Kilka słów o zasadzie nieagresji – replika wobec Zwolinskiego
Autor: David Gordon
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Wojciech Pypkowski
Korekta: Aleksander Rozbiewski
Oryginalny tytuł to: „Zwolinski on the NAP”.
Matt Zwolinski, libertariański filozof polityczny i założyciel bloga Bleeding Heart Libertarians złożył zaskakującą propozycję. Sugeruje, że libertarianie powinni porzucić zasadę nieagresji (NAP). Zgodnie z zasadą nieagresji, „agresja przeciw człowiekowi, lub czyjejś własności jest zawsze zła, przy czym agresja oznacza użycie lub grożenie fizyczną przemocą”.
Zwolinski wysuwa sześć zastrzeżeń do zasady nieagresji, w szczególności przeciw jej interpretacji według Murraya Rothbarda. Zwolennicy tej zasady nie muszą się jednak martwić. Zastrzeżenia nie trzymają się kupy.
Zwolinski sugeruje że, wedle Rothbarda, nie powinno się wchodzić na cudzą posiadłość, by nakarmić trzyletnie dziecko, które właściciel terenu chce zagłodzić na śmierć. Głodzący dziecko nie jest agresorem, ale wkroczenie na jego ziemię jest agresją.
To bezsensowne. Głodzić kogoś, kto nie może odejść to morderstwo. Nie musisz kogoś dotknąć, by go zabić: nie ma żadnego specjalnego, libertariańskiego konceptu morderstwa, innego niż rozumianego powszechnie. Ponadto, nie możesz łamać ludzkich praw, nawet na swojej posesji. Rothbardiański libertarianizm nie jest doktryną wedle której każdy człowiek jest władcą absolutnym na swojej ziemi.
Zwolinski widzi kolejny defekt zasady nieagresji. Jeśli, jak sądzi Rothbard, przemysłowe zanieczyszczenia naruszają NAP, to czy wówczas nie jesteśmy zmuszeni konsekwentnie zabronić docierania najmniejszych nawet ilości dymu do czyjejś własności, jeśli tylko ta osoba zgłosi jakieś obiekcje? Ponadto, we wcześniejszym poście pyta: co jeśli ktoś oponuje przeciw trafianiu jej pojedynczymi fotonami – czy coś tak nieznaczącego powinno być uznane za szkodę? Zasada nieagresji, przyjęta ściśle, grozi zaburzeniem prawie każdej ludzkiej czynności. Gdyby Rothbard odpowiedział, że zanieczyszczenia poniżej pewnego poziomu nie są szkodą, dlaczego to on miałby decydować jakie są granice tej szkody?
Nie sądzę, by Rothbard wysnuł kiedykolwiek tak absurdalną tezę, jakoby to on miał decydować gdzie jest granica od której coś już jest szkodą. Raczej zauważył, że jest ona kwestią konwencji, ustanawianej według panujących konsensusów w społeczeństwie. Zwolinski popełnia tu częsty błąd libertarian. Zaprzeczają oni roli konwencji w dochodzeniu do rozwiązań, chyba że kwestia zostaje rozwiązana „naturalnie” – ustanawianie zasad traktuje jako kwestię absolutną. Zastrzeżenie Zwolinskiego co do ryzyka upada z tego samego powodu. Dlaczego zwolennik zasady nieagresji musi utrzymywać, że albo każde, najmniejsze nawet ryzyko szkody musi być zabronione, albo żadne? Po raz kolejny, to straszne słowo „konwencja” nie może zostać użyte. Czy też może uważa on, że to Rothbard je odrzuca? Pozostawmy Zwolinskiego, by poukładał swoje wątpliwości co do tego pytania.
Zwolinski nie myli się przez cały czas. Ma rację zaznaczając, że NAP nie mówi nam jakie prawa własności mają ludzie. Ma też rację, gdy twierdzi, że „agresja” w tej zasadzie musi być rozumiana tak, aby obejmować łamanie praw własności, tak samo jak bezpośrednie fizyczne ataki. Rothbard z pewnością rozumiał zasadę nieagresji właśnie w ten sposób. Ale czemu w takim razie, bezpośrednio przed wytknięciem powyższego, Zwolinski twierdzi, że zakaz oszustw wyklucza się z zasadą nieagresji, ponieważ oszustwo nie jest fizyczną przemocą? Czy to tak wiele oczekiwać, że zauważy on, że jego uwagi co do znaczenia słowa „agresja” nie zgadzają się z jego własnymi wątpliwościami co do oszustwa w relacji do zasady nieagresji?
Zwolinski kończy swój wywód sugerując, że zamiast zwalczać zgłoszone przez niego wątpliwości przez dodanie kolejnych epicykli (w znaczeniu: wewnętrznych wyjaśnień do definicji) do zasady nieagresji powinniśmy, niczym w przewrocie kopernikańskim, zrezygnować z założenia, że NAP jest środkiem etycznego wszechświata. Jego analogia kuleje: Kopernik pokazał alternatywę dla astronomii Ptolemeusza, a Zwolinski ogranicza się do zgłaszania obiekcji do istniejącej teorii. Swoją drogą, teoria Kopernika także zawierała epicykle.