Od wolnorynkowych targów do światowych imperiów finansowych. Recenzja „Dziejów kapitalizmu” Jakuba Wozinskiego
Autor: Przemysław Hankus
Pod koniec listopada, nakładem wydawnictwa Prohibita, ukazała się trzecia już w tej oficynie wydawniczej (po Historii pisanej pieniądzem i To NIE musi być państwowe) książka Jakuba Wozinskiego: Dzieje kapitalizmu. Jest to jak do tej pory najbardziej obszerna[1] i − jak twierdzi sam autor − najlepsza pod kątem warsztatowym i merytorycznym książka libertariańskiego publicysty. Czytając w zapowiedzi książki, że autor stawia w niej bardzo odważne, momentami wręcz kontrrewolucyjne tezy, z wielką ochotą zabrałem się do lektury, ciekaw rezultatów ustaleń Wozinskiego.
Celem autora jest rewizjonizm interpretacyjny, tj. dokonanie korekty wniosków z historii gospodarczej i dziejów finansów świata zachodniego od ok. 1000 r. To nowe spojrzenie jest bliskie libertariańskiej wizji dziejów[2]. Co więcej, Wozinski zamierza zarówno odkłamać czy wręcz odczarować kluczowe dla tego opracowania pojęcie, jakim jest tytułowy kapitalizm[3], jak i zmierzyć się z ustaleniami i interpretacjami autorstwa Nialla Fergusona – światowej sławy historyka gospodarki[4].
Jedną z głównych tez książki jest stwierdzenie, że na przestrzeni wieków miało miejsce odchodzenie od kapitalizmu wolnorynkowego na rzecz kapitalizmu państwowego[5].
Wyraźnie dostrzegalna jest predylekcja autora do koncepcji „Europy Tysiąca Liechtensteinów” lansowanej przez Hansa-Hermanna Hoppego i do secesji[6]. Wozinski stwierdza bowiem wyraźnie, że decentralizacja i rozdrobnienie polityczne sprzyjały wolnorynkowemu kapitalizmowi, a centralizacja i budowa imperiów były jego zaprzeczeniem, czyli budową kapitalizmu państwowego.
Wozinski dość konsekwentnie stara się odkłamać dość negatywny obraz średniowiecza funkcjonujący w powszechnej świadomości czy w popkulturze. W jego ujęciu średniowiecze to raczej okres kapitalizmu wolnorynkowego, który dopiero w następnych stuleciach zastępowany będzie kapitalizmem państwowym.
Na kolejnych stronach książki Wozinski opisuje życie kluczowych dla kapitalizmu państwowego postaci, takich jak: Medyceusze, Jacques Coeur, Jacob Fugger, Welserowie z Augsburga, Johan Palmstruch, William Patterson, John Law, John Blunt, Baringowie, Rothschildowie, Rockefellerowie, Morganowie, Warburgowie, Dullesi, Jacob Schiff, Hjalmar Schacht, John J. McCloy, Henry Paulson, George Soros itd. Z opracowania dowiadujemy się m.in. jak i w jakich okolicznościach powstały jedne z najpotężniejszych dziś banków typu J.P. Morgan & Co. czy Goldman Sachs; dlaczego i w jaki sposób powstały Kanał Panamski czy System Rezerwy Federalnej (FED); kto i w jaki sposób przyczynił się do sukcesu komunistycznej rewolucji w Rosji; jaką rolę odegrała amerykańska finansjera w dojściu do władzy i jej utrzymania przez Adolfa Hitlera. Wozinski pokazuje również rozgrywki niezbyt dobrze znane, ale mające bardzo istotny wpływ na politykę kolejnych prezydenckich administracji w USA: między obozami Morganów i Rockefellerów. Z lektury książki dowiadujemy się również, jaka była rola Wall Street w uratowaniu przed podbojem przez Trzecią Rzeszę Związku Sowieckiego czy też czym powodowany był brak zdecydowanej reakcji USA na wiadomości o dokonywanej przez Niemców eksterminacji Żydów i ludobójstwie w obozach koncentracyjnych oraz jak swoją potęgę na Wall Street budował i obecnie utrzymuje bank Goldman Sachs.
Jednym z największych negatywnych „bohaterów” książki jest „zło wcielone”, tj. Bank Anglii, którego powstanie w 1694 r. i dalsze funkcjonowanie autor określa jako jedno z najgorszych wydarzeń dla historii gospodarczej świata, dla wolności jednostki i dla pieniądza, którego psucie przybrało niespotykaną od tamtego momentu skalę (inflacje, bańki, cykle koniunkturalne itd.). Kolejnym z negatywnych zjawisk, praktykowanym i zapoczątkowanym przez Bank Anglii, był wykup państwowych obligacji, co dziś nazywa się operacjami otwartego rynku[7]. Następnym w kolejności zarzutem pod adresem Banku Anglii sensu stricto i banków oraz świata finansów w kapitalizmie państwowym sensu largo jest stworzenie przez nie warunków do powstania idei komunistycznych Karola Marksa i Fryderyka Engelsa[8].
Dość odważnie autor konstatuje, że komunizm, „jako logiczna konsekwencja kapitalizmu państwowego, powinien zatriumfować właśnie w Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech. Niestety za sprawą udanej akcji pozbycia się przez te państwa radykalnych komunistów z własnych granic, komunizm zatriumfował gdzie indziej, co stworzyło mylne wrażenie, że był chorobą krajów słabiej rozwiniętych i słabiej uprzemysłowionych. Tego rodzaju myślenie jest błędne: komunizm zrodził się jako rezultat intensywnego rozwoju kapitalizmu państwowego, typowego dla krajów Zachodu czasów nowożytnych. Pomniki Marksa i Lenina nie powinny stać w krajach byłego Związku Radzieckiego, ale przed siedzibą Banku Anglii na Threadneedle Street w Londynie, jako wieczny wyrzut sumienia”[9].
Ponadto autor pokazuje związek przyczynowo-skutkowy między występującymi co jakiś czas kryzysami kapitalizmu państwowego a pojawianiem się nowych, bardziej skomplikowanych instrumentów finansowych, trudniejszych do zrozumienia dla osób spoza świata finansów (np. akcje nieme)[10].
Zaletą książki jest umieszczone na końcu kalendarium najważniejszych z punktu widzenia przedmiotu tego opracowania wydarzeń, które stanowią oś wywodu autora. Z innych zalet warto wymienić: wysoką jakość wydania, dobrą korektę językową (brak rażących błędów[11] czy nadmiaru literówek – choć i takowe się pojawiają itp.) oraz dość dużą czcionkę i odpowiedni kolor papieru, wydatnie ułatwiające czytanie.
Osobiście bardzo doceniam również to, że autor rozpoczął książkę przedstawieniem kluczowych i podstawowych pojęć (rozdział pierwszy), w szczególności dokonując rozróżnienia na kapitalizm państwowy oraz kapitalizm wolnorynkowy[12], co zawsze ułatwia odbiór przekazu i pozwala lepiej zorientować się w dokonywanych przez autora analizach. Jakkolwiek jest to bardzo dobry trend, to ostatnimi czasy niestety zanikający, również w pracach stricte naukowych, nad czym szczególnie mocno ubolewam.
Wozinski starał się w swojej książce zmierzyć z kilkoma poglądami i teoriami, które − wydawałoby się − nie podlegają dyskusji.
Zaskakującym dla czytelnika może być początek opisu dziejów kapitalizmu w czasach Ottona III i Bolesława zwanego najprawdopodobniej błędnie Chrobrym. O wyborze takiej, a nie innej daty świadczy chociażby to, że nawet takie instrumenty finansowe, jak kredyt hipoteczny, pojawiły się zdaniem Wozinskiego już na przełomie X i XI w.[13]. „Pierwszym europejskim centrum finansowym” (nie licząc włoskich miast) były z kolei XII-wieczne targi w Szampanii[14].
Kiedy pisze chociażby o Zakonie Krzyżackim, autor posługuje się barwnymi określeniami typu: „przedsiębiorstwo krucjaty”, przyrównując ów twór do biura podróży[15]. Zakon templariuszy z kolei ukazuje jako jedno z pionierskich i kluczowych w danym okresie przedsięwzięć finansowo-pożyczkowych, coś na kształt międzynarodowego banku faworyzowanego przez państwo[16].
W kontrze do dość powszechnie przyjętej pozytywnej opinii na temat Hanzy autor pisze o niej negatywnie: porównuje ją do bezwzględnego kartelu likwidującego konkurencję i monopolizującego handel północnoeuropejski[17]. Krytykuje również Genuę za wprowadzenie na szeroką skalę finansowania przedsięwzięć opartego na publicznym zadłużeniu, co przyczyniło się jego zdaniem do zyskiwania wpływów i coraz większej władzy bankierów i finansistów[18]. Podobny schemat powtórzył się późnej we Florencji w epoce Medyceuszy, choć ci korzystali również z bliskich kontaktów z papiestwem[19]. Tonuje również hurraoptymistyczne interpretacje wprowadzenia standardu złota w Zjednoczonym Królestwie w 1819 r.: twierdzi, że był to raczej kolejny z efektów istnienia imperium oraz mechanizm umacniania jego potęgi, aniżeli wynik kierowania się pryncypiami solidnej teorii ekonomii[20].
Ostrą polemikę Wozinski toczy również chociażby z Maxem Weberem, kontestując jego słynną tezę o (decydującym) wpływie protestantyzmu na rozwój i sukces kapitalizmu. Na przykładzie północnych Niderlandów (Holandii) tłumaczy i wykazuje, że bardziej od protestantyzmu liczył się tam niewielki odsetek stanu nieprodukcyjnego, niepracującego, stroniącego od handlu itd., tj. szlachty[21]. Sukces gospodarczy zdaniem autora miał miejsce nie dzięki protestantyzmowi, a mimo niego[22]. Co więcej, kolejnym z argumentów przeciwko weberowskiej tezie o dobroczynnym wpływie protestantyzmu na rozwój gospodarczy są (krytykowane przez Wozinskiego, a wprowadzone właśnie w krajach protestanckich, a nie w katolickich) rozwiązania finansowe takie jak tworzenie banków centralnych i emisja pustego pieniądza papierowego, oceniania tu jednoznacznie negatywnie[23].
Początków bankowości opartej o rezerwę cząstkową, cykli koniunkturalnych czy bailoutów Wozinski upatruje we flandryjskiej XIV-wiecznej Brugii[24]. Podkreśla jednocześnie kluczową rolę Włoch i włoskich miast-państw dla wykształcenia się bankowości i zawodu bankiera czy emisji akcji i obligacji[25]. Warto wspomnieć, na co słusznie zwraca uwagę sam autor, że o ile obecnie państwowe obligacje uważane są za najpewniejszy instrument finansowy, o tyle w średniowieczu uchodziły one za instrument bardzo ryzykowny, wprost określany jako zadawanie społeczeństwu „swego rodzaju gwałtu”[26]. Niemniej jednak „narodziny” obligacji, bardzo inteligentnej formy opodatkowania i redystrybucji dochodów, autor określa mianem powołania do życia „kluczowego elementu kapitalizmu państwowego”[27].
W książce nie brak stwierdzeń kontrowersyjnych, idących pod prąd głównego nurtu.
Dla polskiego czytelnika, a w szczególności dla ludzi czujących sentyment do Napoleona Bonaparte, dość szokująco może brzmieć porównywanie go do Adolfa Hitlera, jeśli chodzi o prowadzone przez obu polityki gospodarcze i podboje (sam autor zaznacza jednak, że nie można porównywać ludobójczych działań Hitlera ze skutkami wojen napoleońskich)[28].
Dla wielu wolnorynkowców czy szeroko pojętych wolnościowców pewnym szokiem lub „dysonansem poznawczym” może okazać się wyłaniająca się z książki dość ostra krytyka, jaka spadła na rządy Ronalda Reagana i Margaret Thatcher, tj. postaci uchodzące za symbole walki z etatyzmem, socjalizmem i nadmiernie rozrośniętym państwem.
Całość nie jest jednak pozbawiona szeregu wad i niedociągnięć, większego i mniejszego kalibru.
Pisząc o jednej z kluczowych dla całej książki koncepcji, tj. o paradoksie wewnętrznego liberalizmu[29], autor zapewne ma na myśli paradoks imperializmu Hoppego[30]. Jest to co prawda drobna nieścisłość terminologiczna, niemniej jednak tego rodzaju błędów należałoby unikać. Co więcej, w kontekście pozostałych ustaleń niemieckiego uczonego, chociażby o pozytywnym wpływie secesji na procesy prywatyzacji i liberalizacji gospodarki, paradoks imperializmu może prowadzić do stworzenia konstrukcji błędnego koła.
Warto w tym miejscu nadmienić, że odnosząc się bezpośrednio do tej koncepcji Wozinski twierdzi, że potęga Zjednoczonego Królestwa wzięła się nie z hołdowania ideom liberalnym, a z podbojów. Państwo było liberalne (jedynie do pewnego stopnia) wewnątrz, na zewnątrz narzucało zaś innym krajom swoją dominację i podległość względem brytyjskiego imperium. Nie promowało wolnego handlu, a jedynie regulowało go w korzystny dla siebie sposób. Imperializm był tym samym sposobem na uniknięcie negatywnych i szkodliwych skutków inflacjonistycznej polityki Banku Anglii przez przerzucenie bezpośrednich konsekwencji na innych,. Dzięki temu nowo wydrukowany i pusty pieniądz trafiał w inne części globu podporządkowane imperium, co oddalało w czasie i przestrzeni krach całego brytyjskiego systemu finansowego.
Kolejnym z terminologicznych, choć − trzeba przyznać − dość częstych błędów jest pomylenie Wielkiej Brytanii ze Zjednoczonym Królestwem[31]. Pierwsze jest nazwą geograficzną, podczas gdy drugie to nazwa państwa powstałego po unii z 1707 r. Należy odróżnić od siebie: Zjednoczone Królestwo, Wielką Brytanię i Wyspy Brytyjskie, a historię Anglii i Szkocji opisywać w trzech okresach: 1. przed 1707 r., 2. 1707−1800 w granicach Królestwa Wielkiej Brytanii, 3. od 1801 r. w granicach Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii (od 1922 r. Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej)[32]. Porządkując: w latach 1707−1800 istniało Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii (Królestwo Szkotów oraz Królestwo Anglii i Walii, powstałe w 1536 r.), w latach 1801−1922 istniało Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii, a od 1922 r. istnieje Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.
Innym z terminologicznych uchybień jest błędne tłumaczenie nazwy jednego z instrumentów finansowych, mianowicie CDO. Nie oznacza on bowiem credit default obligation[33], a collateralized debt obligation.
Trochę razi i bije po oczach, powodując lekki dysonans, określenie „Niderlandczycy”. Wydaje się, że lepszym określeniem byłoby „mieszkańcy Niderlandów”. „Niderlandczycy” sugeruje bowiem istnienie spójnej, homogenicznej grupy (acz wciąż wyobrażonej). Jeśli już w innych miejscach w książce pojawiają się określenia typu Wenecjanie, Florentczycy, Genueńczycy, Katalończycy, Aragończycy itd., to należy być konsekwentnym i pisać o – powiedzmy − Walonach, Flamandach, Fryzach, Holendrach czy nawet Belgach.
Ciężko jest zgodzić się ze stwierdzeniem, że Hiszpania (zapewne w rozumieniu Półwyspu Iberyjskiego) stanowiła na ogół jeden niepodzielny twór[34]. Istniał tam bowiem przez wiele wieków szereg różnych tworów państwowych, zarówno chrześcijańskich, jak i muzułmańskich (kalifat), które dopiero z czasem, przez unie personalne i realne (aragońsko-barcelońska z 1137 r. czy kastylijsko-aragońska z 1469 r.), sojusze czy podboje (rekonkwista) zaczęły tworzyć bardziej zunifikowany podmiot obejmujący terytorium niemalże cały Półwysep Pirenejski, aczkolwiek zachowując lokalne prawa (fueros) i odrębność. Na dobrą sprawę Hiszpania stała się „jednością” dopiero po wojnie o sukcesję w XVIII w. Co więcej, gdy autor wspomina o XIV-wiecznych monetach hiszpańskich, to jakie monety ma na myśli: dukata kastylijskiego, excelente z Walencji czy principata z Katalonii? Pochodząca z Katalonii peseta stała się standardową monetą na Półwyspie dopiero za panowania Karola III[35].
Wozinski myli się, kiedy pisze, że armia Cromwella podbiła Szkocję[36], ponieważ nie musiała tego czynić: de iure od 1603 r. oba królestwa: Anglia i Szkocja połączone były unią personalną (tzw. „unia koron”, union of the crowns). Stulecie później, w 1707 r., nastąpiła unia realna, która bynajmniej nie była efektem podboju, a wieloletnich negocjacji patriotów z „ludźmi innego rodzaju”[37], intryg czy tragicznej sytuacji gospodarczej Szkocji po fiasku projektu Darien połączonym z obowiązywaniem opłakanych w skutkach aktów nawigacyjnych, które to właśnie traktat o unii z 1707 r. znosił względem Szkocji. Sama unia nie była Szkotom narzucona siłą, chyba że uzna się, iż Szkocki Parlament, mimo wielu burzliwych dyskusji, wolt i zagrywek politycznych, które miały uniemożliwić lub odwlec maksymalnie w czasie ratyfikację traktatu, został do zgody na unię faktycznie zmuszony[38]. Bardziej zgodne z prawdą byłoby jednak określenie, że szkoccy parlamentarzyści zostali podkupieni przez unionistów.
Dość niedorzecznie brzmi twierdzenie o względnie liberalnej polityce Trzeciej Rzeszy względem własnych obywateli (z wyjątkiem Żydów), dzięki czemu państwo to uzyskało środki na zewnętrzną ekspansję[39]. Czy wspomniany wewnętrzny liberalizm miał polegać na faszyzacji gospodarki i prowadzeniu socjalistycznej, redystrybucjonistycznej polityki? Jeśli już zdarzyło się autorowi porównać Napoleona do Hitlera, to o jakim liberalizmie mowa, skoro obu tym postaciom daleko było – lekko mówiąc – do idei liberalnych? Wydaje się, że autor na siłę chciał znaleźć kolejne potwierdzenie paradoksu imperializmu Hoppego.
Podobnie co najmniej kontrowersyjnie brzmi teza o praktycznej impotencji i pasywności ZSRS w zakresie ekspansji[40], zaczerpnięta od Rothbarda czy Hoppego.
W całej książce tytułowe dzieje kapitalizmu przedstawione są głównie przez pryzmat życia i dokonań bankierów, finansistów i kierowanych przez nich instytucji, co z jednej strony jest ujęciem dość ciekawym i niezbyt często spotykanym, z drugiej natomiast momentami zbyt redukcjonistycznym i upraszczającym skomplikowane dzieje świata zachodniego. Gdy w swoich innych tekstach Wozinski obwinia niemal o wszystko co złe państwo, jego funkcjonariuszy i akolitów, w niniejszym opracowaniu sprawia wrażenie oskarżającego o „wszelkie zło tego świata” – działających w porozumieniu i we współpracy z państwem – bankierów i finansistów. W pewnych kręgach i w pewnych środowiskach może to zostać odebrane w dość jednoznaczny sposób (określany niekiedy mianem teorii spiskowej), niekoniecznie zgodny z intencjami samego autora (acz trzeba zauważyć, że w jednym miejscu Wozinski zaznacza, że „do kasty »lichwiarzy« przynależą obecnie przedstawiciele wszystkich narodów świata”[41]).
Momentami odnosi się nieodparte wrażenie, że niektórymi przemyśleniami autor dzielił się już w swoich felietonach z czytelnikami m.in. „Najwyższego CZASU!”, co czyni niektóre fragmenty książki – w moim odczuciu − zbiorem wcześniej opublikowanych tekstów. Nie jest to być może zarzut per se, albowiem osobiście nie widzę nic złego w powielaniu własnej twórczości i własnych przemyśleń w rożnych dostępnych miejscach czy kanałach komunikacji, niemniej jednak książka traci przez to nieco swój nimb świeżości czy walor w pełni nowatorskiego ujęcia tematu.
Po lekturze książki nasuwa się odczucie, że być może bardziej adekwatnym i zarazem lepiej oddającym istotę wywodu byłby tytuł Dzieje kapitalizmu państwowego.
Całość zdecydowanie warta uważnej lektury i zmierzenia się z zawartymi w niej tezami. Jak sądzę − będzie wywoływała szereg polemik i płomiennych dyskusji, nie tylko w środowisku wolnościowym.
Przemysław Hankus
[1] Struktura liczącej 630 stron książki prezentuje się następująco: wstęp, siedem rozdziałów, kalendarium i bibliografia. Kolejne rozdziały – jedne znacząco dłuższe od pozostałych – to: 1. Kluczowe pojęcia, 2. Początki europejskiej gospodarki (1000-1307), 3. Konsolidacja władzy (1307−1519), 4. Epoka imperiów (1519−1720), 5. Inflacyjno-imperialna rewolucja przemysłowa (1720−1918), 6. Epoka bratnich imperiów (1918−1944), 7. Epoka superimperium – od 1944 do dziś.
[2] J. Wozinski, Dzieje kapitalizmu, Warszawa 2017, s. 10, 12.
[3] Ibidem, s. 10-11.
[4] Ibidem, s. 12.
[5] Ibidem, s. 26.
[6] Ibidem, s. 25-26.
[7] Ibidem, s. 208-215.
[8] Ibidem, s. 310-313.
[9] Ibidem, s. 312.
[10] Ibidem, s. 308.
[11] Bardziej rzucający się w oczy jest błąd polegający na opisaniu Wawrzyńca Medyceusza wpierw jako syna (s. 117) a następnie jako wnuka Kosmy Medyceusza, gdy jedynie ta druga charakterystyka jest poprawna.
[12] Ibidem, s. 21.
[13] Ibidem, s. 41.
[14] Ibidem, s. 56.
[15] Ibidem, s. 71-72.
[16] Ibidem, s. 51-54.
[17] Ibidem, s. 73.
[18] Ibidem, s. 97-102.
[19] Ibidem, s. 103-111.
[20] Ibidem, s. 285-288.
[21] Ibidem, s. 157-158.
[22] Ibidem, s. 158-159.
[23] Ibidem, s. 194.
[24] Ibidem, s. 88-96.
[25] Ibidem, s. 60.
[26] Ibidem, s. 63.
[27] Ibidem, s. 64.
[28] Ibidem, s. 275 i nast.
[29] Ibidem, s. 26-27.
[30] Por. H.H. Hoppe, Paradoks imperializmu, http://mises.pl/blog/2015/09/29/hoppe-paradoks-imperializmu/
[31] J. Wozinski, op. cit., s. 223.
[32] N. Davies, Wyspy. Historia, Kraków 2012, s. 34.
[33] J. Wozinski, op. cit., s. 562.
[34] Ibidem, s. 25.
[35] T. Miłkowski, P. Machcewicz, Historia Hiszpanii, Wrocław 1998, s. 121, 190.
[36] J. Wozinski, op. cit., s. 205.
[37] Zob. P. Hanczewski, „Patrioci” i „ludzie innego rodzaju”. Szkockie spory o unię 1707 roku, Toruń 2010.
[38] Por. W. Ferguson, Scotland’s Relations with England: a survey to 1707, Edinburgh 1977, s. 254 i nast.
[39] J. Wozinski, op. cit., s. 459.
[40] Ibidem, s. 477.
[41] Ibidem, s. 575.