tory rozmowy w której mógłbyś opowiedzieć bliskim o libertarianizmie, przypomnij sobie co napisał Robert Nozick we wstępie do „Anarchii, państwie i utopii”: „Wyrosłem już z tego, by czerpać nie całkiem godną pochwały przyjemność z irytowania lub wprawiania ludzi w osłupienie przez wysuwanie mocnych racji na rzecz stanowisk, których oni nie lubią lub nawet nie znoszą, i nie cieszy mnie to, że wielu z nich, których znam i szanuję, nie zgadza się ze mną”. Innymi słowy, staraj się przedstawiać swoje poglądy w sposób strawny dla ludzi, którzy niekoniecznie przynależą do Twojego ideo-polis. Nie bądź przy tym obrazoburczy. Nie rozmawiaj tak, jak gdyby oglądała Cię żądna krwi publiczność czekająca na „zaoranie”. Przy stole nie ma żadnej publiczności. Jesteś Ty i Twoi bliscy. Nie musisz szokować. Mało tego, będziesz bardziej przekonujący, jeśli swoje poglądy przedstawisz tak, aby wszyscy je zrozumieli i nie uznali ich za fantastyczne. Używaj przykładów możliwych do zrozumienia, nie mów o tak abstrakcyjnych kwestiach jak prywatyzacja służby zdrowia czy infrastruktury drogowej, bo na „dzień dobry” wszyscy uznają Cię za wariata. Posługuj się przykładami z przeszłości, możliwie nieodległej. Mów o tym, jak podniósł się poziom życia dzięki konkurencji np. na rynku komputerów, telefonii komórkowej, samochodów. To są przedmioty, których używają wszyscy na co dzień, przez co łatwiej pokazać, że nasze idee działają też w praktyce. Trudniej też będzie obalić Twoje poglądy, jeśli pokażesz, że te same mechanizmy działające na rynku np. smartfonów tak naprawdę działają też na innych rynkach.
5. Cytat z Nozicka nie był dla Ciebie nowością, prawda? Świetnie znasz jego dzieło, bo przecież jesteś libertarianinem, który wie skąd wypływają jego poglądy? I nawet jeśli nie jesteś teoretykiem, który dokłada swoją cegiełkę pisząc prace naukowe i komentując cudze osiągnięcia na tym polu, to znasz podstawy teorii? Mam nadzieję, że tak. Ale jeśli nie, to pamiętaj o tym, że dobrze przygotowany dyskutant jest nie tylko skuteczniejszy w merytorycznym odpieraniu zarzutów. Jest też pewniejszy siebie. A to jest równie ważne przy promocji idei, choćby podczas rozmowy przy stole. Tej rzeczywistej, a nie udawanej pewności siebie trudno się nauczyć od razu, bo wynika ona z ugruntowanego światopoglądu. Dlatego też warto od czasu do czasu coś przeczytać. Nie warto jednak czytać tylko libertariańskich autorów. Oprócz nich jest wiele innych stanowisk, które również warto poznać. Ich znajomość prędzej czy później też się przyda w rozmowie. A nawet jeśli nie, to czytanie jest przecież przyjemnością.
Rozmów nad święconką nie traktuj w kategorii wygranej czy przegranej. Nawet jeśli nie umiałeś wszystkich przekonać, to nic nie szkodzi. Praca przedsiębiorcy idei przypomina pracę rolnika. Efekty widać po czasie. Jeśli udało Ci się zasiać ziarno wolności, to już zrobiłeś bardzo dużo. Jeśli udało Ci się przy tym nie zaorać całego pola i nie zostawić po sobie złego wrażenia – to już jest świetnie. A za rok sprawdź, czy ziarno kiełkuje.