A A +

Rozmowa z Republikanami: Inaczej wyobrażaliśmy sobie tworzenie nowej jakości w polityce

21 lutego 2014 Publicystyka, Wywiad

„O liderach list dowiadywaliśmy się z mediów. O ogłoszonych programach dowiadywaliśmy się z mediów. Tymczasowi koordynatorzy byli wybierani z łapanki. To wszystko nie napawa optymizmem. Tak się nie buduje formacji mającej przywrócić Polakom wiarę w prawdziwe zmiany” – mówią w rozmowie z Rafałem Staniszewskim działacze Stowarzyszenia Republikanie, Krzysztof Kowalski i Mariusz Kowalczyk.

To już potwierdzone. Jak podają od wczoraj media, Republikanie na czele z Przemysławem Wiplerem opuszczają Polskę Razem Jarosława Gowina.

Krzysztof Kowalski, Wiceprzewodniczący Komitetu Sterującego m.st. Warszawy Republikanie,  były koordynator PRJG w Wilanowie.

Krzysztof Kowalski, Wiceprzewodniczący Komitetu Sterującego m.st. Warszawy Republikanie, były koordynator PRJG w Wilanowie.

Krzysztof Kowalski: To daleko idące uproszczenie. Rzeczywiście, Przemysław Wipler i zdecydowana większość Republikanów z Warszawy oraz część osób z innych regionów Polski zdecydowała się ostatecznie nie przystępować do Polski Razem, która przecież formalnie istnieje od wczoraj. Natomiast jesteśmy przekonani, że w kilku miejscach (zwłaszcza na Śląsku) nasze koleżanki i koledzy będą stanowić o sile Polski Razem. Życzymy im samych sukcesów. Mieli szczęście trafić na pełnomocników, którym zależy na projekcie i kooperacji.

Dlaczego część z Was odchodzi – poszło o „jedynki” i stanowiska?

Mariusz Kowalczyk: Inaczej wyobrażaliśmy sobie tworzenie nowej jakości w polityce. Niestety czas pokazał, że nasze nadzieje okazały się płonne. Przychodziłem do partii, której główny lider, gdy odchodził z PO, wskazywał, że jego formacja stała się formacją urzędników i potrzebna jest oferta dla ludzi pracujących w prywatnym sektorze, przedsiębiorców, pracodawców. Taką organizację chciałem tworzyć, a tymczasem twarzami Polski Razem w Warszawie są właśnie urzędnicy. Coś tu nie gra.

Krzysztof Kowalski: Personalia są wtórne. Spójrzmy jak wygląda Platforma Obywatelska dzisiaj. W jej recenzji w pełni zgadzam się z Jarosławem Gowinem, ale nawet PO na swoim starcie podjęła próbę i przeprowadziła prawybory. Różnie to wyszło, nie wszystko było przemyślane, ale zamiast naprawić proces, postanowiono zakonserwować podział łupów w partii. Z czasem zaczęły się wojenki. Efekt widzimy – nikt tam nie myśli o programie czy reformach. Tak jak Jarosław Gowin uważam, że potrzebny jest powrót do tego, jaka miała być PO u zarania, ale chyba zabrakło odwagi. Nawet nie podjęto próby organizacji prawyborów na kandydatów europarlamentu. O liderach list dowiadywaliśmy się z mediów. O ogłoszonych programach dowiadywaliśmy się z mediów. Tymczasowi koordynatorzy byli wybierani z łapanki, mimo że można było zorganizować prezentacje i wybrać tego, kto daje większe szanse na rozwój partii w danej dzielnicy. To wszystko nie napawa optymizmem. Tak się nie buduje formacji mającej przywrócić Polakom wiarę w prawdziwe zmiany.

Ale po eurowyborach miały być wybory wewnętrzne w Warszawie. Mówi się, że mogliście poczekać i jeżeli faktycznie stanowicie ciekawą grupę i znaczącą siłę, mogliście je wygrać.

Krzysztof Kowalski: Możliwe, że w wielu miejscach tak będzie. Tylko że moim zdaniem nie ma czasu czekać. Pamiętam inauguracyjne spotkanie w Wilanowie, gdzie był jeszcze entuzjazm, choć również pewne uwagi. Ludzi interesował program, chcieli być włączeni w prace programowe, działać na rzecz lokalnej społeczności. Pamiętam wnioski i postulaty, które przesyłałem do „góry” i wiem, że żadne z nich nie zostały potem spełnione. Dlatego wydaje mi się, że w tej formule entuzjazm już się wypalił. Ludzie nie zobaczyli nowej jakości, potencjału na prawdziwe zmiany. Zmiana którą widzą to to, że zgrane twarze występują pod nowymi barwami. Nie o to chodzi. I chyba to nie dotyczy tylko potencjalnych aktywistów, ale również wyborców, co zresztą w skali kraju pokazują sondaże.

