Pasty z dyskusji internetowych cz. 2
Zaoranie Moniki Płatek – Sauron (św. Tomasz i feministki)
W odpowiedzi na wypowiedź prof. Moniki Płatek (25.09.2014): Nie mówiłam do posłanki Beaty Kempy, że wszystko do czego się nadaje to rodzenie dzieci. To były nie moje słowa a jedynie mój przykład na gender – kulturowe przypisanie cech do płci. Przypomniałam słowa, które wypowiedział Św. Tomasz z Akwinu, ojciec Kościoła Katolickiego. Twierdził on, że „wartość kobiety polega na jej zdolnościach rozrodczych i możliwości do prac domowych”.I dodawał, że ” Kobiety są błędem natury…są rodzajem kalekiego, chybionego, nieudanego mężczyzny”…
Gdyby nie feministki, które wykazały jak niewiele w tym jest natury/biologii, a jak wiele kultury (kulturowo przypisanych jako niby biologicznych cech do płci) posłanka Beata Kempa nie mogłaby zostać wybrana do Sejmu i być posłanką. Bez „genderu” nadal uważano by, że wszystko co Ona może to rodzić dzieci i czynić domową posługę. I miło mi było, że posłanka Beata Kempa przyznała, że rzeczywiście wiele zawdzięczamy feministkom.
Sauron: A ja osobie z tytułem akademickim, czyli Pani profesorce, przypominam, że naukowcowi nie przystoi wyrywanie cytatów z kontekstu, bo polskie środowisko feministyczne powtarza te banialuki od lat, więc spieszę z wyjaśnieniem: Summa Theologica Tomasza z Akwinu jest skonstruowana wg. schematu, gdzie stawiana jest dana teza, często autorstwa filozofów starożytnych (jak np. Platona, który nawet jak na antycznego Greka był wyjątkowym mizoginem) i obalana – ta wypowiedź autorstwa Tomasza z Akwinu jest właśnie tego przykładem, bo dalej Tomasz sam obala te twierdzenia w komentarzu, więc pani profesor, następnym razem, jeśli chce się cytować jednego z najwybitniejszych filozofów Okcydentu, to polecam zapoznanie się z oryginałem, czyli ‚Summą…” – wiem, że to 5 tysięcy stron w pdfie małym drukiem. ale tematycznie podzielone, nie ma się co bać.
Dalej, jak Pani zapewne wie, Akwinata był zakonnikiem, więc gdyby te wyrwane z kontekstu twierdzenia były jego tezami, to obraziłby Marie, która jak się orientuję, jest w Kościele Katolickim otoczona szczególnym kultem. Sam wierzący specjalnie nie jestem, ale to chyba każdy wie, bez względu na przekonania transcendentne
Ja wiem, że nie każdy musi znać tzw ‚kanon filozofii zachodniej’, ale profesorka prawa powinna znać go przynajmniej pobieżnie, tym bardziej, że takich tez nie głosili nawet skrajni protestanci jak Kalwin, a co dopiero Akwinata, uważany za jednego z największych racjonalistów. Nazwała Pani Tomasza Ojcem Kościoła, śpiesze z wyjaśnieniem: Tomasz z Akwinu jest tzw. doktorem Kościoła, za ojców Kościoła uchodzą filozofowie i teologowie chrześcijańscy, działający między II wiekiem n.e do czasów karolińskich (czyli do VIII wieku n.e) – Tomasz działał w XIII wieku, czyli jakieś 500 lat później.
Jest Pani profesorką prawa, więc zapewne zaznajomiona jest Pani też z prawem kanonicznym, więc ciężko mi uwierzyć, że wypowiedzi wynikają z niewiedzy, raczej z celowego przekłamania.
Feministki odegrały wielką role w odmienieniu patrzenia na kobiety, tylko pozwoli Pani, że zaskoczę – okresem, kiedy prawa kobiet były najbardziej ograniczane, był wiek XIX; nie XVII, nie X ,nie XV, tylko właśnie XIX. W jakich krajach było to najsilniejsze? W krajach kulturowo protestanckich, a konkretnie anglosaskich, gdzie zapanowała moda na purytanizm społeczny, reakcją na to były ruchu sufrażystek. We Francji, Polsce czy też Włoszech (czyli krajach kulturowo katolickich), kobiety cieszyły się o wiele większym prawami niż w krajach anglosaskich, zapewne zna pani publikacje francuskiej mediewistyki Régine Pernoud „Kobieta w czasach katedr”, uznana za wielkie dzieło przez wiele środowisk feministycznych, doskonale pokazuje i odkłamuje mity, które tutaj pani prezentuje, przekłamując nie tylko Tomasza z Akwinu, ale cały kontekst kulturowy kilku stuleci wstecz.
Więc owszem jest zasługą sufrażystek i feministek, że purytańskie patrzenie się zmieniło, tyle że obecny feminizm został w dużej mierze zawłaszczony przez lewicę kulturową po 68 roku. Dlaczego tak mało mówi się o konserwatystce brytyjskiej Lady Astor, która była czołową przedwojenną feministką, dlaczego zamiast iść śladami Oriany Fallaci polskie feministki wytaczają kulturową wojnę?
Na zakończenie pragnąłbym tylko przypomnieć: gender studies jest nauką, a dokładniej znawstwem, dyscypliną antropologii, zajmująca się tym, jak płeć przedstawiana jest w kulturze i co uważano za męskie, a co za kobiece; genderyzm natomiast jest ideologię społeczną luźno bazującą na tym pierwszym i negująca biologię jako taką twierdząc, że konstrukt kulturowy może całkowicie wyprzeć biologię, a z tym nie zgodzi się żaden przedstawiciel nauk przyrodniczych w których mówimy o twardych faktach i określonym paradygmacie. Mam świadomość ze celowo różnica miedzy gender studies, czyli studiów nad rodzajem, a genderyzmem, jest w mediach zacierana przez zwolenników tego ostatniego, ale są jeszcze ludzie którzy wiedza czym to się różni; ja sam np. uczestniczyłem w konferencji naukowej w Brnie nt. średniowiecznego corss-dressingu, typowe antropologiczne gender studies nie mające nic wspólnego z genderyzmem. Jestem w trakcie pisania artykułu na temat androgeniczności przedstawiania aniołów i świętych w sztuce gotyckiej (zatarcie cech męskich i żeńskich lub połączenie ich w jedno celem ukazania doskonałości) – typowe gender studies a nie genderyzm.
Bardzo Panią proszę, jeśli zostanie pani wice-ministrą, niech nie wykorzystuje Pani stanowiska do przekłamywania historii i naciągania faktów, nie przystoi to ani profesorskiemu rozumowi, ani godności piastowanego urzędu. Proszę nie robić z logiki swojej służebnicy. Z wyrazami szacunku i dedykuję teledysk gdzie występują same kobiety (historyczki).
Kobiety w średniowieczu (Sauron)
Szanowna panno (pani?) Coma. Spieszę z wyjaśnieniem – odnosiłem się do XIX wieku, nie wspomniałem nic o XX, w XIX wieku jak pewnie pani wie, kobietom nie było wolno studiować, Maria Skłodowska była pierwszą kobietą od czasów nowożytnych, która pod koniec XIX wieku podjęła na Sorbonie studia.
Zgaduje, że wiedze na temat przeszłości czerpie pani z filmów hollywoodzkich i żadnej popularnonaukowej literatury pani nie czytała, a na pewno nie książki o której wspomniałem. Cofnijmy się więc w czasie do Rozkwitu Średniowiecza..
Hildegarda z Bingen (uznana za doktorkę Kościoła) uchodzi za pierwszą Niemkę lekarkę i twórcę niesłychanie ważnego traktatu na temat medycyny, jednakże wcześniej mamy już do czynienia ze znanymi kobietami wykładowcami, wymienię kilka z wczesnego Średniowiecza: Ita Irlandka, Cezaria Młodsza, Hilda z Withby, Bertilla. W czasie największej reformy szkolnictwa w historii, czyli reformy Karola Wielkiego, święty cesarz rzymski dał przykład innym, ponieważ na jego dworze wszystkie kobiety były edukowane w tzw. sztukach wyzwolonych, aby dawać przykład wszystkim mieszkańcom, bardzo obszernie opisuje to Vita Caroli Magni.
Gdzie odbywała się ta edukacja? Jak wiemy, instytucja uniwersytetu to wynalazek XI wieczny, wcześniej szkoły były tworzone przy klasztorach, a w VIII wieku pojawiły się szkoły katedralne (pierwsze o charakterze wyższym) i to właśnie tam kobiety pobierały nauki w tych samych dyscyplinach wiedzy co przedstawiciele brzydkiej płci. Jak to jednak było z uniwersytetami od XI i XII wieku – o ile kobiety dalej pobierały nauki w szkołach klasztornych i katedralnych, o tyle w powszechnym mniemaniu, aż do XIX wieku uniwersytet pozostał dla nich zamknięty. Jednak okazuje się, że nie jest to do końca prawdą – zapewne słyszała pani o słynnej Trocie z Salerno, czyli Trotuli, autorce szeregu prac na temat medycyny kobiecej (zajmowanie się ciężarnymi kobietami był zarezerwowane dla lekarek, także w w kwestiach ogólnie pojętej ginekologii, mówimy głównie o prekursorkach, a nie prekursorach), oto najważniejsze z nich: Liber de sinthomatibus mulierum, De curis mulierum, De ornatu mulierum – to ostatnie jest o tyle ciekawe, że traktuje o kosmetykach i pielęgnacji ciała (w średniowiecznej Europie paradygmatem medycznym podobnie jak w Chinach było zapobieganie chorobie i utrzymywanie zdrowia przez cały czas, dzisiaj medycyna zachodnia do tego wraca). Salerno nie jest tu przypadkowe bo właśnie stąd w XI wieku rozeszły się po Europie perskie traktaty medyczne, sama Trotula wg. niektórych badaczy pełniła przez pewien czas nawet funkcje rektora uniwersytetu w Salerno.
Twierdzi Pani, że żona żyła dla męża? A to ciekawe – w średniowieczu, kiedy rozwija się koncepcja własności, dochodzi do wytworzenia się prawa primogenitury – dziedziczenie odbywa się drogą starszeństwa bez względu na płeć, dotyczy to zarówno córek mleczarza, jak i kobiet zasiadających na tronie. Proszę pokazać mi władczynie starożytne poza Egiptem? Nie znajdzie Pani, proszę pokazać mi, ile kobiet było głowami państw w XIX wieku z mocą decyzyjną? Nie za wiele. Między XI a XVI wiekiem przykłady władczyń możemy mnożyć: Izabela Kastylijska, Jadwiga Andegaweńska, Matylda królowa Anglii, Zoe i Teodora, cesarzowe bizantyjskie, jedyny przypadek w historii, aby dwie kobiety jednocześnie zasiadały na tronie, Irena… a ile mamy przykładów kobiet, które parały się rycerskim rzemiosłem? Czy tylko Joannę d’Arc (swoją drogą proszę pokazać mi inny okres w historii, kiedy wiejska nastolatka dowodziła armią najludniejszego kraju na kontynencie)? Ależ skąd, mamy Hiszpanki jak Blanka i Urraca, mamy też Polki jak Katarzyna Skrzyńska z Inwałdu, Jeanne de Danpierre, księżna Montfort, Mataldada księżna Toskanii… W instytucji małżeńskiej od warstw najniższych po najwyższe kobieta miała wyłączne prawo do dysponowania wianem oraz do 1/3 majątku męża, w razie jej śmierci majątek przechodził nie na męża, tylko na dzieci.
No dobrze czy mamy jakieś feministki w tamtym okresie? Christina de Pissan działająca w XV wieku uchodzi za pierwszą feministkę, autorka „Księgi o Trzech cnotach”, a także książki „Femina”, dziele traktujacym o fikcyjnym mieście, gdzie żyją tylko i wyłącznie kobiety (jest to traktat o filozfii politycznej i społecznej).
Ciężko mi też uwierzyć, że w liceum nie zapoznała się pani z literaturą rycerską, tak opiewającą kobietę jak żadne dzieła literackie wcześniej i chyba żadne później (chociaż teraz literatura ma aż 50 odcieni i twarzy, więc kto wie). Tematu o inkwizycji nie będę podejmował, bo to epoka wczesnonowożytna, a na temat jej czarnej legendy sporo napisano, wystarczy wygooglać, polecam angielsk0języczny artykuł na wiki „Black Legend of Spanish Inquisistion” na początek wystarczy, a także Henry’ego Kamena, wybitnego znawcę historii hiszpańskiej, „Inkwizycja Hiszpańska historyczna rewizja”. Pozdrawiam.
Dobrowolne społeczeństwo można zdefiniować jako… – JBW
Dobrowolne społeczeństwo można zdefiniować jako takie, w którym: 1) granice administracyjne pokrywają się ściśle z granicami prywatnych posesji 2) powszechnie aprobowanymi metodami zawłaszczania są wyłącznie produktywne przekształcenie zasobów bądź terenów niczyich oraz swobodna wymiana tytułów własności tychże, nie zaś podbój czy werbalna deklaracja podparta groźbą przemocy 3) wszelkie instytucje użyteczności społecznej mogą powstawać wyłącznie na drodze swobodnej negocjacji i jednomyślnej umowy między właścicielami poszczególnych posesji bądź ich dobrowolnymi zrzeszeniami.
W związku z powyższym wszelkie pytania o kwestie szczegółowe i logicznie nieostre są w odniesieniu do społeczeństwa dobrowolnego świadectwem błędu myślenia o nim w kategoriach niedobrowolnych (etatystycznych). Warto przy tym wspomnieć, że żadna forma etatyzmu nie udziela na nie jednoznacznej odpowiedzi, a jedynie opiera się na psychologicznej iluzji, jakoby zinstytucjonalizowana przemoc była w stanie definitywnie je rozstrzygnąć. Tak jak w etatyzmie stale zmieniająca się odpowiedź na te pytania jest wypadkową działań bezustannie ścierających się ze sobą grup interesu posługujących się środkami przemocowymi (z których wszystkie można porównać do walczących ze sobą gangów), tak w woluntaryzmie jest ona wypadkową działań bezustannie negocjujących ze sobą grup interesu posługujących się środkami pokojowymi (które można z kolei porównać do targujących się ze sobą kupców).
Podsumowując, jak słusznie zauważył Alfred Cuzan, wybór nie leży między ukształtowanym porządkiem a amorficzną anarchią, ale między anarchią polityczną (bezustannym ścieraniem się skonfliktowanych grup przemocy) a anarchią rynkową (bezustanną negocjacją skonfliktowanych grup interesu), przy czym żadna z nich nie oferuje odpowiedzi precyzyjnych, jednoznacznych i definitywnych na poziomie innym niż ten tyczący się ich najogólniejszych podstaw i reguł konstytutywnych.
Maszyny a bezrobocie – JBW
W pewnych kręgach od ponad dwustu lat propagowany jest zabobon, jakoby rozwój technologiczny odbierał coraz większej liczbie osób możliwość wykonywania produktywnej pracy. Klasyczna metoda jego obalania polega na wskazaniu, że im więcej miejsc pracy jest automatyzowanych, tym więcej powstaje miejsc pracy wymagających kompetencji specyficznie ludzkich. Ponadto zwiększona produktywność pracy i związany z tym wzrost siły nabywczej pieniądza sprawia, że w miarę postępu technologicznego ludzkość jest w stanie pozwolić sobie na zaspokojenie coraz większej liczby potrzeb, a tym samym stwarza coraz większą liczbę sposobności do tego, żeby te potrzeby zaspokoić.
Czasem jednak neoluddyści nie kapitulują w obliczu powyższego wyjaśnienia, twierdząc, że nie daje ono odpowiedzi na pytanie, co stanie się wtedy, kiedy maszyny wyprzedzą człowieka pod każdym albo niemal każdym względem, pozostawiając w stanie gospodarczej produktywności wyłącznie wąską grupę inżynierów, programistów i jednostek wykazujących najwyższy, niereplikowalny przez maszyny poziom kreatywności.
Udzielając preferowanej przez siebie odpowiedzi na to pytanie, neoluddyści wchodzą naturalnie w niezamierzony sojusz z technokratycznymi etatystami: dla tych pierwszych odpowiedzią jest przymusowe ograniczenie rozwoju technologicznego, a dla drugich inżynieria społeczna w ramach przymusowego systemu zasiłkowo-opiekuńczego. Trudno w zasadzie powiedzieć, która z nich jest bardziej siermiężnie represyjna i odpychająca.
Wśród odpowiedzi niesiermiężnych i nieodpychających widziałbym natomiast rozwiązania następujące, czy też raczej, ściślej mówiąc, następujące spontanicznie wykształcające się scenariusze:
1. Wszechstronne, wszystko umiejące maszyny stają się na tyle tanie w produkcji i powszechne, że stają się praktycznie dobrem wolnym, rozdawanym nieodpłatnie przez fundacje charytatywne. W wyniku tego większość populacji świata przechodzi na pozycje „rentierów”, oddających się wyłącznie życiu rodzinnemu i towarzyskiemu oraz swoim hobby, a utrzymywanych przez uzyskane za darmo maszyny.
2. Osoby, których poczucie własnej godności jest nie do pogodzenia ze staniem się bezproduktywnymi rentierami, a które nie mają nic do zaproponowania w kontekście globalnej, wysoce zautomatyzowanej gospodarki, decydują się na założenie stosunkowo odizolowanych, samowystarczalnych kolonii przypominających współczesne kolonie Huterytów bądź Amiszów.
3. Maszyny stają się na tyle zaawansowane, że są w stanie – przynajmniej w odpowiednim zakresie – modyfikować potencjał intelektualny poszczególnych jednostek. W związku z tym do programistyczno-inżyniersko-kreatywnej elity jest w stanie dołączyć każdy, a tym samym każdy jest w stanie wnosić swój unikatowy, znaczący wkład w globalny rozwój gospodarczy. Skrajną wersją tego scenariusza jest osiągnięcie punktu osobliwości technologicznej, a tym samym przekroczenie i zniesienie dychotomii pomiędzy człowiekiem a maszyną.
Poza nieustającym postępem technologicznym, powyższe rozwiązania opierają się więc odpowiednio na działalności charytatywnej, dobrowolnej segregacji i przedsiębiorczej kreatywnej destrukcji, a zatem na zjawiskach, których wspólnym źródłem jest bezwarunkowy szacunek dla wolności osobistej oraz własności prywatnej. Wychodząc więc od luddystowsko-etatystycznych pytań, dotarliśmy – co może, choć nie musi być zaskakujące – do przedsiębiorczo-libertariańskich odpowiedzi. Być może płynący z tego optymistyczny wniosek jest taki, że nawet rozważania nad antycywilizacyjnymi przesłankami są w stanie stymulować procywilizacyjne wnioski.
O agresji werbalnej libów – JBW
Pojawia się czasem zarzut, że zwolennicy szeroko rozumianych idei wolnościowych wykazują w dyskusjach duży stopień agresji werbalnej, co zdaje się kolidować z ich deklarowanym bezwarunkowym poszanowaniem zasady nieagresji.
Zarzut ten wydaje mi się o tyle jałowy, o ile duży stopień agresji werbalnej wykazują pewne grupy zwolenników wszelkiego rodzaju idei. Jest on jednocześnie o tyle słuszny w odniesieniu do zwolenników wszelkiego rodzaju idei, o ile każdy powinien konsekwentnie szlifować umiejętność nieulegania emocjom w dyskusji.
Jednocześnie wydaje mi się jednak, że w takim stopniu, w jakim agresję werbalną można usprawiedliwiać zaistniałymi pozawerbalnymi okolicznościami, zwolennicy szeroko rozumianych idei wolnościowych są usprawiedliwieni najbardziej. Konkretniej rzecz ujmując, jeśli ktoś z jednej strony pryncypialnie trzyma się zasady nieagresji, a z drugiej strony żyje w otoczeniu, w którym zasada ta jest regularnie wobec niego łamana, a zastępy nadwornych gadających głów dzień w dzień protekcjonalnie trajkoczą mu nad uchem, że to żadna agresja, tylko „ponoszenie wspólnych kosztów”, „konieczność wywiązywania się z umowy społecznej”, itp., to trudno się dziwić temu, że ktoś taki rekompensuje sobie czasem konsekwentne wstrzymywanie się od agresji właściwej (fizycznej) pofolgowaniem agresji werbalnej.
Jest to dość intuicyjny mechanizm przywracania stanu równowagi psychicznej, i o ile nie popieram dawania mu upustu, o tyle jeszcze bardziej nie popieram tezy, że dawanie mu upustu jest dyskwalifikującym defektem charakteru, w obliczu którego pryncypialne trzymanie się zasady nieagresji staje się pustym hasłem. Trzeba pamiętać, że pryncypialne trzymanie się tej zasady nie wymaga od nikogo bycia erystycznym mistrzem zen (choć warto oczywiście do takiej postawy dążyć), a wręcz w sporym stopniu tłumaczy uleganie na tym polu słabości woli. Uległszy, trzeba nad nią pracować, ale nie można się za to oskarżać ani pozwalać na to innym.
Libertariańska anarchia a warlordy – JBW
Ci, którzy uważają, że stan libertariańskiej anarchii musi doprowadzić do konfliktu o władzę pomiędzy zbrojnymi gangami popełniają błąd traktowania libertariańskiej anarchii jako „bezpaństwowego etatyzmu”, tzn. sytuacji, w której terytorialny monopol przemocy znika, ale wszystko inne, włącznie z mentalnością, która legitymizuje jego istnienie, pozostaje bez zmian.
Praktycznie każdy teoretyk libertariańskiego anarchizmu twierdzi natomiast, że skuteczne i trwałe zniknięcie terytorialnych monopoli przemocy i wszystkich powiązanych z nimi szkodliwych zjawisk może nastąpić wyłącznie wtedy, gdy etatyzm – światopogląd legitymizujący, a często wręcz gloryfikujący istnienie tychże monopoli – stanie się wystarczająco niepopularny.
Warto wyobrazić sobie „abolicję bez abolicjonizmu” jako analogiczny scenariusz, w ramach którego obalenie dotychczasowych posiadaczy niewolników natychmiast skutkuje pojawieniem się kandydatów na ich następców, konkurujących między sobą o kontrolę nad świeżo uwolnionymi byłymi niewolnikami. Następnie warto zastanowić się, czym ten scenariusz różni się od tego, który miał miejsce w historii – tzn. od tego, w ramach którego szeroko rozpowszechniona akceptacja dla abolicjonizmu została słusznie uznana za warunek konieczny skutecznego i trwałego zniesienia niewolnictwa.
Podsumowując, teoretycy libertariańskiego anarchizmu zdają sobie w pełni sprawę z przyrodzonej niestabilności bezpaństwowego etatyzmu (zwanego również „upadłą państwowością”), ale jednocześnie są oni jedynymi osobami świadomymi faktu, iż bezpaństwowy libertarianizm (antyetatyzm) jest stanem rzeczy jakościowo całkowicie odmiennym, zwłaszcza pod względem stabilności.
O komunizmie a libertarianizmie – jBW
Niektórzy uważają, że istnieje analogia między komunistami twierdzącymi, że „prawdziwy komunizm” nie zdegenerowałby się w sowiecki totalitaryzm a libertarianami twierdzącymi, że „prawdziwy wolnorynkowy libertarianizm” nie zdegenerowałby się w korporacyjny etatyzm, analogia rzekomo ukazująca, iż obie wyżej wymienione grupy mają równie nierealistyczne oczekiwania.
W rzeczywistości istnieje jednak zasadnicza różnica między twierdzeniami obu tych grup. „Prawdziwy komunizm” rozumiany jako racjonalny gospodarczo porządek społeczny jest logiczną niemożliwością – formą społeczeństwa, w którym logicznie niemożliwe staje się przeprowadzenie alokacji dostępnych zasobów zgodnie z ich najbardziej wartościowymi zastosowaniami, co wynika ze zniknięcia rynkowego systemu cen odzwierciedlającego wybory suwerennych konsumentów i oczekiwania przedsiębiorców co do ich przyszłego kształtu. Tymczasem „prawdziwy wolnorynkowy libertarianizm” jest jedynie psychologicznie trudny do stworzenia – podobnie jak doprowadzenie do zniesienia niewolnictwa było trudne z uwagi na to, jak szeroką akceptacją cieszyła się ta instytucja, tak jeszcze trudniejsze jest przekonanie większości osób do odrzucenia syndromu sztokholmskiego i etnicznego trybalizmu, które podtrzymują przy życiu terytorialne monopole przemocy korumpujące przedsiębiorców subsydiami, monopolistycznymi przywilejami, opartą na pustym pieniądzu ekspansją kredytową, itp.
Innymi słowy, próby stworzenia „prawdziwego komunizmu” są jak próby dokonania kwadratury koła – są one oparte nie tylko na nierealistycznych oczekiwaniach, ale również na fundamentalnych błędach logicznych. Tymczasem próby stworzenia „prawdziwego wolnorynkowego libertarianizmu” to tylko i aż próby znacznego zwiększenia wiedzy ekonomicznej i świadomości moralnej większości osób. Mowa tu więc o różnicy między trudnością a niemożliwością, a jest to w tym kontekście różnica naprawdę istotna.
O etyce libertariańskiej – JBW
Wydaje się, że polskie środowisko libertariańskie jest dość mocno zaksjomatyzowane (a la Rothbard i Spooner). Sam lubię tego rodzaju racjonalistyczno-prawnonaturalne uzasadnienia teorii etycznych, ale myślę, że warto zawsze w tym kontekście pamiętać, że dla libertarianizmu istnieją też uzasadnienia m.in. utylitarne (Friedman junior i oczywiście sam Mises), eudajmonistyczne (Roderick Long), czy intuicjonistyczne (Michael Huemer). I co najważniejsze – nie są to stojące wobec siebie w opozycji konkurencyjne alternatywy, tylko stanowiska wzajemnie się uzupełniające i wzmacniające – ich wnioski są takie same, ale wiodące do nich różne drogi można ze sobą zestawić.
Innymi słowy – łamiący zasadę nieagresji nie tylko naruszają prawo naturalne i wikłają się w sprzeczności performatywne, ale też 1) uniemożliwiają bądź utrudniają jak największe bogacenie się wszystkich warstw społeczeństwa, 2) uniemożliwiają rozwój pozytywnych przymiotów charakteru (roztropność, sprawiedliwość, dobroczynność, itd.), a tym samym realizację klasycznie (arystotelesowsko) rozumianego szczęścia, i 3) działają wbrew najbardziej elementarnym intuicjom moralnym większości ludzi, odstępstwa od których najłatwiej wyjaśniać na bazie różnych iluzorycznych racjonalizacji, takich jak syndrom sztokholmski.
Myślę, że warto o tym pamiętać zwłaszcza w kontekście dyskusji z tymi, dla których uzasadnienia aksjomatyczne i prawnonaturalne okazują się zbyt abstrakcyjne i niezrozumiałe, albo zbyt filozoficznie kontrowersyjne.
O utopizmie – Damian Karaszewski i Mateusz Błaszczyk.
„Potencjalny „utopizm” bezpaństwowego ustroju własności prywatnej (nazwijmy go sobie i akapem) jest czymś DIAMETRALNIE RÓŻNYM od utopizmu komunizmu. Komunizm z samego swojego założenia jest prakseologicznie niemożliwe – nie może nawet potencjalnie zaistnieć w naszej rzeczywistości, bo jest czymś niewykonalnym, co wielokrotnie wykazał i Mises, i inni. Osiągnięcie komunizmu jest niemożliwe, a samo dążenie do niego prowadzi do skutków dokładnie odwrotnych od zakładanych (m.in. do milionów trupów, ale kto by się przejmował takimi szczególikami…).
Natomiast akap być może jest w pewnym sensie „utopizmem” – tzn. ciężko stwierdzić z pełną mocą, że taki ustrój mógłby skutecznie funkcjonować przez długi czas na bardzo dużym obszarze (bo przykłady jego funkcjonowania przez krótszy czas i/lub na mniejszym obszarze są świetnie widoczne w historii), natomiast nie jest on logicznie sprzeczny i niewykonalny już w swoich założeniach – tzn. nie jest prakseologicznie niemożliwy.
Nawet jeśli akap uznać by za utopijny – to jest to zupełnie inna „utopia” niż komunizm.”
„Mateusz bardzo ładnie to ująłeś i mniej więcej tak to widzę. Tzn. akap jest „niemożliwy” bo „nie da się” zlikwidować wszystkich ustaw, a komunizm jest niemożliwy fizycznie, bo po prostu nie da się wprowadzić tych założeń w życie, gdzie każdy człowiek jest szczęśliwy i bogaty i wspólny. Tak samo w akapie nie byłoby różowo, a już na pewno wszyscy ludzie nie staliby się uczciwi i nie podejmowali agresji względem drugiego człowieka – ale jest to „utopijność” wtórna, nie wynikająca z samego akapu, ale z natury człowieka i społeczeństwa.
Przy czym warto podkreślić, że polityka chcąc nie chcąc jest sztuką podejmowania kompromisów i nie ma sensu działać w oderwaniu od rzeczywistości. To znaczy, przykładowo – jeśli nie będziemy libertarianami tylko socjalliberałami bo „socjalliberalizm jest bardziej możliwy” to postulowalibyśmy np. 10% podatek dochodowy – nasi oponenci np. 30%. Staje na 20%. Jeśli jesteśmy na pozycjach libertariańskich to albo kompromisem będzie zniesienie podatku dochodowego w zamian za coś innego albo podatek dochodowy na poziomie 15%. Libertarianizm bardziej się „opłaca”. Choć to oczywiście tylko jeden z powodów oraz spore uproszczenie, ale mam nadzieję, że dość zrozumiałe.
No chyba, że ktoś jest trockistą, nie zna słowa kompromis, żyje w oderwaniu od rzeczywistości i Realpolitik a kosmos mu nie wybacza”
Z przymrużeniem oka (zawierają wulgaryzmy)
Zrobimy to po mojemu: KUP SOBIE, KURWA, LIBERTARIANINA! Tak, kurwnego, kucowatego libertarianina, nie mówimy tu o jakimś pierdolonym kolibrze czy innym jebanym lewaku. Nie pytaj mnie skąd masz go wziąć, bo to nie mój problem. Libertarianina nazwij Poliński (to nie podlega żadnej dyskusji, wszystkie liby zwą się Poliński – nie pytaj dlaczego, tak działa życie). Zacznij bujać się z libem po mieście, zabieraj go dosłownie, kurwa, wszędzie: do klubów/pubów, parków, na rynek, dworzec, WSZĘDZIE! Z czasem ludzie zaczną zwracać na Ciebie uwagę, zaczepiać i pytać o wolny rynek, nie spierdol tego! – narób sobie masę znajomych, każdy będzie chciał się pokazywać w towarzystwie kolesia z libertarianinem. Za każdym razem kiedy powiesz coś śmiesznego, przybijaj z Polińskim piątkę. Wśród Twoich nowych znajomych na pewno będą jakieś kobiety, które na pewno będą zwracać na Ciebie uwagę, bo facet, który pokazuje się w towarzystwie libertarianina jest co najmniej intrygujący. Tego też nie spierdol, ruchaj Twoje nowe znajome na wszystkie możliwe sposoby (niekoniecznie na dwa baty z libertarianinem). Kiedy już zrobi się o Tobie głośno znajdzie się ktoś, kto da Ci pracę, może nawet zaproszą Cię do telewizji. Mając pracę będziesz miał zdolność kredytową, pożycz jak najwięcej pieniędzy, akapa sprzedaj do cyrku i spierdalaj do jakiegoś ciepłego kraju, z którym Polska nie ma umowy o ekstradycję. Następnie idź na piękną plażę, spójrz w błękit oceanu i krzyknij: „Wygrałem w życie!”.
++++++++++++
Wracałem dzisiaj z kucbudy do domu i stanąłem na przystanku, żeby poczekać na tramwaj. Nieopodal mnie stała karyna, na oko motzne 8/10. Oczywiście obok niej kręcił się swojski Sebiks z okularami jak z tego obrazka „wczytano protokół: wpierdol xD” i podobnej postury wskazującej na stulejkę żerującą na hehe mózgu xD Czekamy na tramwaj we trójkę i nagle w ramię klepie mnie mój stary kolega Adrian, z którym studiowałem zanim mnie nie wyjebali z wydziału xD Nalezy tez wspomniec na poczatku, ze Adrianek to kucyk motzno, glany, mrok, wulkany na ryju a w wewnetrznej kieszeni dlugiego az do zakonczonym magiczna stuleja plaszcza nosi cytaty Korwina zeby w razie dyskusji nie zabraklo mu argumentow xD I ja do niego „no czesc Adrianek co tam slychac w swiecie” a on do mnie ze gówno, ma komisa z humanistyki dla inzynierow i ogolnie strasznie sie boi ze te sondaze o KNP ze ma 5% to falsz i nieprawda, ktore glosi tvn tylko jeszcze nie rozpracowal dlaczego wlasnie tvn o tym mowil xD Ja jako ze jestem troche anarchista i swego czasu mieszkalem w szopie (gdy tate dowiedzial sie ze polecialem z kucbudy i zanim zdazylem cokolwiek powiedziec dostalem wasem w oko i polecialem na bruk), to takbardzowyjebane.png ale ze lubilem Adrianka to mowie mu ze to nic takiego i pewnie tvn chce byc choc troche rzetelny przed wyborami xD Adrian odsmutnial nieco i akurat przyjechal do tramwaj.
W srodku ludzi od zajebania, wszystkie korposmiecie wracaly z gownopracy, wszystkie gowniaki wracaly ze swoich gownszkol i wszystkie starocie jechaly w swoja eteryczna podroz chuj wie gdzie jak kazdego rana a kolejny dziad smierdzial bardziej od poprzedniego.
Wtedy Adrian mowi do mnie ej anon wchodzimy, ja patrze do tylu a za nami stoi juz sebek z karyna i nagle jak nie wypali
KURWA PRZECIAG ROBICIE
ja do niego jaki przeciag, przeciez to tramwaj stoimy tutaj sobie tylko i czekamy az ktos moze wyjdzie, a on znowu
NIE WIDZISZ JAKI PRZECIAG
ja smutnazaba.png i wchodzimy, zerknalem tylko katem oka na Adrianka i wtedy zobaczylem w jego oczach ten blysk i juz wiedzialem ze cos sie dzisiaj spierdoli.
stoimy w tramwaju, rusza, jedziemy, jebie zgnilym dziadem. nagle karyna mowi „seba strasznie tu smierdzi”
ja: no kurwa rzeczywiscie XD
wtedy seba odwraca sie w tym scisku, patrzy na mnie przez swoje droidbinokle
COS POWIEDZIALES KURWA
mysle co ja odjebalem kurwa anon, moze stulejka ci sie odwinela i zanim poczules bol odkurwiles taka maniane. sebek pierdolnal z lokcia jakiegos suchego korposmiecia w drwalbrodzie, lapie mnie za moja piekna kraciasta koszule, ktora jeszcze dwa lata temu poblogoslawil swoja slina sam pogromca mysli prawicowej Ryszard Kalisz, ja juz lzy w oczach, gula w gardle jak nagle nie uslysze
ZARAZ CI POKAZE AKSJOMAT NIEAGRESJI TY PIERDOLONA SEBIASTA DZIWKO
seba odwraca glowe a za nim adrian zerwal swoja marynare, zlapal karyne za krecone wlosy i zaczal napierdalac nia nad glowa niczym jakims pierdolonym korbaczem xD seba oczy jak 5 zl na 4 paczki biesiadnych i dodoni puscil moja koszule a adrianek dalej wywija i czyni pizgawicę w tramwaju, ludzie zaczeli chowac sie za kurtkami, torbami, jakis gruby gowniak wlazl do swojego plecaka wpierdalajc wpierw trzecie sniadanie, w tramwaju kurwa miniburza, karyna kreci sie pod sufitem i drze ryja SEBEEEEEEEEEG SEEEEBEEEG, ktore przeksztalcaja sie w okrzesane piorunami TYLKO NIKOLA TESLA NIKKOLA TEZZZZZZLAAA.
Adrian zaczal sam krecic sie w miejscu i nakurwiac:
TYLKO KONGRES NOWEJ PRAWICY TYLKO JANUSZ KURWON MIKKE WYDZIAL ELEKTRYCZNY JEBIE W PIZDE GRODZKIEGO
przecieram oczy i mysle czy stalem sie wlasnie tym czym mysle? czy jestem swiadkiem?
JAK NIE PIERDOLNELO
karyna poleciala do tylu a w tumanach kurzu pojawil sie nie kto inny jak wielki wolnomysliciel, obronca ucisnionych i mesjasz lewej reki Ryszard Kalisz.
ja na kleczki
Panie Ryszardzie…
a on jak mi nie wyjebie guzikiem z koszuli w oko. trzymam sie za twarz, krew mi scieka. pytam sie Za co, zawsze bylem lewicowy, a rysiek na to
na kazdej planecie
na kazde zadanie
kalisz to nie imie
kalisz to ruchanie
zlapal mnie za wlosy i zaczal wpychac moja twarz na swoja knage, krzycze ze nie, za co panie ryszardzie, kobiety pana tak lubia, ja jestem gumowaty i nie mylem dzisiaj zebow. ale on nie sluchal tylko dalej probowal zmiescic sie we mnie
chrystku kochany, modlilem sie, lkalem, mruzylem oczy, wrzeszczalem, ale nic to nie dalo. gdy juz knaga wchodzila w krtan uslyszalem dzwiek rogu wojennego i z kabiny motorniczego wyszedl ubrany we wspanialy garnitur polskiej firmy Vistula i niebianska muszke, z krysztalowym wasem pan Janusz Korwin Mikke
CZY JEST TU JAKAS LEWACKA KURWA?
rysiek oderwal sie od roboty i wrzasnal
JA
Pan Janusz wyciagnal z marynarki rewolwer, cos blysnelo, cos stuknelo
i uslyszalem
SZACH MAT
rozlegl sie ogluszajacy dzwiek pocisku przeszywajacego powietrze, schylilem sie zeby nie oberwac i katem zdrowego oka uchwycilem Ryszarda ktory wsadzil kciuk w morde, nadmuchal go, a nastepnie spuchl jak pierdolony balon i rozsadzajac sciany tramwaju wyjebal do gory niczym rakieta V-2
niedowierzajac temu co sie rozegralo na moich oczach patrze na Adrianka ktory lezal bez ducha na podlodze. Pan Janusz podszedl do niego i rzekl „Wybacz, kucu. Debata to debata, nie moglem otworzyc portalu tak szybko” a nastepnie wzial go na rece, podarowal pocalunek zycia i wyfrunal z nim przez dziure kaliszową krzycząc do poddanych tramwajowych
PAMIETAJCIE 5% TO BARDZO DUZO
po czym oddalil sie i widzialem go nastepnej nocy w gwiazdozbiorze Korwona
otrzepalem sie, doprowadzilem go wzglednego wyglady czlowieka z duma i godnoscia, spojrzalem sebie w oczy, spojrzalem na martwa karyne i takze wyfrunalem z tramwaju unoszac do glowy dwa palce niczym moj bohater z dziecinstwa songo, bo tego dnia stalem sie prawakiem.
+++++++++++++++++++++
Co się właśnie odkurwiło przed moimi oczyma to ja nawet nie…
Wyszedłem sobie na ulice jak każdego dni z rana po bułki bo mam swój rytuał od roku kiedy postanowiłem wyjść do ludzi. Wiec kurwa jak zawsze 3 bułki i serek i jak zawsze stoję w kolejce i widocznie ktoś za mną stał bo usłyszałem głośne chrząknięcie. Ale nie było zwykłe chrząkniecie. Już je gdzieś wcześniej słyszałem. Śmiechnąłem sam do siebie na samą myśl że mógłby to być Janusz Korwin i odwróciłem lekko głowę w stronę, z której dochodził ten dźwięk.
Kurwa ten zarys nie mógł bardziej mnie przekonać co do tego kto to był. Zarys osoby wysokiej ubranej elegancko na czarno-biało i kurwa w okolicy szyi czerwona plamka. Już wtedy wiedziałem, że to musi być on i tak się podnieciłem, że skłamałbym gdybym powiedział. że nie osiągnąłem wtedy co najmniej pół-pełnej erekcji.
Mój pierwszy odruch był taki żeby po prostu zapłacić za bułki i wyjść, rad obecności króla, nie chciałem ryzykować kontaktu wzrokowego żeby go potencjalnie nie obrazić tym że w zasadzie jestem podczłowiekiem i rurkowcem.
Kiedy kasjerka kasowała moje produkty a ja wsadziłem rękę do kieszeni celem wyjęcia portfela usłyszałem dostojny i opanowany głos Korwina:
-Czy wiesz za co płacisz synu?
Powiem wam, ze na samą myśl ze Janusz Korwin Mikke kieruje swoje słowa prosto do mnie poczułem się oszołomiony jakbym się piwa napił. Wtedy w ułamku sekundy trafiły do mnie wszystkie porady youtubowych i książkowych trenerów. Nie chciałem zawieść króla i prawie że odruchowo odpowiedziałem:
>AKCYZA WAT PODATKI ZUS PROSZĘ PANA! TUSK ZŁODZIEJ KACZYŃSKI ZDRAJCA WOLNY RYNEK TERAZ I NA ZAWSZE! DEMOKRACJA JEST KURWĄ A HITLER MOŻE NIE WIEDZIAŁ O HOLOKAUŚCIE A MOŻE WIEDZIAŁ ALE I TAK MIAŁ MNIEJSZE PODATKI!
Korwin cały opromieniony zaczął krzyczeć TAK JEST! REWOLUCJA ZACZYNA SIĘ DZISIAJ! i pierdolnął ręką w regał ze słodyczami wywalając go na ziemie. Nie wiedziałem co się dzieje, wtedy kasjerka krzyknęła:
-GRAŻYNA!
Zza drzwi dobiegło
-CO?
Na co kasjerka
-KORWIN!!!
Grażyna widocznie wiedziała co jest grane bo od razu krzyknęła:
>ZAMKNIJ DRZWI!
I było słychać jak biegnie w nasza stronę zza drzwi dla personelu
Kasjerka chwyciła klucze i zaczęła biec w stronę drzwi ale Korwin rzucił jednym z win które wyciągnął ze swojego koszyka prosto w jej głowę powstrzymując jej starania, zaraz potem chwycił resztę win ze swojego wolnorynkowego koszyka po czym wybiegł ze sklepu niezauważony.
Stałem tam cały oszołomiony ze swoimi bułkami i serkiem i nie wiedziałem co robić. Basia wybiegła za Korwinem a ja stałem jak wryty. W międzyczasie dowiedziałem się, ze Korwin bywał w tym sklepie wielokrotnie i ostatnio zaczął wszczynać awantury o Unię i lewaków po czym wybiegał z tyloma butelkami wina ile zdołała unieść.
W zasadzie to dalej nie wiem co o tym wszystkim myśleć ale w przyszłych wyborach i tak chyba zagłosuje na KNP.
Modlitwa
Zdrowyś Rothbardzie
Dolarów pełen
Złoto z Tobą
Błogosławionyś Ty między ekonomistami
I błogosławiony owoc żywota Twojego, AKAP
Rothbardzie Murrayu, ojcu libów
Ucz nas masakry lewactwa
Teraz i w godzinę Dnia Sznura
Ⓐ$