Paternalizm libertariański – Quo vadis, libertas?
Nasi potomkowie będą się dziwić naszej ignorancji wobec rzeczy tak oczywistych – Seneka
Libertarianizm jest ideą, która postuluje ograniczenie, a w skrajnych przypadkach, w zależności od koncepcji, zniesienie kontroli rządu nad poczynaniami obywateli. Jednostki mają prawo do decydowania o sobie i swojej własności, mogą do woli realizować swoje interesy nie naruszając przy tym interesów innych. Zgodnie z tym postulatem, ludzie mogą sami decydować w co się ubierać, co pić, czym się odżywiać i z kim zawierać znajomości. Nikomu nic do tego. Libertarianizm podkreśla swobody i wolności jednostek, które z przekory, osobistych pobudek bądź niechęci nie chcą tych kwestii powierzyć państwu i rządowi.
Niemniej jednak co zrobić, kiedy ludzie nie chcą sami o sobie decydować i wolą zdać się na kogoś w ich rozumieniu bardziej kompetentnego? Tak jak mówi się o zawodności mechanizmów rynkowych, tak też wspomina się o niekompetencji jednostek w podejmowaniu korzystnych dla siebie posunięć.
Amerykański ekonomista Richard Thaler [1] wprowadził pojęcie, które wyjaśnia tego rodzaju zachowanie – wywołało ono szereg kontrowersji i dyskusji w środowisku wolnościowym, a rzecz dotyczy tzw. paternalizmu libertariańskiego.
Wprowadzone przez Thalera pojęcie z pozoru przypomina zwyczajny oksymoron, coś na wzór zwrotów: ciepły lód, zimny ogień.
Paternalizm oznacza, że ktoś lub coś wie lepiej od nas, co jest dobre i pożądane.
Libertariański zaś oznacza, że może on [paternalizm] mieć mimo sprzeczności wolnościowy charakter i decyzyjność ostatecznie należeć może do jednostki.
Thaler przedstawił ciekawy problem: czy w dobie niedostatecznej informacji ludzie sami będą rezygnować ze swobody wyboru? [2] Legitymizując działalność regulacyjną państwa w obawie przed tym, że sami nie są dostatecznie racjonalni i doinformowani, aby podjąć właściwą decyzję.
Cass Sunstein, behawiorysta ekonomiczny, współpracownik Thalera, sugeruje, że najnowsze badania i eksperymenty w tej sprawie pozwoliły jednoznacznie stwierdzić, że ludzie nie są do końca rozsądni, stąd też, jak się nasuwa, ktoś lub coś musi wskazać im drogę postępowania i samokontroli, które w końcowym rezultacie będą sprzyjać dobru wspólnemu.
Założenie to zwane paternalizmem libertariańskim miękkim nie chce docelowo pozbawiać ludzi wolnego wyboru, chce natomiast wskazać właściwą drogę postępowania spośród ilości zaoferowanych wyborów. Innymi słowy przy całej palecie możliwych rozwiązań, wskazuje się te najbardziej pożądane.
Pomysł intrygujący – jednostki być może w wielu przypadkach rzeczywiście nie potrafią stwierdzić, czy np. Big Mac lub Whopper są dobrym i zdrowym jedzeniem, które należy spożywać ze znaczną częstotliwością. Libertarianizm uznaje, że wolny wybór w tej kwestii jest wartością nadrzędną, natomiast skutek niezdrowego jedzenia np. otyłość, jest wypadkową podjętej decyzji. Prostota i szlachetność libertariańskiej argumentacji wydaje się oczywista.
W ciekawej publikacji „Nieoczywistości” ekonomista Gary Becker [3] wskazuje jednak na pewien problem: „wyobraźmy sobie jednak palacza targanego wewnętrznym konfliktem między silniejszym ‚ja’, które chce rzucić palenie, a ‚ja’ słabszym, które każe zapalić, ilekroć pojawia się pokusa, na przykład w sytuacjach towarzyskich. Ostatecznie słabsze ‚ja’ nie powstrzymuje od palenia, bo ma ograniczoną władzę” [4].
Zaproponowane rozwiązanie oznacza, że trzeba zwiększyć kontrolę nad decyzją takiej jednostki, której skonfliktowane ‚ja’ nie jest w stanie ocenić sytuacji z korzyścią dla siebie samej. Efekt? Wysokie opodatkowanie wyrobów tytoniowych lub też w skrajnym przypadku, wprowadzenie całkowitego zakazu palenia [5]. Wymarzony precedens dla osób popierających państwowe ingerencje w życie obywateli. Gdyby zapytać postronnych palaczy, czy chcieliby pomocy ze strony instytucji lub też ustawy, z pewnością wielu odpowiedziałoby twierdząco. Mogą bowiem otrzymać przynajmniej teoretycznie pomocną dłoń w walce z nałogiem. Becker na poparcie tej tezy przytacza ankiety, jakie przeprowadzono wśród palaczy w kilku stanach. Czy rzeczywiście palacze będą wywierać presję na określone organy, aby podniosły opodatkowanie papierosów? Bardzo wątpliwe. Myślenie w takich kategoriach otwiera niebezpieczną furtkę do zwiększania rządowej kontroli. Mechanizm raz puszczonych w ruch nie dałby się zatrzymać.
Gdyby ankiety i badania wykazały, że palacze w rezultacie nie chcą wprowadzenia ograniczeń i ”pomocy” ze strony rządu, wówczas administracja państwowa mogłaby uznać, że ludzie ci nie są do końca świadomi co jest dla nich dobre, i pomimo sprzeciwu, należy im tę pomoc bezzwłocznie zagwarantować.
Libertarianizm nie godzi się na takie rozwiązania, nie dlatego, że uznaje wolny wybór jednostek za najbardziej optymalny i nie pozbawiony błędów, lecz dlatego, że prawa wyboru wynikają z wolności dysponowania swoją osobą i to niezależnie od przyjętych odgórnie kryteriów pożądanych zachowań. Popełnianie błędów jest efektem wyboru, a ponoszenie konsekwencji za złe decyzje nie jest przez libertarian w jakiś szczególny sposób piętnowane.
Z libertariańskiej perspektywy wszelkie analizy społeczne wywodzą się metodologicznie z indywidualizmu, a więc z zasady, że to jednostka podejmuje określone działania [6]. Idea wolnościowa zezwala więc na popełnianie błędów w nadziei na to, że ludzie sami są w stanie znaleźć satysfakcjonującą ich drogę prowadzącą w ostateczności do samospełnienia. W konsekwencji możliwość dokonywania wyborów, czy to złych, czy dobrych – jak zauważa Becker – wykształca w jednostkach samodzielność i przydatne kompetencje [7]. Odbierając wybór zabija się ducha zaradności.
Zastanówmy się na przykładzie: Szacuje się, że w 2050 r. medycyna osiągnie taki stopień zaawansowania, że pacjent będzie mógł poznać pełną treść swoich genów, a lekarz go prowadzący będzie w stanie stwierdzić, po analizie genomu, na jakie choroby ów pacjent umrze. Wówczas lekarz będzie mógł za zgodą pacjenta wdrożyć skuteczniejszą terapię [8]. Piękne! Pytanie dla kogo tego rodzaju wiedza będzie bardziej użyteczna – dla pacjenta, czy dla rządów i np. instytucji ubezpieczeniowych? W jakim kierunku instytucje mogłyby ją wykorzystać? Czy mając wiedzę człowiek zadbałby o siebie? Czy sam dobrowolnie oddałby się w ręce lekarzy i organów, które chciałyby mu w ich dobrze rozumianym interesie pomóc?
Behawioryści są też zgodni co do tego, że człowiek, który przez większość swojego życia podlegał odgórnym i narzuconym restrykcjom, karmiony określoną informacją, w perspektywie dłuższego czasu pozbawiony zostanie zdolności do podejmowania samodzielnych decyzji. Wyhodowany zostanie człowiek zdany na kaprys władzy.
Thaler i Sunstein zgodnie argumentują, że rząd, który zamierza wpływać na określone decyzje obywateli, powinien promować wolne rozwiązania, z informacyjnym naciskiem na te właściwe. Czy jednak ”właściwe” są właściwe? Nie jest do końca jasne, gdzie przebiega granica między tzw. miękkim a twardym paternalizmem libertariańskim. Pierwszy mówi o pośrednim wpływie rządu, drugi o bezpośrednim. I tutaj tkwi problem.
Różnica jest w istocie czysto arbitralna, zwłaszcza w świadomości samych obywateli, którzy z jednej strony mogą oczekiwać pomocnej dłoni ze strony rządu, z drugiej zaś zastanawiają się, dlaczego ktoś narzuca im, ile mają spożywać kalorii, lub też dlaczego nie mogą w spokoju wypalić jointa z marihuaną.
Zdanie się na urzędników nie rozwiązuje problemu, bowiem podlegają oni takim samym mechanizmom poznawczym jak omawiani palacze czy zjadacze hamburgerów. Paternalizm libertariański jest więc próbą połączenia swobody wyboru i państwa opiekuńczego. Ten konstrukt sugeruje, że rząd nie musi narzucać rozwiązań bezpośrednich, a jedynie wystarczy mu sugestia i promowanie pewnych pożądanych zdaniem rządu zachowań.
Konsekwentny libertarianin nie może podjąć się próby pogodzenia tych dwóch, mimo wszystko wykluczających się kwestii. Nie chce też scedowania problemu na urzędnicze barki. Dlaczego? Ano dlatego, że posunięcia tego rodzaju w dłuższej perspektywie czasu są niebezpieczne, otwierają bowiem przyczynek do stopniowego zwiększania regulacji, ograniczeń i zakazów, które w końcowym etapie wdrażania okażą się bez wątpienia opresyjne.
Do tego problemu jeszcze powrócimy.
Autor: Karol Gajewy
[1] Zainteresowanym polecić można stronę Thalera: http://faculty.chicagobooth.edu/Richard.Thaler/index.html
[2] R. Thaler, Libertarian Paternalism is not an oxymoron, University of Chicago Law Review 2003.
[3] Gary S. Becker zmarł 3 Maja 2014 r.
[4] G.S. Becker, R. Posner, Nieoczywistości, Wyd. Wolters Kluwer business, Warszawa 2013, s. 162.
[5] Tego rodzaju projekty już dawno są przez rządy wielu państw wdrażane np. zakaz palenia w miejscach publicznych. W Polsce zakaz obowiązuje od 15 listopada 2010 r.
[6] Zob. D. Boaz, Libertarianizm, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2005, s. 129-139.
[7] G.S. Becker, R. Posner, Nieoczywistości, Wyd. Wolters Kluwer business, Warszawa 2013, s. 162.
[8] R. Dawkins, Kapłan diabła, wyd. Helion, Gliwice 2014 s. 145-146.