A A +

Kubiak: Libertariańska polityka imigracyjna

17 października 2015 Felieton, Okiem libertarianina, Publicystyka

Autor: Damian Kubiak
Korekta: Agnieszka Płonka
Źródło grafiki: telegraph.co.uk

W jaki sposób problem masowej imigracji rozwiązaliby libertarianie? Czy libertarianizm zakłada w ogóle istnienie jakiejkolwiek polityki imigracyjnej? Jak problem ten zostałby rozwiązany w anarchokapitalizmie, a jak może być rozwiązany przez państwo? Na te i na inne pytania postaram się odpowiedzieć w tym artykule.

Na pierwszy rzut oka zdawałoby się, że libertarianizm oparty jest na całkowitej wolności przemieszczania się towarów i ludzi. Kwestia swobodnego przepływu towarów nie podlega dyskusji, ponieważ rzeczy nie mogą się same przemieszczać z miejsca na miejsce, a co za tym idzie, wymiana towarów na rynku zawsze zachodzi na zasadzie dobrowolności. Inaczej sprawa się ma w przypadku ludzi, którzy mogą nieproszeni przybyć na jakieś terytorium.

Problem imigracji w anarchokapitalizmie

Zastanówmy się, co jest podstawą libertarianizmu. Nie jest nią wcale – jakby się mogło wydawać – wolność, lecz własność. Nie istnieje wolność nieoparta na prawach własności. Człowiek może korzystać z wolności tylko i wyłącznie na podstawie własności. A więc własność jest fundamentem libertarianizmu, a co za tym idzie wolności. Teraz wyobraźmy sobie świat, w którym nie występuje własność publiczna, świat, w którym panuje anarchokapitalizm. Wszystko, co istnieje, jest własnością prywatną, albo posiada status res nullius (rzeczy niczyjej). Załóżmy, że w takim świecie pozbawionym organizacji państwowej i własności publicznej, pojawia się tak jak obecnie problem imigrantów, którzy to jak to imigranci, przemieszczają się z obszarów biednych do obszarów bogatych, aby na skutek swojej wędrówki polepszyć własny los. Czy w anarchokapitalizmie wystąpiłby problem podobny do tego, który mamy obecnie? Odpowiedź brzmi – Nie. Kwestia tysięcy imigrantów, nad którą ,,tęgie głowy” z Komisji Europejskiej i przywódcy państw debatują od tygodni, nie mogłaby się po prostu pojawić w świecie, w którym istniałaby tylko własność prywatna. W takim świecie bowiem imigrant, aby osiedlić się w danym kraju musiałby: albo kupić dom, albo zostać przyjęty jako gość na nieruchomości jakiegoś właściciela prywatnego, albo zająć część ziemi niczyjej we władanie i sam stać się właścicielem (w Europie obszary o statusie prawnym res nullius pewnie by nie istniały, a gdyby nawet, to ich liczba byłaby niewielka). Własność prywatna jako najdoskonalsza z instytucji prawnych byłaby dla tych tysięcy osób koczujących obecnie u bram Europy murem nie do przebycia. Aby zamieszkać na zachodzie, ludzie ci musieliby albo posiadać pieniądze na zakupienie własności, albo posiadać cechy, które by skłoniły bliźnich do udzielenia im pomocy.

Możemy domniemywać, że w anarchokapitalizmie istniałyby fundacje zajmujące się sprowadzaniem imigrantów, których nie stać na zakupienie nieruchomości, fundacje te jednak z pewnością stawiałyby przed tymi ludźmi pewne wymagania, które byłyby najróżniejsze, a ich rodzaj zależny od danej fundacji: i tak np. organizacje zajmujące się sprowadzaniem pracowników wymagałyby cech takich jak pracowitość i uczciwość, organizacje religijne – przynależności do danego Kościoła itd. Jak widzimy, problem niechcianej imigracji w ładzie bezpaństwowym nie miałby racji bytu, ponieważ prywatna inicjatywa zajmująca się sprowadzaniem obcokrajowców za własne pieniądze z pewnością nie dopuściłaby, aby tracić je na groźnych i bezwartościowych osobników, jak to mają w zwyczaju robić państwa. Należy podkreślić, że w przypadku gdy jakieś grupy imigrantów próbowałyby zająć prywatną własność siłą, zostałyby z niej usunięte z całą stanowczością.

 

Państwo a problem imigracji

Powyżej omówiliśmy problem imigracji w hipotetycznej sytuacji istnienia stanu anarchii własności prywatnej. Teraz postaramy się odpowiedzieć na pytanie: Jak rozwiązać problem imigracji występującej obecnie, w warunkach istnienia państwa i własności publicznej.

Posługując się świeżym przykładem tysięcy arabskich uchodźców, zwróćmy uwagę na to, że ci ludzie ani nie zostali do Europy zaproszeni, ani nie zakupili oni żadnej nieruchomości, w której mogliby zamieszkać, ani też nie znaleźli nikogo, kto skłonny byłby przyjąć ich pod swój dach. Ich dalszy los wiąże się więc z własnością państwową, a nie prywatną. A decyzje w ich sprawie nie będą podejmowały prywatne jednostki, lecz państwowi urzędnicy. Jak więc widzimy, problem masowej imigracji jest ściśle związany z tzw. mieniem państwowym. W tym momencie postaramy się zdefiniować ,,własność publiczną”, co pozwoli nam na znalezienie sprawiedliwego rozwiązania problemu. Na gruncie filozofii libertariańskiej istnieją dwie definicje tego pojęcia. Pierwsza zrównuje status prawny własności państwowej z rzeczą niczyją, stawiając między tymi dwoma pojęciami znak równości. Drugie podejście rozróżnia res nullius i res publicae. Rozróżnienie zachodzi poprzez przedstawienie odmiennych warunków zawłaszczenia. Rzecz niczyja zostaje zawłaszczona przez pierwszą osobę, która zmiesza z nią swoją pracę, natomiast do własności publicznej zasada pierwszeństwa odnosi się tylko i wyłącznie w stosunku do jej quasi-właścicieli, czyli podatników. Można by powiedzieć, że o ile istnieje własność publiczna, to jest ona zbudowana z prywatnych pieniędzy. Mienie publiczne mogą zawłaszczyć tylko osoby, które na nie łożyły w postaci podatków, a więc z jakichkolwiek roszczeń względem niego wyeliminowani są w pierwszej kolejności imigranci, którzy ani nigdy nie zapłacili ani złotówki podatku, ani też nie wykonywali jakiejkolwiek pracy na rzecz własności publicznej (taką pracę wykonują np. pracownicy państwa, którzy podobnie jak imigranci nie płacą podatków, jednakże wykonywana praca na rzecz państwa sytuuje ich w prawie do zawłaszczenia pomiędzy podatnikami a imigrantami).

Z zaprezentowanych powyżej dwóch sposobów zdefiniowania własności publicznej, drugi sposób polegający na rozróżnieniu pomiędzy własnością publiczną a rzeczą niczyją wydaje się trafniejszy. Założenie, że obywatel danego państwa płacący podatki i utrzymujący w ten sposób mienie publiczne ma do niego większe prawo niż imigrant jawi się bowiem jako niepodważalne. Z zaprezentowanej powyżej argumentacji wysuwamy oczywisty wniosek, że imigranci nie mają żadnych praw do korzystania z własności publicznej. Dalsza implikacja polega na odebraniu państwu inicjatywy w przyjmowaniu imigrantów i uchodźców. Urzędnicy państwowi nie mogą więc – korzystając z własności państwowej- udzielać im jakiejkolwiek pomocy. W tym momencie praktycznie zrównaliśmy obecną sytuacje ze stanem anarchii własności prywatnej, którą omawialiśmy na początku. A więc przyjęcie lub nieprzyjęcie imigrantów leży tylko i wyłącznie w gestii prywatnej inicjatywy. W takiej sytuacji pomoc imigrantom zostałaby odebrana sferze publicznej i przekazana sferze prywatnej, co pozwoliłoby w stosunkach na linii obywatel-uchodźca zatryumfować zasadzie dobrowolności. Każdy, kto chciałby pomóc takim osobom, mógłby to wtedy swobodnie zrobić za pomocą – własnych pieniędzy. Problem uchodźców zostałby – jak przypuszczam – w ten sposób z miejsca rozwiązany, ponieważ, jak powiedział Milton Friedman, ludzie własne pieniądze wydają niezwykle rozważnie i oszczędnie, natomiast w sytuacji, w której mogą szafować pieniędzmi nieswoimi (środkami publicznymi, własnością publiczną), robią się bardzo nieoszczędni i nierozważni. Krótko mówiąc, nieswoje pieniądze się bardzo szybko wydaje, o czym dobitnie świadczy spora liczba ,,miłosiernych samarytan” w polskim społeczeństwie, którzy ochoczo czekają na tysiące uchodźców, mających przybyć do naszego kraju. Ich postawa uległaby, jak mniemam, drastycznej zmianie, gdyby sami mieli wyłożyć środki na utrzymanie imigrantów.

 

Prawo imigracyjne

Problem masowej imigracji do krajów wysoko rozwiniętych pozostanie nierozwiązany do momentu, aż własność publiczna, a co za tym idzie – państwa, będą istnieć. Samo zniesienie zasiłków socjalnych dla uchodźców spowoduje znaczące osłabienie samego zjawiska imigracji, lecz go do końca nie wyeliminuje. Migracja pomiędzy obszarami o wysokim rozwoju cywilizacyjnym a tymi, w których króluje bieda i bezprawie, istniała zawsze i będzie istnieć.

Dopóki organizacja państwowa istnieje, kwestią zasadniczą jest stworzenie norm prawnych, pozwalających społeczeństwom na skuteczną obronę przed niechcianą imigracją. O ile w społeczeństwie libertariańskim, w którym istnieje tylko i wyłącznie własność prywatna, problem ten rozwiązuje się – jak wykazaliśmy powyżej – samoistnie, to obecnie w sytuacji, gdy istnieje olbrzymia ilość ogólnodostępnej własności publicznej, kwestia imigrantów wymaga określenia za pomocą aktu prawnego. Może się bowiem zdarzyć taka sytuacja, że imigranci, nie naruszając bezpośrednio niczyjej własności prywatnej, będą mieszkać na własności publicznej, np. na ulicach, w parkach, lasach, na dworcach etc., utrudniając w ten sposób życie obywateli danego państwa. Opracowanie takiego aktu prawnego nie jest sprawą łatwą, ponieważ poruszamy się po niezwykle cienkiej linii, z jednej strony dbając o własność i dobre samopoczucie dotychczasowych obywateli, a z drugiej strony starając się nie utrudniać zanadto osiedlania się w danym państwie jednostkom produktywnym i wartościowym. Wydaje się, że rozsądnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie wymogu posiadania prawa własności do nieruchomości na terenie kraju, w którym imigrant zamierza zamieszkać. Dodatkowymi wymogami byłyby: niepobieranie świadczeń socjalnych i niekaralność przez okres 10 lat od momentu przybycia do nowej ojczyźnie. Imigrant mógłby się również osiedlić, nie posiadając uprzednio prawa własności, gdyby tylko jakiś obywatel (organizacja pozarządowa) zdecydował się dostarczyć mu lokalu i środków utrzymania; podmiot ten musiałby zgodzić się ponadto na odpowiedzialność odszkodowawczą za wszelkie przestępstwa i delikty, które popełniłby obcy w nowym państwie. W przypadku: a) utraty prawa własności do nieruchomości; b) skazania prawomocnym wyrokiem; c) cofnięcia poręczenia przez podmiot, który wcześniej takowego poręczenia dokonał – imigrant zostałby deportowany ze skutkiem natychmiastowym. Takie kryteria zdają się z jednej strony sprawiedliwe i jasne dla imigrantów, a z drugiej strony stawiają skuteczną zaporę dla roszczeniowych uchodźców. Wszystkie inne kryteria, takie jak znajomość języka, zaakceptowanie przez miejscową społeczność, posiadanie stałej pracy należałoby moim zdaniem uznać za przesadzone i sprzeczne z opartą na prawie własności filozofią libertariańską.

comments powered by Disqus

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress