Do zwolenników poboru
Autor: Wiktor Gonczaronek
Korekta: Zuzanna Skonieczna
Źródło grafiki: suwalki.wku.wp.mil.pl
Nie chodzi o to, żeby wróg zginął za swoją ojczyznę. Chodzi o to, żeby zginąć za swoją.
Pod tą parafrazą słów gen. Pattona mogliby się podpisać wszyscy zwolennicy przymusowego poboru. Wbrew temu, co sami o sobie mówią, ich postawa jest skrajnie antypatriotyczna i godna potępienia, nawet jeśli nie sprowadzi się jej do zwulgaryzowanego nacjonalizmu. Drodzy butni obrończy ojczyzny – ten felieton kieruję właśnie do Was.
Pomysł poboru można krytykować z dwóch pozycji: deontologicznych oraz utylitarystycznych. Osobiście uważam, że w zasadzie tylko te pierwsze dostarczają dostatecznie wielu powodów, dla których nie powinno być poboru. Skupię się jednak na tej drugiej grupie i wrócę do pierwszej pod koniec felietonu.
Każdemu młodemu patriocie zależy na tym, aby jego kraj przetrwał konflikt zbrojny. Przynajmniej teoretycznie. Chociaż – jakby się nad tym zastanowić – to niekoniecznie, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że zamiast w stronę profesjonalizacji i podnoszenia kwalifikacji żołnierzy, młodzi patrioci woleliby hodować mięso armatnie zupełnie nieprzydatne dla dzisiejszych doktryn prowadzenia konfliktów? IIWŚ się skończyła, Napoleon nie żyje, nie ma dziś masowych armii! Po to wprowadza się nowoczesne technologie, po to buduje się BSL, po to tworzy się technologię stealth, po to buduje się roboty dla pirotechników – żeby odsunąć człowieka od zagrożenia. Nowoczesne doktryny nie zakładają prowadzenia frontalnych szturmów, tylko wykorzystanie przewagi informacyjnej i technologicznej.
Wbrew pozorom podczas wojny w Zatoce Perskiej nie stosowano na masową skalę najnowocześniejszych środków rażenia.
Walczono orężem skonstruowanym w dobie zimnej wojny.
Czynnikiem, który znakomicie zwiększył skuteczność działań amerykańskich, nie był bowiem ogień, lecz informacja pozwalająca na jego skuteczne użycie. To właśnie zautomatyzowane, oparte na technologiach cyfrowych systemy wspomagania dowodzenia uczyniły z „Pustynnej burzy” pierwszą wojnę nowej epoki.[1]
Wy, drodzy specjaliści, wolicie posyłać na śmierć źle wyszkolonych trepów w garnkach na głowie, w bawełnianych, leciwych mundurach, używających zardzewiałych kałasznikowów, bo tak właśnie wyglądają ci, którzy uświadczyli poboru[2].
Tak swoją drogą, ciekaw jestem, czy to tak wyglądają ci prawdziwi mężczyźni, którzy dzięki wojsku „wyszli na ludzi”, bo jeśli ktoś rozumie przez to ciągnięcie za sobą sadła, to wojsko jest do tego celu niepotrzebne.
Nie da się wyszkolić w ciągu pół roku, roku, czy też 2 lat żołnierza, który będzie w stanie prowadzić sobie z tymi technologiami, zwłaszcza jeśli później ma mieć z nimi styczność tylko cyklicznie. Nie wystarczy pokazać komuś jak strzelać z kałacha, żeby móc powiedzieć, że ma się wyszkolonego żołnierza. Nawet nie wchodząc w szczegóły funkcjonowania poszczególnych elementów łączności, monitorowania pola walki, dowodzenia, zwiadu et cetera, powinniście mieć świadomość tego, że obsługa systemu obrony przeciwrakietowej to coś więcej, niż włączenie Windowsa.
Kolejnym argumentem, jaki miałby przemawiać za poborem, jest chęć nauczenia patriotyzmu. Bo w końcu z faktu, że czyjś dziadek walczył pod Monte Cassino, w oczywisty sposób wynika to, że nie powinno się krytykować poboru, prawda? Jak bardzo sami na siebie dostarczacie amunicji takimi stwierdzeniami? Czy przymusowa indoktrynacja przez sfrustrowanych kaprali wylewających swoje żale na poborowych jest najwłaściwszą metodą wpajania pozytywnych wartości? Pobór stosowany podczas wojny w Wietnamie miał znaczący wpływ na powstanie i rozwój ruchów hippisowskich, znajdujących się na kolizyjnym kursie z wartościami konserwatywnymi. Każde działanie niesie za sobą pewne konsekwencje i żadne próby życzeniowego myślenia na nic się nie zdadzą. Żeby było jeszcze śmieszniej – z utęsknieniem i romantyczną łezką w oku odwołujecie się do czasów, kiedy pobór był, czyli komunizmu, po czym macie czelność twierdzić, że ideologia ta jest Wam obca.
Idąc dalej w argumenty natury praktycznej – czy Wy czytacie cokolwiek oprócz Dmowskiego i własnych portali? Słyszeliście o czymś takim, jak wiadomości? Czy są Wam znane tak wysublimowane pojęcia jak gospodarka czy ekonomia? Patrząc na Wasze wyobrażenia o tym, jak wygląda konflikt, można odnieść wrażenie, że nie. Śpieszę zatem by wyprowadzić Was z błędu. W czasie wojny cała gospodarka nie staje w miejscu, czekając na koniec. Potrzebne są środki na jej prowadzenie, logistykę, żywność, odzież, broń, amunicja, części zamienne i wiele innych. Potrzebne są pieniądze na zakup tychże, które, jeśli nie w formie dobrowolnych zbiórek, są pobierane w postaci podatków. Kto odprowadza te podatki? Osoby, które na wojnę nie poszły. Powiedzcie mi – kto ma wcielić się w tę rolę? Intelektualista, który dostał swoją lekcję patriotyzmu od wyżej wspominanego kaprala? Nie wszyscy obywatele podczas konfliktu walczą na froncie – wbrew temu, co mogłoby Wam się wydawać.
Z tego prostego, ale jakże dla niektórych odkrywczego, faktu, iż tylko część osób jest kierowana do walki, zbliżamy się do arcyważnej konkluzji: w społeczeństwie istnieje podział pracy! Nie z każdego będzie dobry żołnierz. Jedynym powodem, dla którego jakiś imbecyl może rzeczywiście domagać się wcielenia nieszczególnie nadającego się do służby wojskowej intelektualisty, jest spełnienie swoich prymitywnych, sadystycznych perwersji. Jest to działanie tak kontrskuteczne, że aż dziw mnie bierze, że w ogóle trzeba o tym komuś przypominać, ale Wy, drodzy zwolennicy poboru, zdajecie się żyć w jakimś równoległym wszechświecie, gdzie zasady logiki nie obowiązują. Żądacie obniżenia jakości wojska przez zaciąganie do niego nieprzystosowanych do służby jednostek, z których żołnierzy nie będzie. Jednocześnie chcecie obniżenia zdolności do prowadzenia wojny przez odciągnięcie produktywnych jednostek od zadań, które wykonują efektywnie, czego skutkiem jest ich mniejsza zdolność do odprowadzenia środków finansowych na potrzeby działań wojennych, a tym samym mniejsza odporność społeczeństwa na wysiłek finansowy, jaki trzeba ponieść! Doprawdy, nie wiem, jak jesteście w stanie pogodzić psychologicznie te dwa sprzeczne postulaty – przymusowego poboru, oraz zwiększenia zdolności obronnych. No chyba, że jest to działalność dywersyjna V kolumny.
Co się zaś tyczy kwestii etycznych, to nie znajduję słów, które oddadzą moje obrzydzenie dla kolektywistycznej idei nacjonalizmu, który zaprzecza całemu dorobkowi naszej cywilizacji. Prawa naturalne, prawa człowieka, które wyrosły z naszej zachodniej chrześcijańskiej tradycji stoją w jawnej opozycji do wszelkiego kolektywizmu. To nasza cywilizacja pozwoliła na to, by jednostkę stawiać nad kolektywem. Zrzeszanie się członków społeczności to wspaniała inicjatywa, pod warunkiem, że dzieje się to dobrowolnie. Tylko w ramach lokalnych społeczności, których członkowie mają ze sobą kontakt, mogą powstać trwałe więzy oparte na wspólnych celach, ideach, historii. Nie stoicie ponad prawami moralnymi żeby zmuszać w imię swoich przekonań innych do bronienia ich, nie jesteście „rasą wyższą”, żeby usprawiedliwiać chęć brania ludzi w niewolę i okraszać to eufemistycznym mianem „poboru”! Niewolnictwo jest niewolnictwem, niezależnie od uprawianej przez Was ekwilibrystyki intelektualnej. Jeśli pozostawienie swoich bliskich, którzy z własnej woli poszli na front, jest zdradą, czynem godnym potępienia, to jak nazwiecie chęć zmuszenia kogoś do narażenia swojego życia w imię obrzydliwego kolektywizmu, jakim jest nacjonalizm?
Jestem ogromnie rozbawiony, gdy myślę o tym, jak doskonale radzicie sobie z łączeniem poparcia dla silnego państwa, mającego na celu wyzyskiwanie obywateli, z oburzeniem przejawianym w momencie kiedy wyzysk ten wygląda inaczej, niż sobie to wyobrażaliście… Możecie się kłócić, że komunizm jest ideologią dla Was obcą, ale dzielicie wspólne kolektywistyczne poglądy, więc ta parafraza pewnego cytatu będzie do Was idealnie pasowała: nie ma nic gorszego dla etatysty, niż żyć w kraju rządzonym przez etatystę, który nie jest jego przyjacielem.
Całą wiadomość do Was skierowaną można podsumować tymi słowami: Wy nie chcecie bezpieczeństwa, szczęśliwego społeczeństwa o silnych więzach między jednostkami i zdrowych podstawach moralnych. Chcecie wyzysku człowieka w imię ludzkości.
[1]http://www.rp.pl/artykul/83102.html
[2]https://www.facebook.com/406248962866552/photos/a.406378799520235.1073741829.406248962866552/463996580425123/?type=1&hc_location=ufi