Mit „Starego Zachodu”
Współczesny obraz tzw. „Dzikiego Zachodu” to pościgi, strzelaniny i napady na banki — dopiero interwencja rządu to zatrzymała. Czy to prawda?
Jednym z najbardziej trwałych motywów w kinematografii jest sztampowy, hollywoodzki obraz „Dzikiego Zachodu”. Jeźdźcy, odziani w długie płaszcze powoli wjeżdżają do miasteczka, poszukując wzrokiem stróżów prawa. Przez nikogo nie niepokojeni docierają do banku i dokonują kradzieży w samo południe- z prędkością błyskawicy sięgają po rewolwery, zmuszają pracowników banku do otwarcia sejfu, wrzucają grube pliki dolarów do worków, a chwilę potem w tumanach kurzu wypadają z miasta. Gdy nieudolny szeryf i bezbronni mieszkańcy miasteczka próbują sformować oddział pościgowy, złodzieje już dawno są w Meksyku.
Brzmi znajomo? Ten obraz dawno utrwalił się w masowej wyobraźni. Wbrew filmowej legendzie zachodnie rubieże USA nie były jednak „Dzikim Zachodem”. Fakty przeczą potocznym wyobrażeniom — przed 1900 rokiem nie wystąpił ani jeden przypadek napadu na bank zakończonego sukcesem w żadnym z głównych miast w Kolorado, Wyoming, Montanie, Dakocie, Kansas, Nebrasce, Oregonie, Washingtonie, Idaho, Nevadzie, Utah czy Nowym Meksyku, zdarzyło się jedynie kilka w Kalifornii i Arizonie.
W 1991 r. Lynne Doti i Larry Schweikart opublikowali książkę pt. „Banking in the American West from the Gold Rush to Deregulation” (Bankowość na Zachodzie od Gorączki Złota do Deregulacji) w której badali stany na zachód od linii Missouri/Minnesoty/Teksasu, tzn.: Arizony, Kalifornii, Kolorado, Dakoty, Kansas, Idaho, Nebraski, Nevady, Nowego Meksyku, Oklahomy, Oregonu, Utah, Waszyngtonu i Wyoming. Ramami czasowymi był okres od 1859 r. do 1900 r. lub to, co większość historyków zalicza do „pionierskich czasów”.
Do mitów można zaliczyć pospolitość napadów rabunkowych na banki. Prawdą jest, że się zdarzały, jednak w czterdziestoletniej historii 15 najbardziej wysuniętych na zachód stanów odnotowano tylko 3-4 takie napady.
Co wynika z analizy tych danych? Napady na banki są dziś częstsze, niż sto lat temu, nawet uwzględniając wzrost populacji. Powszechne było noszenie ukrytej broni, zatem przestępcy obawiali się zostać ranni podczas akcji. Dlatego dobrze było się dwa razy zastanowić, czy potencjalna ofiara nie postanowi bronić siebie i swojego dobytku. Bankierzy, zagrożeni utratą całego majątku złożonego przez depozytariuszy, a zatem również swojej wypłacalności i wiarygodności, sięgali oczywiście po wyrafinowane metody zabezpieczania skarbców, niż strzelba pod ladą.
Bezpieczeństwo w bankach
By zapobiec możliwej grabieży, budynki banków zmyślnie zabezpieczano. Lokowano je w samym centrum miasta, tak by ich bryły stykały się z dwoma sklepami po bokach, co eliminowało możliwość wtargnięcia do skarbca w nocy bez wzbudzenia podejrzeń sąsiadów, którzy spali nad swoimi przedsiębiorstwami. Bank miał wejście skierowane w stronę centrum miasta, co wykluczało możliwość wtargnięcia tam niezauważenie. Czułym punktem była tylna ściana budynku, jednak wyburzenie jej za pomocą ładunku wybuchowego nie było łatwe, a już z pewnością przyciągało uwagę mieszkańców.
Prędko pojawiły się pierwsze żelazne sejfy, skonstruowane na bazie „kulo-skrzynki”. Gotówka oraz srebrne i złote kosztowności znajdowały się na górze sejfu w kuli. Dynamit mógł oderwać ją, ale co począć z toczącą się żelazną kulą? Brak specjalistycznych materiałów wybuchowych praktycznie wykluczał „chirurgiczne wejście”. Ten typ sejfów został wyparty przez sejfy typu „Diebold”, produkowane przez Cincinnati — prostokątne sejfy z metalowymi drzwiami grubymi na kilka cali [cal to 2.54 cm — przyp. tłum.]. Istniała oczywiście możliwość zniszczenia sejfu, ale potrzebna była do tego duża ilość czasu — a tego przestępcy nie mieli.
Istniały też inne metody zabezpieczania majątku depozytariuszy. Pewien bankier z Oklahoma trzymał gotówkę w zakratowanym pudle z grzechotnikami wewnątrz. Z kolei jego kolega po fachu z Arizony miał sejf, ale trzymał jego zawartość w koszu na śmieci, przykrytym ubraniami — w nadziei, że złodzieje wezmą sejf ze sobą. Byli i tacy, którzy trzymali dobytek klientów dosłownie pod swoimi łóżkami.
W rzeczywistości wiele zachodnich banków zostawiało otwarte skarbce, by pokazywać ludziom pełen widok zawartości. Ponadto mogli podziwiać drewniane lady, a także złote lub mosiężne zdobienia. W większych miastach bywały również piękne żyrandole oraz marmurowe podłogi. Im bardziej bank inwestował w wystrój wnętrze, tym solidniejszy i wypłacalny się wydawał.
Metoda bezpośrednia
W zaistniałych okolicznościach złodzieje zaczęli działać bardziej bezpośrednio. Kilku rewolwerowców maszerujących do banku wydawał się dla niektórych dobrym pomysłem — w ten sposób Butch Cassidy wraz z gangiem osiągnęli sukces w Telluride. Gang wykorzystał jego zmyślną strategię wykorzystującą siłę świeżych koni. Cassidy umieścił konie w takich punktach, że ich wymiana umożliwiała bezustanną ucieczkę na świeżych.
Przemoc na „Dzikim Zachodzie”
Tak naprawdę w mieście Dodge City w 1878 roku doszło do pięciu morderstw (najgorszy rok w historii tego miasta podczas tego okresu). W najbardziej brutalnym roku w Deadwood (Południowa Dakota) tylko cztery osoby zostały zabite, ponadto w Tomberstone (dom słynnej strzelaniny w O.K. Corral) jedynie pięć osób. Jedynym powodem dla którego O.K. Corral zostało rozsławione przez lokalnych entuzjastów celowo przerysowujących wydarzenie było przyciągnięcie nowych osadników. Mieszkańcy wymyślając mit zarobili na nagłym rozwoju turystyki.
Nie ma dowodu na zabójstwo kogokolwiek na terenie „Zachodu” podczas strzelaniny w samo południe.
Billy the Kid był psychopatycznym mordercą, ale nie zabił 21 osób, gdy miał 21 lat. Lokalne władze są pewne trzech zabójstw, ale nie zabił więcej niż sześć czy siedem osób.
Dziki Bill Hickok twierdził, że zabił sześciu banitów i secesjonistów podczas zdarzenia, które uczyniło go sławnym, Jednak kłamał, zabił tylko trzech i to nieuzbrojonych.
Reputacja Billego Cody’ego jako rewolwerowca bazowała na jego własnej wyobraźni. Sam przyznał, że wymyślił wszystkie przesadne strzelaniny w swoich książkach. Był jednak dobrym strzelcem, wielokrotnie wygrywając w konkursach łowieckich (polował na bizony), dzięki czemu zyskał przydomek Buffalo Bill. Opowieści o tym, jakim był sławnym zabójcą Indian zostały rozwiane przez jego żonę — niech wystarczy jej wyznanie, że podczas walki z Indianami jej mąż był ranny tylko raz, a nie, jak twierdził, 137 razy.
Interesującym pytaniem jest „Czemu było tak niewiele napadów na banki”. Pewne jest to, że przestępcy z tamtego okresu byli nie mniej chciwi niż obecni. W 1920 roku w wyniku plagi napadów na banki w stanach Wielkich Równin zwiększyły się nagrody, pojawiły się ubezpieczenia bankowe, a temat znikających pieniędzy był często omawiany na spotkaniach bankierów. Kariery takich kryminalistów jak Bonnie i Clyde stały się znane dzięki ich umiejętności szybkiego uderzenia i ucieczki. Skoro przestępcy się nie zmienili to co się zmieniło?
Równie interesującym faktem jest to, iż w tym samym czasie wzrosła ilość rządowych regulacji wymierzonych w porażki banków, ale nie w napady na nie. Po 1890 prawie każdy zachodni stan zaczął regulować zachowania banków, by „bronić konsumenta”. Dlaczego było tak niewiele napadów na banki zanim rząd zaczął się wtrącać?
W takim razie skąd wzięły się te mity? Źródła kierują do gangów Jamesa i Quantrilla plądrujących w czasie wojny secesyjnej na terenie Missouri. Ich wyprawa doszła do Northfield w Minnesocie. Jednak głównym winowajcą, który stworzył owy „mit o dzikim zachodzie” jest przemysł kinematograficzny w Hollywood.
Źródła:
The Non-Existent Frontier Bank Robbery, autor: Larry Schweikart, data publikacji — styczeń, 2001
Legends, Lies, and Cherished Myths of American History, autor: Richard Shenkman, rok wydania — 1988
Komentarz tłumacza:
Jestem winny wytłumaczenia paru zagadnień, by czytelnik zrozumiał mechanizm zastosowany przez państwo. Prawdą jest to, że „banki” zaczęły się pojawiać po 1890 roku na terenie „Dzikiego Zachodu”, lecz początkowo nie były zbieżne z ich dzisiejsza definicją. Późniejsi bankierzy rozumieli, by prowadzić bank, należy pozyskać zaufanie społeczności. Przykładami bankierów ze wschodniego wybrzeża byli bracia Koutze oraz Speigelbergowie z Nowego Meksyku. Ich początkowe inwestycje to nie działalność pożyczkowo-depozytowa, lecz handel. Oczywiście od początku istniało zapotrzebowanie na usługi bankowe, lecz inwestowanie w „Zachód” otworzyło gałęzie przemysłu, które przyciągnęły więcej osadników. Pojawienie się większej ilości ludności, połączone z rynkiem potrzebującym pracowników poskutkowało większym popytem na kredyty (co późniejsi bankierzy rozumieli od początku).
Początkowo system amerykańskiej bankowości (1836) opierał się na „wydzierżawieniu” usług od II Banku Stanów Zjednoczonych — usługi państwowe w imieniu państwa sprawowała sieć prywatnych banków. Oczywiście znalazły się stany, które stworzyły własne banki, które miały monopol na tego typu usługi, ale padły podczas paniki w 1837. Stany, które wprowadziły „free banking laws” pozwalały na posługiwanie się innymi środkami płatniczymi (co pozwalało na drukowanie własnych banknotów), a to przyczyniło się do powstania w USA jednego z najstabilniejszych systemów bankowych.
W 1863 roku banki zostały zmuszone do wykupu obligacji wojennych, deponowania części środków w instytucjach państwowych w celu „zabezpieczenia wypłacalności sektora bankowego” oraz Kongres nałożył podatki m. in. na prywatne środki płatnicze, skutecznie pozbywając się ich z obiegu. Banki zaczęły inwestować, aby móc wypłacać odsetki depozytariuszom — od napadów na banki gorsze okazały się fale rynkowej paniki. Największa fala ataków na banki nastała wraz z powstaniem Systemu Rezerw Federalnych, gdy banki federalne zaczęły przejmować odpowiedzialność za wypłacalność banków, co zmniejszało mobilizację bankierów do zabezpieczania swoich skarbców. Gwoździem do trumny okazała się Komisja Gubernatorska Rezerw Federalnych, która zajęła się „nadzorem bankowym”, co doprowadziło do lawiny upadłości banków w 1930 roku.
Źródło: http://www.unpopulartruth.com/2009/04/myths-of-old-west.html
Tłumaczenie: Wojciech Siwiera