I co teraz z warszawskimi Republikanami?

Krzysztof Kowalski: Organizujemy cykl spotkań, gdzie Warszawiacy będą mogli dowiedzieć się „Jak płacić niższe podatki?” – już teraz, nie czekając na wybory. Organizujemy debaty z innymi środowiskami na temat wizji Warszawy. Będziemy inicjować nowe projekty na rzecz mieszkańców. Wierzę, że uwalniając w ten sposób naszą, powstrzymywaną oglądaniem się na PRJG energię i przywracając ducha z czasów powstania Republikanów, możemy z czasem przywrócić wiarę w nadchodzącą zmianę wśród obywateli. Zachęcić ich do aktywności publicznej i przywrócić ducha obywatelskości. To już będzie miara nie do powstrzymania i na to liczymy.

A w związku z wyborami do europarlamentu?

Mariusz Kowalczyk: Myślę, że na dniach się okaże. Część z nas będzie startować w PRJG, Jacek Sierpiński kandyduje z koalicji Demokracji Bezpośredniej, Libertarian i Piratów. Myślę też, że i Przemysław Wipler, i inni Republikanie, też spróbują swoich sił w wyborach.

Z Kongresu Nowej Prawicy?

Mariusz Kowalczyk, członek Komisji Rewizyjnej Stowarzyszenia Republikanie, Koordynator Klubu Republikańskiego Warszawa-Targówek

Mariusz Kowalczyk, członek Komisji Rewizyjnej Stowarzyszenia Republikanie, Koordynator Klubu Republikańskiego Warszawa-Targówek

Mariusz Kowalczyk: Mówi się trochę o tym, choć decyzje jeszcze nie zapadły. Sceptycy przywołują niekonwencjonalną ekspresję Korwin-Mikkego, ale warto jednak zauważyć, że jeśli JKM nie będzie jedyną znaną postacią komitetu wyborczego, to startując z niespotykanego wcześniej poziomu 4% poparcia, wynik kampanii może być naprawdę ciekawy. W Kongresie Nowej Prawicy jest wielu wartościowych ludzi, którym drogie są wspólne ideały cywilizacji łacińskiej, wolności, własności. Na przykład na Targówku Klub KNP działa bardzo prężnie, spotykają się regularnie. Mamy w planach spotkanie z nimi, poznanie się, rozmowę. Niestety, spotykają się w niedzielę, a jest to dzień tradycyjnie zarezerwowany. Niemniej jednak do takiego spotkania dojdzie raczej prędzej niż później. Może razem uda się nam np. zainicjować akcję społeczną na rzecz likwidacji z polskiego prawa odpowiedzialności karnej za słowo. W chwili obecnej jest to narzędzie kneblowania niepokornych, patrzących urzędnikom na ręce dziennikarzy, ale i zwykłych obywateli. Odpowiedzialność za słowo powinna się zawierać tylko w domenie prawa cywilnego. Myślę, że taki pogląd łączy wszystkich wolnościowców, niezależnie od formacji czy różnic, co daje podstawę do wspólnego działania.

Czy mówimy tu o kieleckim procesie muzyka propagującego w hmmm… niekonwencjonalny sposób teorie austriackiej szkoły ekonomii?

Mariusz Kowalczyk: Tak. Mówimy o Kelthuzie. Można uważać jego język za plugawy, przekraczający wszelkie normy. Możemy uważać jego muzykę za bezwartościowy jazgot. Może się nam ogólnie nie podobać i ranić nasze poczucie estetyki. Obrażeni przez niego, a obraża regularnie, mogą dochodzić roszczeń za naruszenie dóbr osobistych, ale nie ma powodu, by jego działalność artystyczna była oceniana w procesie karnym. Co więcej, ewentualne skazanie byłoby co najmniej dziwne w sytuacji gdy, w cudzysłowie, artyści kojarzeni z lewicą mogą przekraczać wszelkie granice i poczucie wrażliwości np. katolików. Pamiętamy wszyscy podobne performance z ostatnich lat. Jednym słowem, trudno teraz nie krzyknąć „Free Kelthuz”. Nie dla więzienia za słowo!

Dziękuję za rozmowę.
Rozmowę przeprowadził Rafał Staniszewski dla portalu wmeritum.pl. Udostępnione dla libertarianin.org przez Mariusz Kowalczyk.

fot. fb.com/wipler
fb.com/Republikanin.M.Kowalczyk,
fb.com/kowalskikrzysztofmichal

comments powered by Disqus

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress