A A +

Recenzja „Luna to surowa pani”

26 sierpnia 2015 Artykuły, Kultura

Autor: notbeinggoverned.com
Źródło: notbeinggoverned.com
Tłumaczenie: Wiktor Jędrzejewski
Korekta: Adrian Łazarski
Źródło grafiki: giantfreakinrobot.com

Ostatnio zacząłem czytać niektóre z prac Roberta A. Heinleina, niegdyś znanego jako „dziekan science fiction”. Jako anarchista, Heinlein często kwestionuje nasze prawa obywatelskie, pojęcie sprawiedliwości oraz systemy prawne. Z kolei jako pisarz, stworzył społeczności, które znalazły nowe rozwiązania dzisiejszych problemów. Heinlein nie czuł się ograniczony przez to, co było uważane za możliwe w granicach statusu quo. Jego przemyślenia na temat anarchii dostarczają mnóstwo pomysłów, które nowocześni anarchiści powinni rozważyć podczas przewidywania jak przejawiać się będą dobrowolne, cywilizowane stosunki międzyludzkie.

Heinlein w swojej powieści Luna to surowa pani dostarcza kilku nowych sposobów organizacji samorządów. Główny wątek stanowi historia ludzi zdobywających niezależność od rządu i walczących o uzyskanie niepodległości bez powtarzania błędów przeszłych rewolucji (bez tworzenia nowego i gorszego rządu). Mieszkańcy Luny (Księżyca) uzyskali wolność od Ziemian poprzez rozproszoną organizację, radykalne myślenie i pomoc świadomego superkomputera. Muszą jednak ciężko pracować nad utrzymaniem swojej społeczności i z trudem wywalczonej wolności.

Poniżej przedstawiono kilka fragmentów książki, które pokazują wiele niezwykłych koncepcji woluntarystycznych rządów oraz organizacji społecznej:

O pozytywizmie prawniczym i umowach:

„Ziemianin spodziewa się znaleźć prawo, spisane prawo, na każdą ewentualność. Ma nawet prawa odnośnie prywatnych spraw takich jak umowy. Serio. Jeśli słowo danego człowieka nie ma żadnego pokrycia, to kto by z nim zawierał umowy? Czyż nie ma on reputacji?”.

„Nie mamy praw. Nigdy nie były dozwolone. Mamy zwyczaje, ale nie są spisane ani egzekwowane. Można powiedzieć, że się samoegzekwują – po prostu tak musi być, zważywszy na okoliczności. Można powiedzieć, że nasze zwyczaje to prawa naturalne, ponieważ ludzie muszą się zachowywać tak, aby przeżyć”.

O morderstwie:

„Jeśli wyeliminujesz człowieka (zabijesz) w inny sposób niż poprzez samoobronę, musisz spłacić jego długi i utrzymywać jego dzieci. W innym wypadku nikt z tobą nie będzie rozmawiał, nikt od ciebie niczego nie kupi ani ci niczego nie sprzeda”.

O demokracji i prasie:

„Regulowana demokracja to wspaniała rzecz… dla regulujących… a jej największą siłą jest ‚wolna prasa’, gdzie ‚wolna’ oznacza ‚odpowiedzialna’, a regulujący definiują co jest ‚nieodpowiedzialne’”.

Najbardziej potrzeba „systemu przepływu wiadomości, który nie jest ograniczony przez jeden kanał”. „Lekkie ograniczanie wolności informacji jest w jednym worku z klasycznym przykładem bycia ‚lekko w ciąży’. Nigdy nie będziemy wolni, dopóki ktokolwiek kontroluje informacje’”.”.

O strukturze małżeństwa w społeczeństwie, które nie jest ograniczone tradycją:

Heinlein skupił się na „liniowych małżeństwach”, w których może być wielu mężów bądź żon, a kiedy jedno z nich umiera, małżeństwo jest kontynuowane (stąd liniowe). Heinlein zakłada, że takie małżeństwa rzadko się rozpadają. Pisze:

„Liniowe małżeństwo jest stabilniejsze z roku na rok, nabiera doświadczenia w sztuce wspólnego życia, aż idea rozstania jest niewyobrażalna. Potrzeba jednomyślnej decyzji wszystkich żon, aby rozwieść się z mężem – nigdy by do tego nie doszło. Najstarsza żona nigdy by nie dopuściła, aby to zaszło tak daleko”.

Zalety liniowych małżeństw opisywane przez Heinleina:

„stabilność finansowa, dobre życie rodzinne owocujące dziećmi; fakt, że śmierć małżonka, choć tragiczna, nigdy nie będzie tragedią porównywalną ze śmiercią członka tradycyjnej rodziny, zwłaszcza dla dzieci – po prostu nie mogą być osierocone”.

Główna matrona w tym związku, najstarsza żona, jest „mało skłonna do popełniania błędów, a jeśli już jakieś popełni, ma inne żony, które ją kontrolują. Samonaprawiające się małżeństwo jest jak maszyna z właściwym sprzężeniem zwrotnym. Dobre liniowe małżeństwo jest nieśmiertelne… najlepsza część każdego nie umiera”.

„Liniowe małżeństwo jest najmocniejszym możliwym sposobem na zachowanie kapitału i zapewnienie dobrobytu dzieci – dwie podstawowe funkcje społeczne każdego małżeństwa – w środowisku, gdzie bezpieczeństwo nie jest zapewnione ani kapitałowi, ani dzieciom, w inny sposób, niż zaprojektowany przez jednostki”.

O rządzie:

Heinlein ostatecznie rozważa powstanie nowego rządu oraz konstytucyjnej konwencji, zwołanej w celu ustalenia wszystkich szczegółów. W tym momencie oferuje parę pomysłów, które ilustrują możliwość dobrowolnych i bezpaństwowych rządów, oraz które nie są ideą organizacji rozwiązujących spory, tak powszechną w teorii nowoczesnego anarchizmu.

„Rząd jest niebezpiecznym służącym i okropnym panem. Teraz macie wolność – jeśli jesteście w stanie ją utrzymać. Ale pamiętajcie, że możecie ją stracić szybciej z waszego powodu, niż z powodu jakiegokolwiek tyrana. Poruszajcie się powoli, bądźcie niepewni, znajdźcie konsekwencje każdego słowa. Nie byłbym niepocieszony, jeśli ta [konstytucyjna] konwencja utrzymywałaby się przez dziesięć lat, zanim złożyłaby raport – ale byłbym przerażony, jeśli zajęłoby to wam mniej niż rok”.

„Nie ufajcie oczywistościom, podejrzewajcie tradycję… jako że w przeszłości nie wyszła dobrze na uciemiężaniu się rządami. Na przykład propozycja zwołania komisji do podzielenia Luny na kongresowe okręgi i ponownego mianowania ich od czasu do czasu, w zależności od populacji1”.

„To tradycyjna metoda; dlatego powinna być podejrzewana i uznana za winną, dopóki nie zostanie uniewinniona. Prawdopodobnie wydaje się wam, że to jedyna metoda. Z pewnością miejsce zamieszkania człowieka jest najmniej ważne. Okręgi mogą być formowane poprzez dzielenie ludzi względem zawodu, wieku, a nawet alfabetycznie lub nie muszą być dzieleni. Każdy członek może być wybrany bez okręgów – nie zaprzeczajcie temu, że kompletnie uniemożliwiłoby to wybranie jakiegokolwiek nieznanego człowieka; to właśnie może być najlepszą możliwą opcją”.

„Możecie nawet rozważyć mianowanie kandydatów z najmniejszą ilością głosów; niepopularni ludzie mogą was uchronić od nowej tyranii. Nie odrzucajcie tego pomysłu wyłącznie dlatego, że wydaje się niedorzeczny – zastanówcie się! W przeszłości rządy o dużym poparciu społeczeństwa nie były lepsze lub były nawet gorsze od jawnych tyranii”.

„Jednak jeśli rząd reprezentatywny okaże się waszym wyborem, to jest wciąż wiele sposobów, aby osiągnąć ten cel lepiej niż poprzez okręgi terytorialne. Przypuśćmy, że zamiast być wybieranym poprzez głosowanie, kandydat obejmowałby urząd dzięki petycji podpisanej przez wymagane minimum obywateli. Reprezentację miałaby wówczas przychylna mu część obywateli – nie byłoby rozczarowanej mniejszości, gdyż ci, którzy stanowiliby mniejszość w danym okręgu, mogliby swobodnie stworzyć inne petycje lub do nich dołączyć. Wszyscy byliby reprezentowani przez swojego kandydata. Człowiek z podwójną liczbą podpisanych petycji mógłby mieć podwójną ilość głosów”.

Kluczowe jest „unikanie chronicznej choroby rządu reprezentatywnego, rozczarowanej mniejszości, która czuje się pozbawiona głosu”.

Wyobraźcie sobie, że wszyscy członkowie Kongresu mogliby głosować na podstawie procentu populacji, która oddała na nich głos w poprzednich wyborach. Wybrani z poparciem rzędu 5% – typowa sytuacja w mniej istotnych wyborach – mieliby bardzo mało władzy. W efekcie Kongres dysponowałby głosem jedynie 20-30 procent społeczeństwa, a więc nie osiągnąłby kworum! Skutkuje to tym, że jeżeli społeczeństwo nie chce, aby rząd cokolwiek robił, to nie ma on możliwości działania!

„Cokolwiek czynicie, nie pozwólcie przeszłości być kaftanem bezpieczeństwa!”

„Zauważyłem propozycję, aby ten Kongres miał być dwuizbowy. Wspaniale – im więcej przeszkód w procesie legislacyjnym, tym lepiej. Jednak zamiast podążać za tradycją, proponuję utworzenie jednej izby legislacyjnej, zaś jedynym obowiązkiem drugiej byłoby odrzucanie ustaw. Pozwólmy legislatorom uchwalać prawa większością 2/3 głosów… podczas gdy izba odrzucania byłaby w stanie odrzucić każde prawo zaledwie 1/3 głosów. Absurdalne? Pomyślcie o tym. Jeśli ustawa jest tak słaba, że nie potrafi zebrać 2/3 poparcia, czy nie jest prawdopodobne, że będzie stanowić miałkie prawo? A jeśli prawo jest nielubiane przez 1/3, czy nie jest prawdopodobne, że byłoby wam lepiej bez niego?”.

„Pozwólcie mi zaprosić was, podczas spisywania waszej konstytucji, do przyjęcia wspaniałej cnoty negacji. Zaakcentujcie rzeczy negatywne! Niech wasz dokument będzie wypchany rzeczami, których rząd nie może uczynić. Żadnych armii poborowych… żadnej, nawet najmniejszej ingerencji w wolność prasy, słowa, poruszania się, zgromadzeń, wyznania, poleceń, komunikacji, zawodu… żadnego przymusowego opodatkowania”.

„Najbardziej obawiam się zdecydowanych zachowań ludzi trzeźwych i mających dobre intencje, przyznających rządowi władzę do robienia czegoś, co wydaje się konieczne”.

O podatkach:

Jeśli istnieje rząd, to musi być utrzymywany, prawda? W tym momencie w grę wchodzi przymus i kradzież, które niszczą ideę rządu chroniącego własność prywatną. Jednak Heinlein proponuje sposoby, które mogłyby pogodzić utrzymywanie rządu z wolnościowymi ideałami:

„Wiele sposobów przychodzi mi do głowy. Dobrowolne datki – takie, jakich używają kościoły, aby się utrzymać… sponsorowane przez rząd loterie, w których nikt nie musi uczestniczyć… lub, być może, wasz członek Kongresu powinien poszukać pieniędzy w swojej kieszeni i zapłacić za wszystko co trzeba; byłby to jeden ze sposobów na powstrzymanie rozrostu rządu ponad jego niezbędne funkcje, jakiekolwiek by one nie były i jeśli jakieś istnieją. Byłbym usatysfakcjonowany, gdyby zasada wzajemności była jedynym prawem; nie widzę sensu istnienia żadnego innego. Jednak jeśli naprawdę wierzycie, że wasi sąsiedzi muszą mieć prawa dla ich własnego dobra, dlaczego nie powinniście za to płacić? Błagam was – nie uciekajcie się do przymusowego opodatkowania. Nie ma gorszej tyranii od zmuszania człowieka do zapłaty za coś, czego on nie chce, wyłącznie dlatego, iż uważacie, że byłoby to dla niego dobre”.

„Musicie zrozumieć dylemat każdego rządu – i powód dla którego jestem anarchistą. Prawo do opodatkowania, raz przyznane, nie ma ograniczeń – trwa, aż zniszczy. Nie żartowałem, gdy wspominałem o szukaniu pieniędzy we własnej kieszeni. Być może nie jest możliwe pozbycie się rządu – czasem myślę, że rząd jest nieuniknioną chorobą ludzkości. Jednak być może da się utrzymywać go małym, zgłodniałym i nieszkodliwym – a czy można wymyślić lepszy sposób, niż zmuszenie rządzących do zapłaty za swoje antyspołeczne hobby?”.

Heinlein ostatecznie krytykuje tendencję rządów do kontrolowania wszystkiego poprzez nakazy i zakazy. „Sprawianie obowiązkowym wszystkiego, co nie jest zabronione, wydaje się leżeć głęboko w ludzkiej naturze”.

Zalecam wszystkim wolnościowcom i anarchistom lekturę książki Luna to surowa pani, aby poszerzyli swoją wiedzę na temat możliwości organizowania się społeczeństwa w naszej bezpaństwowej przyszłości.

1 Chodzi o zjawisko występujące w USA, gdzie rządząca partia w danym regionie zmienia przebieg granic okręgów wyborczych. Oficjalnie jest to powodowane zmianami wielkości populacji, a w rzeczywistości chodzi o ułatwienie sobie zwycięstwa podczas kolejnych wyborów – przyp. red.

 

comments powered by Disqus

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress