Paranoje hoplofobów
Jedna z nielicznych form kontroli broni, którą uważam za faktycznie zdroworozsądkową – uczenie dzieci profesjonalnego i bezpiecznego posługiwania się nią już od najmłodszych lat [1] – jest zarazem jedną z tych propozycji, której żaden aktywista należący do lobby rozbrojeniowego nigdy w życiu nie zaakceptuje. I żeby dodatkowo organizować takie kursy w szkole, podczas godzin lekcyjnych? Nie dysponuję dostatecznie bogatą wyobraźnią, by sobie zwizualizować to święte oburzenie i larum, jakie podniosłoby się z powodu samego tylko zasugerowania takiej możliwości.
Jednak nie zawsze i nie wszędzie tak było. Cytowany w innym miejscu David Kopel pisał:
Przez większą część amerykańskiej historii nie obowiązywały żadne specjalne zakazy regulujące kwestię posiadania broni na terenie placówek szkolnych. Dla uczniów nie było wcale czymś wyjątkowym przyniesienie broni do szkoły, trzymanie jej w szafce pod kluczem tudzież w samochodzie, żeby później po zajęciach pójść z nią na strzelnicę albo na polowanie. Kiedy Antonin Scalia dorastał w Nowym Jorku w latach pięćdziesiątych, jako członek szkolnej drużyny strzeleckiej zabierał ze sobą karabin do metra w drodze do szkoły.
Przypadek sprawił, że w trakcie robienia riserczu do wpisu o Krajowym Systemie Sprawdzania Niekaralności Nabywców Broni (The National Instant Criminal Background Check System, w skrócie NICS – w tym roku reżim regulacyjny ustanowiony przez Clintona obchodzi 20 rocznicę swojego istnienia) natrafiłem na absolutnie bezcenny artykuł wydrukowany w połowie poprzedniego stulecia (1956) i opublikowany na łamach magazynu Life – Old-School Gun Control: Portrait of Firearm Safety in Rural Indiana. Tak bardzo spodobały mi się zamieszczone w nim fotografie z epoki, że postanowiłem podzielić się znaleziskiem. Zwróćcie uwagę na miny tych dzieciaków oraz malującą się na ich twarzach, niczym niezmąconą fascynację; wszystkie one tkwią w błogim stanie nieświadomości, w którym i ja byłem kiedyś pogrążony, biegając po podwórku z zabawkowym Winchesterem. Nikt mi jeszcze wtedy nie wytłumaczył tak błyskotliwie jak poseł Dziewulski, że broń to zło, od którego powinienem trzymać się na dystans.
Zabawny jest asekuracyjny komentarz od redakcji, napisany w trosce o dobre samopoczucie współczesnego, statystycznego Jankesa z Północy, zamieszkującego jedną z tamtejszych enklaw ideologicznej nienawiści do broni:
Zdajemy sobie sprawę, że dla niektórych czytelników oglądanie na jednym zdjęciu broni i dzieci w pomieszczeniu klasowym może być niepokojącym doświadczeniem – nawet jeśli zdjęcia te zrobiono kilkadziesiąt lat temu i dokumentują one proces przyswajania przez uczniów pochodzących z terenów wiejskich podstaw bezpiecznego posługiwania się bronią. Naszym zamiarem nie jest prowokacja, ale ukazanie szerszego kontekstu oraz stonowanie ogólnokrajowej debaty nt. broni i przemocy z jej użyciem. [NOTE: LIFE.com is aware that encountering images of guns and children in a classroom might be distressing to some readers — even if those images were made decades ago and depict an adult instructing schoolkids in a rural community in the proper and safe use of firearms. Our intention is not to incite, but to add context and nuance to the national dialog around guns, gun violence and gun safety in the United States.]
- 24 lutego 2012 – czteroletnia dziewczynka narysowała w szkole na lekcji na kratce papieru przedmiot imitujący swoim wyglądem broń; jej ojciec został aresztowany, a dziecko przesłuchane przez urzędników opieki społecznej;
- 29 sierpnia 2012 – aby pokazać (wypowiedzieć) własne imię w języku migowym, trzyletni Hunter (ang. hunter = myśliwy) układał dłonie w sposób przypominający pistolet; dyrekcja orzekła, że taki gest stanowi pogwałcenie szkolnych przepisów dot. bezpieczeństwa;
- 1 stycznia 2013 – sześciolatek zawieszony za złożenie rąk w kształt pistoletu;
- 1 stycznia 2013 – licealista zawieszony za umieszczenie tapety z wizerunkiem AK-17 na pulpicie swojego szkolnego laptopa;
- 19 stycznia 2013 – pięciolatka zawieszona z powodu “zagrożenia terrorystycznego” za rozmowę o “strzelaniu” przy pomocy pistoletu-maszynki do baniek mydlanych z wizerunkiem Hello Kitty;
- 24 stycznia 2013 – jedenastolatka otrzymała reprymendę i postraszono ją interwencją policji, bo przyniosła do szkoły “pistolet” z kartki papieru;
- 29 stycznia 2013 – pięciolatek zagrożony karą zawieszenia w prawach ucznia za zbudowanie pistoletu z klocków Lego na zajęciach pozalekcyjnych; co więcej, ten “recydywista” wcześniej ośmielił się ułożyć dłonie w kształt pistoletu;
- 29 stycznia 2013 – dwunastolatek rozmawiał o zabawkowym pistolecie na gąbkowe strzałki (Nerf gun) – niestety dla niego plotka o tym, że chłopak gadał o broni szybko rozniosła się po szkolnych korytarzach i w odpowiedzi dyrekcja wszczęła alarm, a budynek szkoły zamknięto na cztery spusty;
- 1 lutego 2013 – dziewięciolatek zawieszony za przyniesienie do szkoły breloczka do kluczy w kształcie zabawkowego pistoleciku o długości 5 centymetrów;
I na koniec prawdziwe kuriozum: 4 marca 2013 – siedmiolatek zawieszony za wygryzienie w ciasteczku kształtu przypominającego pistolet i “strzelanie” z niego… Medialny terroryzm w połączeniu z histerią hoplofobów wymaga pilnie jakiegoś naukowego opracowania.
__________________
[1] Katelyn Francis, bo tak nazywa się nastolatka z podlinkowanego filmiku, bronią palną włada lepiej niż 99 proc. dorosłych mężczyzn w Polsce (nie wyłączając funkcjonariuszy policji).