A A +

Hankus: „Oszuści podatkowi” w świecie sportu

Wpis z cyklu: Okiem libertarianina, autor: Przemek Hankus

Jakiś czas temu bardzo głośno było o argentyńskim piłkarzu, występującym na co dzień w katalońskim klubie FC Barcelona, Lionelu Messim. Bynajmniej nie z powodu kolejnego pobitego przezeń rekordu, kolejnej fantastycznej bramki, asysty czy innego boiskowego zagrania. Szum medialny wokół Argentyńczyka wywołała kwestia rzekomego „unikania płacenia podatków” (ponad 4 mln EUR w latach 2007-2009) oraz poważne zarzuty prokuratorskie, z groźbą pozbawienia wolności do sześciu lat włącznie, które zawisły niczym miecz Damoklesa nad głowami rodziny Messich[1]. Co więcej, Messiemu zarzucono niezapłacenie podatków od dochodów z praw do wizerunku w latach 2010-2012. Łączna kwota, na którą szacowane są zaległości kary Argentyńczyka względem hiszpańskiej skarbówki, to ok. 33 mln EUR (sic!)[2]. Czy są to zarzuty w pełni uzasadnione? Czy przypadek Messiego jest, biorąc pod uwagę świat sportu, odosobniony? Czy też może bardziej „medialny” z uwagi na fakt, że dotyczy tak znanej i cenionej postaci? Oraz przede wszystkim: czy oskarżenia o „oszustwo” są w tym i innych, analogicznych przypadkach na miejscu?

Były już prezydent bawarskiego klubu FC Bayern Monachium, Uli Hoeneß, został skazany na trzy i pół roku pozbawienia wolności (maksymalnie groziło mu dziesięć lat więzienia, choć prokuratorzy żądali pięciu i pół roku) za to, że nie zapłacił urzędowi skarbowemu kwoty 28,5 mln EUR, utrzymując jednocześnie podobną ilość środków pieniężnych na „tajnych kontach bankowych w Szwajcarii”[3]. Fabio Cannavaro, były włoski piłkarz, gracz takich klubów, jak kastylijski Real Madryt czy piemoncki Juventus Turyn, wraz z żoną i bratem byli podejrzani o „podatkowe oszustwa”. W latach 2005-2010 „oszukali” bowiem włoskiego fiskusa na kwotę rzędu 1 mln EUR[4]. Inni byli zawodnicy Barçy, jak Kameruńczyk Samuel Eto’o czy Portugalczyk luis figo, również mają na pieńku ze skarbówką. Pierwszy z nich „miał założyć firmy-słupy na Węgrzech i w Hiszpanii, by w latach 2006-2009 unikać płacenia podatków za przychody z kampanii reklamowych”, podczas gdy drugi koniec końców musiał zapłacić hiszpańskiemu fiskusowi „zaległe” 2,4 mln EUR podatków. Poza światem piłki nożnej mniej lub bardziej głośne były sprawy tenisistów: Majorkanina Rafaela Nadala, Katalonki Arantxy Sánchez Vicario, Niemców Steffi Graf czy Borisa Beckera[5]. Podobne przypadki można by mnożyć, mają one jednak jeden wspólny mianownik: wspomniane osoby zostały oskarżone o „oszustwo”, „defraudację”, „ukrywanie dochodów” czy „unikanie opodatkowania”, choćby za pomocą rejestrowania działalności w miejscach o mniej restrykcyjnych przepisach podatkowych.

Powyższe zarzuty, pojawiające się w tego typu przypadkach, opierają się na kilku, czasem implicite, czasem expressis verbis formułowanych twierdzeniach lub założeniach. Przyjrzyjmy się im bliżej i rozpatrzmy je kolejno.

tax-is-thefy
Po pierwsze, powszechnie uważa się, że własność A należy w części (lub w całości) do B, tj. że dochody wymienionych osób nie stanowią ich własności, lecz są „własnością” danego państwa. W takiej sytuacji fakt, że owoce pracy pewnej osoby są w oczywisty sposób jej własnością, którą może dysponować wedle własnego uznania, zostaje zanegowany. Dochody jednych traktowane są wówczas automatycznie jako coś, co należy się komuś innemu (w tym przypadku „państwu”), czy też w ogóle nie są traktowane jak dochody, a jako „własność państwa”, przypominająca jako żywo system feudalnych danin i trybutów.

Po drugie, mamy do czynienia z dosyć osobliwym pojmowaniem pojęć. Oto bowiem zarzuca się wspomnianym wyżej osobom, że „defraudują” jakieś środki. Zgodnie jednak ze słownikową definicją, defraudacja to przywłaszczenie powierzonych pieniędzy lub majątku[6]. Czy osoba, która nie chce pod groźbą zastosowania przymusu (lub w momencie faktycznego zastosowania względem niej siły) oddać drugiej osobie części lub całości swojej własności w jakikolwiek sposób „przywłaszcza” cudze pieniądze czy majątek? Bynajmniej! Co więcej, również pojmowanie „ukrywania dochodów” jest tutaj w jaskrawy sposób wypaczone. Usiłuje się bowiem wmówić wszystkim, że ten, kto stara się chronić swój dobytek, majątek, środki czy dobra, jest przestępcą, złoczyńcą i niegodziwcem. W sytuacji, w której włamywacz chce wynieść z domu np. sprzęt RTV, a jego właściciel stara się temu zapobiec, czyje działanie jest moralne i usprawiedliwione? Czy dbanie o własne bezpieczeństwo oraz o swój dobytek należy uznać za naganne i godne potępienia? Chyba tylko w jakimś zdeprawowanym umyśle może zrodzić się taka myśl.

Po trzecie, „falandyzuje się” prawo. Mamy bowiem do czynienia z opisem wykorzystania możliwości, jakie stworzone zostały w przepisach prawa (podatkowego) jako… oszustwa! Jeśli ktoś może przenieść siedzibę spółki do innego kraju lub ją tam zarejestrować, jeśli może zmienić miejsce zamieszkania na kraj, którego przepisy (podatkowe) bardziej mu odpowiadają, słowem – jeśli może robić to, co nie jest zabronione, a dozwolone, to i tak usłyszymy, że postępuje „niezgodnie z zasadami”, że to, co robi, jest „niepatriotyczne” itd., itp. Przy okazji pojawia się rzecz jasna argument o konieczności „walki” z przystaniami podatkowymi, błędnie nazywanymi rajami podatkowymi, które to stanowią „nieuczciwą konkurencję” (w domyśle uczciwe jest to, żeby każdy musiał płacić wysokie podatki, bez możliwości „ucieczki” do mniej opresyjnego kraju).

Po czwarte, w nawiązaniu do „ukrywania dochodów” atakuje się również instytucję tajemnicy bankowej oraz możliwość powierzania swoich pieniędzy lub oszczędności wybranej osobie, podmiotowi. Jeśli bowiem umieszczanie własnych pieniędzy na kontach w przykładowo szwajcarskich bankach jest uznawane za „ukrywanie dochodów”, to środkiem zapobiegającym staje się wymuszenie na bankierach, by ujawniali dane wszystkich swoich klientów, wskutek czego odpowiednie organy skarbowe mogą uzyskać informacje o „uciekinierach podatkowych” oraz imputować im, że takie to a takie kwoty celowo ulokowali w banku, by uniknąć ich opodatkowania. Dochodzi zatem do sytuacji, w której możemy mówić o „dobrych, naszych bankach”, współpracujących, jak przystało na „porządnych, prawych ludzi”, z rządami państw, jak i o „złych, obcych bankach”, mających czelność chronić informację o swoich klientach i – mało tego – świadczyć im dodatkowo jakiekolwiek usługi, mimo że są obywatelami innego państwa. Oczywisty skandal, nieprawdaż?

Po piąte, uznaje się, że z „oszustami podatkowymi” należy „walczyć” do upadłego, za wszelką cenę dążąc do uzyskania od nich „należnych” kwot, wraz z odsetkami, by – co oczywiste – sprawiedliwości stało się zadość i by każdy, kto nie odda grupie rabusiów swoich dóbr, został przykładnie ukarany, stanowiąc jednocześnie jasny sygnał dla innych, że ktokolwiek podniesie rękę na władzę ludową, temu ręka ta zostanie ucięta. Samo jednak wymuszenie środków nie wystarczy, w związku z czym należy jeszcze każdego takiego delikwenta wsadzić za kratki, by miał czas i możliwości odpowiednio przemyśleć swoje haniebne postępowanie. Fakt, że może to spowodować, iż w przyszłości nie będzie mógł (zakładając, że w ogóle chciałby to robić) zasilać państwowej sakiewki równie sporymi kwotami, jeśli w ogóle jakimikolwiek, to przecież nic nie znaczący detal. Najważniejsze, że kolejna „bitwa”, „wojna” czy „walka” z oczywistym przeciwnikiem, jakim jest dla fiskusa podatnik, została wygrana. Zawsze przecież w razie problemów z egzekwowaniem „należności” rząd może podnieść stawki podatków i zwiększyć realne opodatkowanie[7], a wówczas – jak powiedziałby szatniarz z filmu „Miś” – co mu zrobisz? Swoją drogą interesującym jest, że podatki to kolejne nomen omen pole, na którym państwo i jego apologeci operują militarną retoryką. Przypadek?

Podsumowując, nie ma żadnego usprawiedliwienia dla działań rządów, które starają się siłą wymusić – często nawet pod zmyślonymi i wyssanymi z brudnego, etatystycznego palca pretekstami – od kogokolwiek jego sprawiedliwie nabytą własność i owoce jego pracy. Jako że w oczywisty sposób każdy podatek stanowi grabież, kradzież na wielką skalę, która nie uszłaby na sucho żadnemu rabusiowi czy szajce, należy z całą mocą potępiać działania, które prowadzą do powstawania takiego wrażenia, jakoby to ofiara rabunku była cokolwiek winna rabusiowi; gdzie bezprawne, niemoralne działania rabusia są dodatkowo gloryfikowane, a działający w jego imieniu i przez niego opłacani traktowani jako „strażnicy społecznego porządku”, wymierzający i egzekwujący jedynie „sprawiedliwość społeczną”. Jedynymi faktycznymi oszustami w tej (i analogicznych) sprawie są opowiadający się za utrzymaniem podatkowego status quo i legalnej grabieży obrońcy państwa, urzędów podatkowych (wraz z ich poborcami), którzy starają się zaprzeczyć podstawowej prawdzie, jaką jest stwierdzenie: podatki to kradzież.

 

Przypisy:
[1] http://www.polskatimes.pl/artykul/933794,messi-figo-i-inni-ktorzy-nie-placili-podatkow-fiskus-nie-oszczedza-gwiazd-sportu-zdjecia,id,t.html?cookie=1
[2] http://fcbarca.com/56707-la-vanguardia-messi-wplacil-22-miliony-euro-do-urzedu-skarbowego.html
[3] http://eurosport.onet.pl/pilka-nozna/liga-niemiecka/uli-hoeness-skazany-na-trzy-i-pol-roku-pozbawienia-wolnosci/vyswc
[4] http://ofsajd.onet.pl/plotki/fabio-cannavaro-podejrzany-o-oszustwa-podatkowe/e1rz6
[5] http://www.polskatimes.pl/artykul/933794,messi-figo-i-inni-ktorzy-nie-placili-podatkow-fiskus-nie-oszczedza-gwiazd-sportu-zdjecia,id,t.html?cookie=1
[6] http://sjp.pwn.pl/szukaj/defraudowa%C4%87.html
[7] Zgodnie z art. 84 Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 r. Każdy jest obowiązany do ponoszenia ciężarów i świadczeń publicznych, w tym podatków, określonych w ustawie, jednak – co znamienne – nie ma tu sformułowania o granicach tegoż obowiązku. Ponadto, art. 221 tego samego dokumentu stanowi, że Inicjatywa ustawodawcza w zakresie ustawy budżetowej, ustawy o prowizorium budżetowym, zmiany ustawy budżetowej, ustawy o zaciąganiu długu publicznego oraz ustawy o udzielaniu gwarancji finansowych przez państwo przysługuje wyłącznie Radzie Ministrów, zatem choćby kwestie wysokości stawek podatkowych i realnego obciążenia fiskalnego ustalane są – zakładając, że rząd dysponuje sejmową większością – nawet wbrew opinii obywateli i częstokroć bez ich zgody. Prowadzi to do sytuacji kompletnego zaprzeczenia słynnej zasady XVIII-wiecznych, amerykańskich secesjonistów, głoszących hasło no taxation without representation.

Autor: Przemek Hankus
Korekta: Agnieszka Płonka

Źródło zdjęcia: http://thebackbencher.co.uk/tax-is-thef/

comments powered by Disqus

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress