Poznaj Wierę Kiczanową, działaczkę rosyjskich libertarian
Autor: Zenon Evans
Źródło: reason.com
Tłumaczenie: Jan Maria Talar
Korekta: Aleksander Rozbiewski, Adrian Łazarski
Źródło grafiki: reason.com
Wywiad przeprowadzono w 2013 r.
Rosja nie słynie z optymizmu czy libertarianizmu, lecz Wiera Kiczanowa wierzy, że da się to zmienić. Jest libertariańską aktywistką i dziennikarką w kraju, w którym obie grupy są traktowane przez władzę z niechęcią i ma zeznania z zatrzymań policji, które to potwierdzają. Ledwie 22-letnia Kiczanowa została zatrzymana przez policję co najmniej pięć razy. Z eklektycznym połączeniem: jaskrawych ubrań, sakiewki pełnej politycznych przypinek i okularów o grubych oprawkach pasuje do roli zbuntowanej nastolatki. Mimo niepopularnych poglądów jest funkcjonariuszem publicznym dzielnicy Moskwy – Jużnoje Tuszyno. Została członkiem rady miejskiej podczas wzrostu aktywności opozycji w roku 2012.
W czerwcu Kiczanowa przyleciała do Waszyngtonu, by odebrać odznakę Democracy Award za jej działalność na rzecz promocji wolności. Miałem szansę porozmawiać z nią o jej działalności i o ryzyku z nią związanym.
Reason: Jak zaczęła się twoja przygoda z libertarianizmem?
Kiczanowa: Miałam chłopaka libertarianina. To on polecił mi książkę Atlas zbuntowany Ayn Rand, po czym zajrzałam do paru tytułów, napisanych przez zwolenników austriackiej szkoły ekonomii. Wiedziałam o istnieniu grupy określającej się Libertariańską Partią Rosji. Wtedy działali jako niezależna organizacja. Stanowili grupę działaczy akademickich, którzy pewnego razu spotkali się w Liberty School, zorganizowanej przez Cato Institute w Georgii[1] i to właśnie wtedy dołączyłam do nich.
Reason: Jaki jest aktualny stan libertarianizmu w Rosji? Jakie organizacje tworzą się wokół tej idei?
Kiczanowa: Libertariańska Partia Rosji przekształciła się w partię. Kiedy do niej dołączyłam, pierwszy kongres odbył się przy udziale 20 osób. Trzeci przyciągnął około setki, a teraz mamy nawet 500 członków partii. Z pewnością jest nas więcej, jednak głównym problemem jest natura libertarian. To ludzie, którzy wolą nie parać się z działalnością partyjną – nie znoszą wszelkich objawów kolektywizmu i uważają, że partia to nie miejsce dla nich. Libertarianie to indywidualiści. Ruch wolnościowy w Rosji dzieli się na dwa odłamy: pracowników akademickich i aktywistów. Ten pierwszy istnieje znacznie dłużej, ponieważ w przeszłości działało parę think-tanków i stron internetowych, które łączyły ludzi o poglądach liberalnych, jednak to my zrozumieliśmy, że należy wcielić nasze pomysły w życie i spędziliśmy sporo czasu, przekonując ludzi do naszych poglądów. Gdy działamy samotnie, łatwiej jest władzy odebrać nam wolności i utrudniać aktywność polityczną.
Reason: Czy prawo dopuszcza tworzenie partii politycznych? Czy Partia Libertarian jest oficjalnie uznana przez władze?
Kiczanowa: Jesteśmy w trakcie procesu rejestracji. W ubiegłym roku zliberalizowano prawo dotyczące partii politycznych. Wcześniej wymagane było zebranie 15 tysięcy działaczy, teraz wystarczy 500, by zarejestrować partię. Ostatni kongres odbył się w marcu, a we wrześniu oczekujemy ostatecznej odpowiedzi. Gdy otrzymamy potwierdzenie, nasi kandydaci, obecni w ponad 50 regionach, będą mogli startować w wyborach lokalnych.
Reason: Czy dzięki liberalizacji prawa powstały inne partie?
Kiczanowa: Tak, powstało ich wiele, ale szczerze mówiąc – są w większości bezideowe. Po dużej fali protestów w ubiegłym roku, wielu obywateli zaangażowało się w politykę. Niestety większość partii opozycyjnych ma populistyczny format. Nie da się z nimi dyskutować o sprawach ekonomii, służby zdrowia, wojska czy wolności słowa, bo rosyjska polityka nie bazuje na ideologii. Jedynie partie skrajne, takie jak my, czy komuniści z drugiej strony więcej mówią o ideach politycznych.
Reason: Czy są jakieś ugrupowania z którymi możecie utworzyć koalicję? Czy podjęlibyście współpracę z Liberalno-Demokratyczną Partią Rosji lub Sprawiedliwą Rosją?
Kiczanowa: Musimy współpracować z innymi ugrupowaniami, ponieważ rosyjska opozycja jest mocno zróżnicowana. Jeśli poszukasz zdjęć z naszych największych zjazdów, zobaczysz czerwone flagi nacjonalistów, trochę pomarańczowych, jak i nasze, z symbolem orła. Jest parę pomysłów, które popiera cała opozycja, ale wspomniane przez ciebie partie, funkcjonujące w parlamencie od wielu lat, nie są traktowanie jako prawdziwa opozycja, więc nikt z uczestników protestów na Placu Bołotnym nie współpracuje z nimi.
Reason: Co czyni Rosjanina libertarianinem?
Kiczanowa: Rozmawiałam o tym z Kakhą Bendukidze, gruzińskim ekonomistą który był odpowiedzialny za ich słynne reformy. Powiedział, że Rosjanie są w głębi duszy libertarianami. Sądzę, że Rosjanie mają mniej szacunku do władz, niż ludzie z zachodu, ze względu na naszą historię. Niewielu z naszych władców miało uznanie społeczne. Przykładowo jeżeli popierasz ideę libertarianizmu w Unii Europejskiej i powiesz słuchaczom, że władze zabierają im pieniądze, to dostaniesz odpowiedź, że rząd buduje drogi i zapewnia inne dobra, których potrzebuje społeczeństwo. W Rosji nikt nie wie, gdzie lądują pieniądze płacone w podatkach. To, że nasze pieniądze są kradzione, widać coraz wyraźniej. Aleksander Nawalny został dziś skazany za parę oskarżeń korupcyjnych. W Rosji każdy widzi szkodliwy wpływ rządu.
Reason: Czy mówiąc o libertarianizmie, znajdujecie posłuch wśród słuchaczy?
Kiczanowa: To zależy z kim rozmawiamy. Podchodzimy indywidualnie do każdej grupy społecznej. Na przykład mówiąc o reformie wojska, zapraszamy poborowych i matki żołnierzy. Na dyskusję o wolności słowa zapraszamy dziennikarzy. Jeszcze parę lat temu problemem była nieznajomość pojęcia “libertarianizm” przez szerszą publikę, na szczęście to już się zmieniło dzięki naszym działaniom. Teraz należy pójść dalej, bo libertarianizm wciąż jest uznawany przez ludzi za anarchię dla bogatych. Uważa się, że jesteśmy aktywistami wielkiego kapitału, że reprezentujemy interesy oligarchów. Tłumaczymy, że chcemy chronić wolności każdego człowieka, że w idei wolności nie chodzi o majątek, ale o możliwość korzystania ze swojej własności i pracy niezależnie od tego, ile jej się posiada.
Reason: Co Rosjanie uważają o kapitalizmie?
Kiczanowa: Społeczna wizja kapitalizmu została podważona przez reformy rynkowe w latach dziewięćdziesiątych, po upadku ZSRR. Większość ludzi była zawiedziona sposobem przeprowadzenia zmian oraz tym, że faworyzowały oligarchów. Najtrudniejszym zadaniem na teraz jest wyjaśnienie społeczeństwu, że oligarchia nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem, lecz wiąże się z wpływem rządu na rynek.
Reason: Wspominałaś o swoim podziwie dla reform gruzińskich, a w innych wywiadach także dla Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie. Co jest dla ciebie takie ważne w tych przemianach?
Kiczanowa: Te przykłady pokazują, że jest nadzieja na zmianę systemu bez rozlewu krwi i wojny domowej. Wszyscy popierający reżim putinowski mówią, że protesty doprowadzą do rozlewu krwi na ulicach i śmierci wielu ludzi. Dziś poinformowano nas o skazaniu Nawalnego – jest to smutna informacja, ale tym razem ludzie wyszli na ulicę, nie bacząc na pozwolenie władz. Jest rzeczą dziwną i absurdalną, że musimy pytać władzę o zgodę na protesty. Bez oficjalnego pisma z urzędu miasta nie ma miejsca na taką manifestację, lecz dziś ludzie zrobili to, nie pytając o pozwolenie. Sądzę, że takie akcje powinny się odbywać już wiele lat temu. Być może nie byłoby wtedy skazania Nawalnego, Pussy Riot i wprowadzania restrykcyjnych ustaw.
Reason: Jak wygląda cenzura w mediach?
Kiczanowa: Mamy parę niezależnych mediów w Rosji, ale jeśli pamiętasz krucjaty Putina przeciwko nim – pierwszą rzeczą, którą zrobił po dojściu do władzy, było zamknięcie NTV. Była to najpopularniejsza stacja telewizyjna w latach dziewięćdziesiątych. Ludzie wyszli na ulicę – nie brałam w tym udziału, ale mój tata poszedł ze mną, żebym podpisała petycję w tej sprawie. Miałam wtedy dziewięć lat. Była to moja pierwsza działalność obywatelska. Oficjalnie powiedziano, że NTV zamknięto z powodów finansowych i teraz to działa tak samo. Nie ma aktywnej cenzury, ale dziennikarze, którzy zbyt ostro krytykują rząd, mają problemy ze znalezieniem pracy. Każdy wie, że właściciele stacji telewizyjnych dostają rozkazy z Kremla, choć nikt nie mówi tego na głos.
Takie rzeczy nie dzieją się codziennie, lecz lista zamykanych stacji i zwalnianych dziennikarzy wciąż rośnie. Niektórzy z nich emigrują tak jak Oleg Kaszyn, który został dotkliwie pobity trzy lata temu. Wciąż mamy wolne media, jednak głównie w sieci. Dzięki temu obywatele z dużych miast mogą otrzymywać świeże wiadomości, lecz większość Rosjan czerpie informacje z telewizji, gdzie dominuje propaganda. W niektórych regionach Rosji nie ma nawet jednej prywatnej stacji. Przed wejściem nowej, kontrowersyjnej ustawy, publika jest traktowana materiałami propagandowymi – odkąd weszła w życie ustawa dyskryminująca homoseksualistów, nie można pisać bezkrytycznie o gejach i lesbijkach, bo jest to uważane za propagandę szkodliwą dla dzieci, za co obowiązują wysokie kary pieniężne. Przed wejściem tej ustawy puszczano w telewizji dokument o wielkim, szkodliwym lobby homoseksualnym, o zasięgu światowym, które niszczy tradycyjne wartości.
Reason: Czytałem, że byłaś raz aresztowana i aż pięć razy zatrzymana przez policję za swoją działalność. Czy od czasu wyborów miałaś “konflikty” z prawem?
Kiczanowa: Nie.
Reason: Czy to z powodu tego, że ograniczyłaś swoją działalność?
Kiczanowa: Pracuję dla Slon.ru, niezależnego portalu. Na wszystkie wydarzenia przyjeżdżam jako dziennikarka, używam oficjalnej legitymacji prasowej.
Reason: Gdy rozmawiałaś z Andrejem Illarionowem, byłym doradcą Putina ds. gospodarki, powiedział, że działalność polityczna w Rosji jest niebezpiecznym zajęciem. Czy to stwierdzenie jest prawdziwe? Jeżeli tak, to jak się czujesz w tak niebezpiecznej pracy?
Kiczanowa: Rok temu zorganizowaliśmy wiec przed zaprzysiężeniem prezydenta Putina. Wkrótce 27 ludzi zostało zatrzymanych i oskarżonych o organizację zamieszek. Te zatrzymania nie zostały wykonane jednego dnia i dotyczyły zwyczajnych Rosjan, nie należących nawet do organizacji politycznych – to miał być sygnał, że Putin może wsadzić do więzienia każdego – nawet za pokojową działalność.Wywoływało to powszechny strach, gdyż nigdy nie było wiadomo kto będzie następny. Dochodziło do tego w każdą środę, przez okres dwóch miesięcy. Czasem było tak, że otwierałeś swojego Tweetera i jeden z twoich znajomych pisał, że skontaktowali się z nim oficerowie śledczy w celu przeszukania domu – wtedy wiedziałeś, że kolejna osoba trafi do więzienia.
Reason: Co możesz zdziałać jako członek rady miejskiej?
Kiczanowa: Prawie nic, ponieważ system władzy w Moskwie jest mocno scentralizowany. Reprezentanci są wybierani przez społeczeństwo, lecz nie mają realnej władzy. Wszystkie główne decyzje, łącznie z decyzjami w sprawie wydatków publicznych, podejmowane są przez osoby z administracji miejskiej. Stworzyliśmy sieć niezależnych radnych, z wielu okręgów, o zróżnicowanych poglądach, lecz jednym celu – decentralizacji władzy. Chcemy większej władzy w rękach, wybranych przez społeczeństwo, rad miejskich. Teraz głównym wyzwaniem jest zapewnienie większej przejrzystości działań rady, chociażby poprzez pisanie blogów i zapraszanie dziennikarzy na jej sesje.
[1] Przypis redakcji: Być może to wydarzenie odbyło się w Gruzji (po ang.: Georgia). Niestety, nie byliśmy w stanie tego ustalić, za co przepraszamy.