Bohaterowie XXI wieku
Autor: Wiktor Gonczaronek
Korekta: Agnieszka Płonka
Kiedy słyszymy słowo „bohater”, mamy przed oczami Supermana albo Batmana ratujących świat przed złem. Część z nas odpowie, że bohaterem jest Wałęsa (część dlatego, że kibicowali jednej stronie, część dlatego, że kibicowali drugiej stronie barykady), albo Jan III Sobieski, bo uratował Europę. Część z nas będzie dostrzegała bohaterów wśród zwykłych ludzi – policjantów, strażaków, lekarzy ratujących codziennie życie. Ale jest pewna grupa bohaterów, która jest bardzo niedoceniana, niedostrzegana, a jeśli już, to stawiana w złym świetle. Ta grupa bohaterów ratuje ludzi w bardzo niewidoczny sposób. O kim mowa?
Mowa tu o przedsiębiorcach. Dynamicznych kreatorach, wrogach statycznej gospodarki – jak głoszą słowa pewnego kieleckiego barda. To rozwojowi przedsiębiorczości zawdzięczamy wyrwanie się z pułapki maltuzjańskiej i im zawdzięczamy wprowadzane codziennie ulepszenia, które powodują, że nasze życie jest wygodniejsze, łatwiejsze, bezpieczniejsze. To oni tworzą sprzęt medyczny, odzież dla strażaków i broń dla policjantów. Mimo to wielu z nas zdaje się tego nie dostrzegać. Dlaczego?
Częstym przytykiem w stronę przedsiębiorców jest to, że tak naprawdę nic nie robią. Zatrudniają tylko ludzi (za najniższą krajową – żeby głodowali!), którzy robią wszystko za nich. Spójrzmy jednak na gigantów branży IT – Google’a. Kilku pomysłowych ludzi stworzyło coś, dzięki czemu dzisiaj cieszymy się dostępem do internetu przy użyciu smartfonów, szybką, bezpieczną przeglądarką, bezpłatnymi mapami, odporną na spam skrzynka mailową i nawigacją, wsparciem dla takich inicjatyw jak Debian, czy Let’s encrypt. Firma zrzesza masę pracowitych inżynierów. To prawda, ale czy ci inżynierowie byliby w stanie stworzyć te wszystkie wspaniałe udogodnienia, gdyby nie przedsiębiorcy?
Pozwolę sobie odpowiedzieć na przykładzie własnego zatrudnienia. Pracuję przy robieniu stron internetowych w firmie zajmującej się dowożeniem jedzenia. Niby nic wielkiego, ale tylko na pierwszy rzut oka. Wszystko zaczęło się od tego, że kilku gości odkryło w rozmowach z właścicielami lokali restauracyjnych, że mają problem z dowożeniem jedzenia. Okazało się, że można to wykorzystać, więc zatrudnili informatyków, marketingowców i kurierów, którzy razem tworzą pewien uzupełniający się organizm. Wszyscy w tym modelu potrzebują wszystkich, żeby móc zarobić. Ale jest w tym ten jeden niedostrzegany element – rozpoznanie niezaspokojonych potrzeb klienta. To jest właśnie istota przedsiębiorczości – rozwiązywanie problemów ludzi, znajdowanie obszarów, na których są nieusatysfakcjonowani swoim bytem i znajdowanie sposobu na zmianę stanu rzeczy.
Te dwie rzeczy nie są tak banalne jak by się mogło wydawać. Wielu jest świetnych pomysłów, które nigdy nie zostały wdrożone, bo ich twórcy nie wiedzieli, jak się wypromować, jak stworzyć coś, na co ludzie będą mieli ochotę. Kończyło się tym, że pomysły, które mogły zrewolucjonizować świat, przepadały, bo nie miał kto ich wdrożyć, albo dlatego, że nie były postrzegane jako potrzebne. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak długa, kręta, stroma i wyboista może być droga od pomysłu do przemysłu. Jak wiele dzieli pomysł na zrewolucjonizowanie życia od jego przekucia na funkcjonalny model. A potem dopiero zaczynają się schody, bo trzeba coś takiego sprzedać. Pokazać ludziom, że jest to coś, co zmieni ich życie na lepsze a nie będzie gratem, o którym zapomną i który jedynie wydrenuje ich kieszeń z ciężko zarobionych pieniędzy.
Przedsiębiorca wchodząc na rynek z trafioną innowacją zmienia go bezpowrotnie. Wielu jest takich, którym się to nie podoba i starają się zwalczyć pomysł brudnymi chwytami. Sztandarowym przykładem jest tutaj walka taksówkarzy z Uberem, którą można porównać do walki listonosza z mailem. Uber zaproponował ludziom coś nowego. Trafił w gust klientów, co – jak widać po tym, że potencjał wdrożenia tych rozwiązań istniał od wielu lat – mógł zrobić każdy od dawna. A mimo to tak się nie stało. Firmy taksówkowe nie zaproponowały własnej aplikacji pozwalającej zamówić przewóz, nie zaoferowały klientom możliwości podglądu trasy po przejeździe i wielu innych.
Pamiętajcie, to właśnie dobry klimat dla rozwoju przedsiębiorczości umożliwił bezprecedensowy rozwój gospodarczy, podniesienie standardu życia, wyrwanie z pułapki maltuzjańskiej. To prawda, że są przedsiębiorcy, którzy tną koszty na pracownikach, ale oprócz Januszy biznesu jest też grupa, która pozwoliła nam rozwinąć skrzydła.