A A +

Wozinski: Zaplecze finansowe libertarian

Autor: Jakub Wozinski
Korekta: Agnieszka Płonka
Źródło grafiki: biznes.pl

W miniony weekend miała miejsce konwencja programowa Prawa i Sprawiedliwości. Wydarzenie to powinno dać libertarianom wiele do myślenia.

Pozornie kongres partii utrzymującej się z subwencji budżetowych mógłby się wydawać dla zwolenników bezpaństwowego ładu całkowicie pozbawiony znaczenia. Różnicę zrobił jednak po raz pierwszy tak znacząco wyrażony zwrot w kierunku własnego zaplecza finansowego partii Jarosława Kaczyńskiego.

We wcześniejszych latach PiS był partią, która wypowiedziała wojnę całemu „układowi”, a ponieważ pojęcie to jest niezwykle pojemne, mieściło się w nim wiele środowisk i osób. Lata 2005-2007, na które przypadły rządy PiS-u, stały pod znakiem chaosu wywołanego nie tylko przez zawzięte ataki przeciwników braci Kaczyńskich, lecz do pewnego stopnia także przez ich samych. Prawo i Sprawiedliwość chciało się zaprezentować społeczeństwu jako partia bezkompromisowa, przez co nie dysponowała żadnym realnym wsparciem ze strony żadnej grupy społecznej niebędącej uczestnikiem bieżącego życia politycznego.

PiS był kiedyś partią, która emanowała typową dla Jarosława Kaczyńskiego niechęcia do jakiegokolwiek biznesu. Ten fakt ją zgubił, gdyż z jednej strony nie była w stanie przyciągnąć elektoratu pragnącego niższych podatków, a z drugiej brak własnego zaplecza finansowego osłabiał ją w toczonych nieustannie politycznych zmaganiach.

W ostatnich latach zaszła jednak rewolucyjna, jak na Prawo i Sprawiedliwość, zmiana. Zamiast krytykować wszelki biznes i robienie pieniędzy, politycy i ideolodzy partii zmienili taktykę i zaczęli poszukiwać sojuszników wśród polskich przedsiębiorców. Związki PiS-u ze SKOK-ami zawsze były bliskie, ale od kiedy Kasa Stefczyka zaczęła wydawać tygodnik „W Sieci”, nowa strategia ruszyła pełną parą.

Nowa strategia PiS-u jest nastepująca: należy podwyższyć podatki zagranicznym koncernom i bankom, natomiast polskim firmom (czytaj: współpracującym z PiS) należy podatki obniżać, dawać ulgi i skłonić NBP, aby stymulował banki komercyjne do udzielania im tanich kredytów. Obok Kasy Stefczyka, która wyrasta na głównego bankiera nowej władzy, PiS „przygruchał” już sobie obietnicami finansowego el dorado setki przedsiębiorców, którzy liczą, że w ramach ogłoszonego w Katowicach Wielkiego Inwestycyjnego Programu Rozwojowego na lata 2015-2020 rządzone przez PiS państwo sypnie miliardami na rozmaite przetargi.

Podsumowując: PiS idzie po władzę silniejsze niż 10 lat temu, gdyż ma za sobą swój bank i biznes, który będzie karmił piersią z podatkowym mlekiem. Jakie to ma znaczenie dla nas, libertarian?

Ano takie, że my także dążymy do przejęcia „władzy” w społeczeństwie. Rzecz jasna, nie władzy nad państwem, lecz chcemy, aby nasze idee wygrały w walce z ideami państwowców. Przykład PiS pokazuje jednak, że nasza sprawa nie ma szans powodzenia bez zdobycia odpowiedniego zaplecza finansowego.

Amerykańscy libertarianie mieli przez pewien czas to błogosławieństwo, że promocją ich idei zajęli się miliarderzy: bracia Koch. Charles Koch dał Murrayowi Rothbardowi środki na założenia Cato Institute, lecz niestety instytucja ta w ostatnich latach się pogubiła. Niemniej jednak warto mieć na uwadze, jak bardzo pieniądze Kochów pomogły rozwinąć cały ruch libertariański: powstały nowe pisma, organizacje, przybyło sympatyków libertarianizmu, a o libertarianach usłyszała cała Ameryka.

W naszych polskich warunkach póki co ciężko o wsparcie jakiejkolwiek osoby z grubym portfelem. Jak na razie wszyscy uprawiamy mniejszą lub większą „partyzantkę”, a nasze działania są rozproszone. Jednym słowem: brak nam pieniędzy takich, jakie mają agresywne organizacje i partie państwowców. Nasze słuszne idee wciąż nie triumfują, gdyż nie mamy siły finansowego przebicia oraz dostępu do kanałów, którymi można by dotrzeć do mas.

Czy więc powinniśmy naśladować PiS i znaleźć swoich własnych oligarchów, którym obiecamy wielomiliardowe kontrakty, aby nie być skazanym na dominację PO i jej Kulczyków? Niekoniecznie. Po pierwsze, jako libertarianie nie możemy nikomu składać obietnic łatwych zysków odnoszonych przy pomocy państwa – z tym przecież walczymy. Możemy za to przekonywać ludzi z głębokimi portfelami, że wspieranie i afiliowanie się przy którejś z wiodących dziś partii to droga donikąd. Możemy przekazać im, że ich przedsięwzięcia mają szansę na o wiele trwalszy fundament, jeśli wesprą libertarian, a nie jedną z partii, które są w stanie zapewnić jedynie karuzelę u sterów władzy.

Pewną szansę na przeciągnięcie przedsiębiorców na swoją stronę daje również ceniona przez wielu z nas ekonomia austriacka, która doskonale obrazuje pomyślne konsekwencje zaprowadzenia bezpaństwowego libertariańskiego ładu. W proponowanym przez nas systemie społecznym ekonomiczny sukces odnosiliby przecież tylko najbardziej utalentowani, a nie spotykający się z politykami w „Sowie i Przyjaciołach”.

Nie oznacza to oczywiście, że libertarianie powinni zabiegać jedynie o poparcie zamożnych, lecz nowa strategia PiS pokazuje nam wyraźnie, że nie przemyślawszy dobrze naszych relacji z biznesem, możemy bardzo długo funkcjonować na obrzeżach opinii społecznej bez jakichkolwiek sukcesów w walce o rząd dusz.

comments powered by Disqus

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress