A A +

Za obopólną korzyścią

30 grudnia 2014 Artykuły, Ekonomia

Aby zrozumieć zjawisko wymiany najłatwiej będzie sobie sprowadzić sytuację do prostego przykładu. Załóżmy, że mamy obok siebie 2 sąsiadów: jeden hoduje jabłka, drugi zaś gruszki. Każdy z nich może konsumować swoje własne owoce, ale mogą też zechcieć zrobić z nich sałatkę, która będzie smakowała lepiej, niż poszczególne owoce jedzone osobno. Obaj sąsiedzi stwierdzą, że zależy im na sałatce, zaś nie zależy im na aż tak dużej ilości owoców, jaką posiadają w danej chwili. Zamiast posiadać tylko jabłka, albo tylko gruszki, mogą stwierdzić, że wolą mieć i jabłka i gruszki, co oznacza, że jednocześnie każdy z nich będzie posiadał coś, czego nie chce sam i jego sąsiad będzie posiadał coś, co będzie przez niego pożądane. Stwierdzą zatem, że opłaca im się oddać część swoich owoców w zamian za owoce sąsiada, dzięki czemu po wymianie obaj będą szczęśliwsi.

Zwróćmy uwagę na ciekawą rzecz-każdy z uczestników wymiany zyskał na transakcji, mimo iż łączna ilość dóbr, jakimi dysponują pozostała taka sama. Dzieje się tak, ponieważ każdy z uczestników wymiany wyżej ceni sobie to, co otrzymał, niż to, co oddał. Dochodzimy zatem do ważnego wniosku: dobrowolna wymiana na rynku zawsze będzie korzystna dla obydwu stron-gdyby nie to, że strony cenią sobie wyżej to, co otrzymują, niż to, co oddają, nie miałyby one motywacji do podjęcia tych czynności. Oczywiście w warunkach przymusu, takich jak np. przymus państwowy, nie można mówić o dobrowolności a co za tym idzie, również i obustronnych zyskach. Przy podziale pracy i rosnącej specjalizacji ludzie zaczynają wytwarzać dobra, które nie mają dla nich wartości użytkowej a jedynie wartość wymienną.

Co ciekawe, zauważył to Karol Marks pisząc w „Kapitale”:

O ile idzie o wartość użytkową, to rzecz oczywista, że obaj wymieniający mogą skorzystać. Obaj zbywają towary bezużyteczne dla nich jako wartości użytkowe, a otrzymują towary, które są im potrzebne. Ale nie zawsze korzyść ogranicza się do tego. A, który sprzedaje wino i kupuje zboże, produkuje może więcej wina, niżby mógł go wyprodukować rolnik B w tym samym czasie pracy, a rolnik B produkuje więcej zboża, niżby go mógł w tym samym czasie pracy wytworzyć A uprawiający wino. A otrzymuje więc za tę samą wartość wymienną więcej zboża, a B więcej wino, niżby otrzymał każdy z nich bez wymiany, gdyby musiał produkować sam dla siebie i wino i zboże. Ze względu na wartość użytkową można więc powiedzieć, że „wymiana jest transakcją, na której obie strony zyskują”.

Oczywiście Marks popełnił kilka błędów w rozumowaniu, niemniej myślę, że warto zapoznać się z jego pracami.

Wracając do sedna omawianej kwestii – wyłania nam się tutaj jeszcze jedna ważna sprawa, mianowicie przyczyna takiego podziału. Każdy z nas jest w stanie dobrze posiąść niewielką część wiedzy. Możemy uprawiać genialne jabłka, wiedzieć wszystko na ich temat, ale nie będziemy już robili tak smacznych gruszek. To jednak oznacza, że na rynku powstanie luka dla kogoś, kto będzie skłonny zgłębić tajniki uprawy tych owoców. W naturalny sposób wymusza to podział ról i konsekwentnie wymianę w celu zaspokojenia wszystkich potrzeb.

Możemy zatem powiedzieć, że najlepsze efekty osiągniemy skupiając się na własnej działalności, specjalizując się w tym, w czym jesteśmy najlepsi. Bardzo dobrze wyjaśnia to Milton Friedman w poniższym nagraniu:

[vsw id=”wzKXDwtvER8″ source=”youtube” width=”425″ height=”344″ autoplay=”no”]

Tyle na dziś, myślę, że temat choć jasny i banalny, jest dość istotny dla zrozumienia zawiłości, jakie będziemy zgłębiać w dalszych wpisać, a także dla poznania mechanizmów wolnorynkowych od strony, która jest pomijana przez jego przeciwników a która może dostarczyć wartościowych argumentów w dyskusjach z nimi.

Autor: Wiktor Gonczaronek

Źródło pierwszego zdjęcia: www.kruszew.org
Źródło drugiego zdjecia: www.libertarianin.org

comments powered by Disqus

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress