A A +

Kara śmierci a libertarianizm

17 czerwca 2015 Artykuły, Libertarianizm

Autor: Damian Karaszewski
Korekta: Jakub Paprocki
Źródło grafiki: facet.wp.pl

Choć nie ma dwóch libertarian, którzy zgadzaliby się ze sobą we wszystkich kwestiach, to warto się pochylić nad najbardziej kontrowersyjnymi tematami. Jednym z zagadnień dzielących środowisko wolnościowe jest stosunek do kary śmierci. W rozważaniach na jej temat zacznijmy od przedstawienia podejścia Murraya Rothbarda, jednego z czołowych przedstawicieli libertarianizmu.

Murray Rothbard proponował przywrócenie rozwiazania istniejącego od tysięcy lat – to rodzina zabitego miałaby decydować o wykonaniu kary śmierci, od której mogłaby odstąpić w przypadku otrzymania od mordercy zadośćuczynienia; mogłaby mu też po prostu przebaczyć. Ponieważ skupia się to na zadośćuczynieniu ofierze (i jego rodzinie) a nie państwu (z czasem przestępstwa stały się bardziej przestępstwami przeciwko państwu, a nie drugiej osobie), to podejście zdaje się być bardzo dobre – ale tylko w połowie. W kwestii karania przestępców Rothbard postulował zasadę proporcjonalności – jeśli Adam ukradnie Maciejowi 10 000 złotych, to nie tylko musi mu te 10 000 oddać (naprawić szkodę), ale także pozbawia się prawa do kolejnych 10 000, którym musi zadośćuczynić ofierze. Niestety Rothbard rozciągnął tę zasadę także do pozbawienia życia – według niego napastnik pozbawiając życia, zbywa się także prawa do swojego własnego życia1. Dlaczego jest to podejście błędne – wyjaśniam w dalszej części tekstu.

Bardzo podobne rozwiązanie istnieje w prawie szariatu:

O wy, którzy wierzycie! Zostało wam przepisane prawo talionu w wypadku zabójstwa: „Człowiek wolny za człowieka wolnego, niewolnik za niewolnika, kobieta za kobietę”. A wobec tego, komu będzie nieco wybaczone przez jego brata, należy zastosować postępowanie według uznanego zwyczaju i wyznaczyć mu odszkodowanie w najodpowiedniejszy sposób. To jest ulga i miłosierdzie od waszego Pana. A ten, kto potem popełni jeszcze przestępstwo, otrzyma karę bolesną2.

Zasada oko za oko, śmierć za śmierć nazywana jest kisas (قصاص) a zadośćuczynienie pieniężne dijja (دية‎) i występuje dziś w prawie niektórych państw islamskich, np. Iranu czy Arabii Saudyjskiej. Mamy zatem możliwość przypatrzenia się, jak system odwetu zaproponowany przez Rothbarda działa w praktyce – w Arabii Saudyjskiej w 2012 roku współczynnik morderstw na 100 000 mieszkańców wynosił 0,8; choć już w Iranie wynosił 3,9. Głośny był przypadek Ameneh Bahrami, która została oblana kwasem przez swojego wielbiciela, któremu odmówiła małżeństwa – Madżida Mowahediego – w wyniku czego nie tylko została na całe życie oszpecona, ale także straciła wzrok. Stosując zasadę kisas, sąd wydał wyrok nakazujący zaaplikowanie Mowahediemu do oczu żrącego kwasu, by został on pozbawiony wzroku, tak jak pozbawił wzroku Bahrami. Ameneh przebaczyła mu w ostatniej chwili i do oślepienia nie doszło3.

Ale nie musimy opuszczać naszego kręgu kulturowego, by zobaczyć skutki zasady oko za oko.

 

Prawo odwetu w Polsce

W średniowiecznej Polsce także istniało wywodzące się z prawa zwyczajowego prawo odwetu za zabójstwo szlachcica, co niejednokrotnie prowadziło do wojen domowych między feudałami (tzw. wróżdy). Z czasem zaczęto dostrzegać problemy z tego wynikające i władcy dążyli do ograniczenia odwetów – wprowadzając 20-letni okres, po którym następuje przedawnienie i ograniczając prawo zemsty tylko do mordercy. Od XV wieku należało formalnie zapowiedzieć odwet publicznie – w trakcie pogrzebu ofiary lub w ciągu 6 tygodni po nim wobec władzy. Zakazano odwetu wobec zabójcy, który zgodził się stanąć przed sądem, starając się raczej doprowadzić mordercę i rodzinę ofiary do ugody polegającej na zapłaceniu główszczyzny i dopełnieniu pokory, czyli błagania o przebaczenie rodziny przez mordercę obnażonego do pasa4. Ciekawostką są też kamienne krzyże pokutne, na które możemy trafić przemierzając Europę. Są to pochodzące sprzed setek lat świadectwa morderców zdecydowanych odkupić swoje winy. Stawiano je w miejscach zbrodni jako przypieczętowanie swojej pokuty – zanim to się stało, rodzina zabitego musiała wyrazić zgodę na uniknięcie przez mordercę skazania, po czym zawierano stosowną umowę, na mocy której morderca musiał opłacić koszty pogrzebu, łożyć na utrzymanie rodziny, zamówić msze święte w intencji ofiary, odbyć pokutną pielgrzymkę i zamówić do kościoła pewną ilość świec. Postawienie krzyża było zwieńczeniem pokuty, jej ostatnim elementem. Niestety, zwyczaj ten zaczął zanikać w miarę, jak zabójstwo zaczęło być coraz bardziej traktowane jako przestępstwo przeciwko państwu, a nie przeciwko osobie.

Postawmy sprawę jasno: libertarianizm nie jest anarchoprymitywizmem. Nie można nie doceniać wkładu, jaki w postęp cywilizacji wniósł rozwój zinstytucjonalizowanego sądownictwa – danie ofierze prawa do obrony i możliwość oczyszczenia z zarzutów uratowały zdrowie i życie niejednej osobie. Gdyby nie to, wiele osób padałoby ofiarą rozentuzjazmowanego tłumu czy wściekłej ofiary. A przecież domniemany sprawca mógł być w istocie niewinny. Osoba poszkodowana nie może być sędzią.

Społeczeństwo, w którym każdy może dokonywać zemsty na kimś, kogo uzna za sprawcę swojej szkody, byłoby społeczeństwem przerażającym. Nie znaczy to, że każdy by z tego prawa korzystał, ale samo przyzwolenie na pewno stanowiłoby furtkę dla co bardziej krewkich osób. Prawo odwetu było ograniczane w miarę rozwoju cywilizacji i sądzę, że to jedno z najbardziej doniosłych osiągnięć karnistyki.

Ayn Rand pisała o tym w ten sposób:

Pokojowe współistnienie jest niemożliwe, jeśli człowiek musi żyć w stanie ciągłego zagrożenia, w obawie przed użyciem przemocy przez któregokolwiek ze swoich sąsiadów. Bez względu na to, czy kierują się oni pojęciem sprawiedliwości, ignorancją, uprzedzeniami czy złą wolą; rozumowanie racjonalne czy nie – użycie przemocy przeciw jednemu człowiekowi nie może być pozostawione arbitralnej decyzji drugiego człowieka. Proszę (przykładowo) wyobrazić sobie, co działoby się, gdyby człowiek, któremu zginął portfel – doszedłszy do wniosku, że został okradziony – zaczął włamywać się do wszystkich domów w okolicy celem ich przeszukania i zabijał każdego człowieka, który spojrzałby na niego krzywo, wziąwszy owo spojrzenie za dowód winy. Odwetowe użycie przemocy wymaga obiektywnych zasad śledztwa w celu stwierdzenia, że zbrodnia została popełniona i wskazania jej sprawcy, a także obiektywnych przepisów określania kar i form ich wykonywania. Ludzie, którzy ścigają zbrodnie bez takich zasad, są linczującym motłochem. Toteż gdyby społeczeństwo pozostawiło odwetowe użycie przemocy w rękach pojedynczych obywateli, tym samym stoczyłoby się do poziomu władzy bandy, prawa linczu i niekończącej sięserii krwawych, prywatnych waśni i wendet.

Rothbard miał tendencję do aksjomatyzowania – wymyślał jakąś zasadę i uznawszy ją za słuszną, apriorycznie stwierdzał, że skoro działa w większości przypadków, to musi działać w każdym. Zimą 1949 roku Murray Rothbard doszedł do wniosku, który – mocno uproszczony – brzmi: skoro wszystko, co prywatne jest bardziej efektywne i lepiej odpowiada potrzebom ludzi, to logiczną konsekwencją tego jest postulowanie urynkowienia wszystkich dziedzin życia (w tym sądownictwa)5. Tak narodził się anarchokapitalizm. Dopóki nie żyjemy w społeczeństwie anarchokapitalistycznym, możemy sobie co najwyżej toczyć dysputy o tym, jak będzie w akapie, ale lepszym rozwiązaniem zdają się być rozważania na temat wprowadzenia libertariańskich propozycji do istniejącej rzeczywistości i ich adaptacji do istniejących struktur państwowych. I tu nie ma miejsca na karę śmierci. Podmiot pozbawiający życia człowieka jest podmiotem zbrodniczym – nieważne, czy jest to państwo, sąd prywatny, czy rodzina ofiary.

A co, jeśli prywatny sąd (do jego istnienia nie potrzeba akapu, już dziś sądy polubowne zaczynają przeżywać swój renesans) wydałby wyrok skazujący, a inny prywatny sąd wyrok uniewinniający? Rothbard nie potrafił wyczerpująco odpowiedzieć, w jaki sposób ważyć moc wyroków wydanych przez kilka sądów, dlatego przyjął mętne wyjaśnienie, że wyrok musiałby się zgadzać w co najmniej dwóch trybunałach6.

Z czasem do prawa karnego wprowadzono zasadę, że zabójstwo jest ścigane z urzędu, a rodzina ofiary nie może anulować śledztwa. Spójrzmy na skutki tego „przymusu”. Wyobraźmy sobie, że mafia (albo jakiś wannabe-gang) kogoś zabija – która rodzina zdecydowałaby się narazić mafii i zdecydować o pozbawieniu mordercy życia? Warto zwrócić uwagę, że dość często mogłoby dochodzić do przypadków zastraszania rodziny ofiary, by ta zrezygnowała z postępowania i prawdopodobnie właśnie chęć zapobieżenia temu przyświecała autorom tego nakazu. W wolnym społeczeństwie nikt nie powinien być zmuszany, by kierować swoją sprawę do sądu, ale w jej ramach nie może być możliwości żądania pozbawienia życia.

Za doskonały przykład tego, do czego prowadzi prawo odwetu, może posłużyć konflikt, który stał się nieodłącznym elementem amerykańskiego folkloru – między Hatfieldami a McCoyami. Nie będę tu opisywał tego konfliktu, ale przytoczę co na ten temat pisał Rothbard w pracy Society without a state:

Czym jest problem Hatfielda i McCoya? Przypuśćmy, że jeden z Hatfieldów zabija kóregoś z McCoyów i że dziedzic rodziny McCoy nie jest klientem prywatnej ubezpieczeniowej agencji policyjnej czy sądu, więc decyduje odwzajemnić się sam. Ponieważ w anarchizmie nie może być żadnego przymuszania osoby nie będącej przestępcą [w oryg. the noncriminal], McCoy miałby całkowite prawo tak zrobić. Nikomu nie można nakazać wniesienia swojej sprawy do sądu. W rzeczy samej jest tak, że ponieważ prawo wynajmowania policji lub sądów wypływa z prawa do samoobrony przeciw agresji, byłoby niekonsekwentnym i stałoby w sprzeczności z podstawowymi założeniami wolnego społeczeństwa ustanawiać taki przymus. Przypuśćmy wobec tego, że żyjący McCoy znajduje Hatfielda, którego uważa za winnego i zabija go w odwecie [w oryg. in turn]. Co wtedy? To już koniec, prócz tego, że McCoy może mieć problem z zarzutami wniesionymi przeciw niemu przez pozostających przy życiu Hatfieldów. Trzeba podkreślić, że zgodnie z prawem społeczności anarchistycznej bazującym na obronie przed agresją, sądy nie byłyby w stanie wytoczyć oskarżenia przeciwko McCoyowi, jeśli faktycznie zabił on Hatfielda słusznie. Miałby jednak problem, jeśli sądy stwierdziłyby, że popełnił okropny błąd i zabił niewłaściwego człowieka. W tym przypadku – odwrotnym do poprzedniego – to on zostałby uznany winnym morderstwa. Niewątpliwie w większości przypadków jednostki życzyłyby sobie zapobiegać takim problemom przez kierowanie swojej sprawy do sądu i tym samym uzyskiwaniu społecznej akceptacji [w oryg. acceptability] dla profilaktycznego kontruderzenia [w oryg. defensive retaliation] – nie celem dokonania [podkr. w oryg.] zemsty, ale po to, by poprawnie rozstrzygnąć, kto może być w danym przypadku przestępcą. Celem procesu sądowego jest w rzeczy samej znalezienie sposobu powszechnego porozumienia co do tego, kto w danym przypadku może być przestępcą lub winnym złamania umowy7.

 

Przyzwolenie na przypadkowe ofiary, bo rynek i tak zweryfikuje jest podejściem, na które nie mogę wyrazić zgody – nawet gdyby zabito rzeczywistego sprawcę, nadal będzie to zbrodnia. Jedyną możliwością byłoby tu doprowadzenie sprawcy pod sąd bądź próba załatwienia sprawy bez udziału sądu – ale nie poprzez morderstwo.

Co warto podkreślić, nie ma żadnych podstaw, by zabraniać hipotetycznym Hatfieldom i McCoyom prywatnego konfliktu – o ile nie brałby w niej udziału ani nie zostałby poszkodowany nikt, kto nie chciałby mieć z tym nic wspólnego. Dopóki nie cierpi żadna osoba postronna i nikt nie wnosi pozwu, tak długo nikt nie powinien się wtrącać do prywatnych sporów. To samo dotyczy tzw. ustawek – jeśli uczestnicy będą się bić dobrowolnie, na swoim terenie bądź na terenie osoby, która wyraża na to zgodę, to nikomu nic do tego. Oczywiście nie istniałby system państwowej służby zdrowia, więc jeśli chcieliby się wyleczyć z obrażeń, to musieliby mieć wykupione prywatne ubezpieczenie – przypuszczam, że nawet znaleźliby się na to sponsorzy.

 

A jeśli sprawca jest znany, ale nie da się tego udowodnić przed sądem?

W takich przypadkach istnieją dwie możliwości – albo domniemany sprawca jest niewinny, więc nie da się mu udowodnić winy i skazanie go byłoby bezzasadne i niemoralne, albo w rzeczywistości pozostanie bezkarny. Rozwiązanie na bezkarność jest całkiem proste – jeśli jednostki czułyby się zagrożone ze strony takiego bezkarnego osobnika, sąd mógłby orzec zakaz zbliżania się, a czuwałyby nad tym prywatne agencje ochrony (lub policja albo sąsiedzkie organizacje samopomocowe – możliwości jest mnóstwo!). Jeśli stworzyłby zagrożenie, to jednostkom nic by się nie stało, jako że są chronione, w dodatku powstałaby podstawa do jego skazania i unieszkodliwienia. Ba, można by nawet nie powiedzieć niedoszłemu skazanemu, że ktoś jest chroniony i w ten sposób zdobyć dowody na jego winę – o ile chronieni, motywowani chęcią ukarania, zgodziliby się pełnić rolę przynęty.

Oczywiście morderstwo mogłoby być jednorazowe, więc przynęta minęłaby się z celem, a sprawca pozostałby bezkarny. Niestety, należy się liczyć z takimi możliwościami w każdym systemie prawnym – nie jest to wada rozwiązania libertariańskiego.

 

Kościół Katolicki

Stary Testament przewiduje karę śmierci za dość wiele przestępstw przeciwko prawu Bożemu (np. zoofilia, sodomia, cudzołóstwo), aby jednak nasze rozważania w tej części nie odbiegały od tematu, skupimy się tylko na tym, co Kościół mówi na temat kary śmierci za najcięższe z przestępstw – za morderstwo.

A gdyby ktoś bliźniego swego umyślnie zasadziwszy się podstępem zabił, i od ołtarza Mego weźmiesz go – i zabijesz!

[Jeśli] kto przeleje krew ludzką, przez ludzi ma być przelana krew jego, bo człowiek został stworzony na obraz Boga 8.

Było to uzasadnione w czasach, gdy niebezpieczną jednostkę trzeba było oddzielić od społeczeństwa, a instytucja więziennictwa była w zasadzie nieznana; bądź nie była zbyt popularna. Choć już w Atenach istniał desmoterion9, uwięzienie w lochach było znane już Rzymianom, a galery mogły uchodzić za formę pozbawienia wolności, to jednak o nowoczesnym więziennictwie możemy mówić w zasadzie dopiero od XIX wieku. Wcześniej pozbawienie wolności było stosowane głównie jako areszt, w którym podejrzany oczekiwał na rozprawę bądź wyrok. Dopiero w XIX wieku zaczął przybierać na sile społeczny opór przeciwko torturom i publicznym egzekucjom. Przykładowo, w 1805 roku w Bydgoszczy zdecydowano się przenieść miejską szubienicę z dala od miasta i postawić ją przy drodze prowadzącej na Niemcz, ponieważ była ona obrzydliwym i oburzającym widokiem dla ludności, a ponadto znajdujące się tam ścierwo jest wielce szkodliwe dla zdrowia ludzkiego10. Zdarzało się, że na śmierć skazywani byli pospolici złodziejaszkowie, co jeszcze bardziej nasilało opór opinii publicznej. Władcy musieli więc znaleźć nowy sposób karania przestępców. Ostatecznie doszło do rozwoju więziennictwa.

Zabijanie przestało być społecznie użyteczne, w momencie gdy nauczyliśmy się, że możemy w inny sposób unieszkodliwić osoby niebezpieczne. Artykuł 2267 Katechizmu Kościoła Katolickiego prezentuje bardzo rozsądne podejście:

Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem. Jeżeli jednak środki bezkrwawe wystarczą do obrony i zachowania bezpieczeństwa osób przed napastnikiem, władza powinna ograniczyć się do tych środków, ponieważ są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej. Istotnie dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy „są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale”.

Przytoczmy tekst artykułów 2266 i 2267 (odpowiednio) sprzed nowelizacji w 1994 roku:

Ochrona wspólnego dobra społeczeństwa domaga się unieszkodliwienia napastnika. Z tej racji tradycyjne nauczanie Kościoła uznało za uzasadnione prawo i obowiązek prawowitej władzy publicznej do wymierzania kar odpowiednich do ciężaru przestępstwa, nie wykluczając kary śmierci w przypadkach najwyższej wagi.

 

Jeśli jednak środki bezkrwawe wystarczają do obrony życia ludzkiego przed napastnikiem i do ochrony porządku publicznego oraz bezpieczeństwa osób, władza powinna stosować te środki, gdyż są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej11.

W podobnym tonie wypowiadał się papież Jan Paweł II w swojej encyklice Evangelium Vitae:

Wymiar i jakość kary powinny być dokładnie rozważone i ocenione, i nie powinny sięgać do najwyższego wymiaru, czyli do odebrania życia przestępcy, poza przypadkami absolutnej konieczności, to znaczy gdy nie ma innych sposobów obrony społeczeństwa. Dzisiaj jednak, dzięki coraz lepszej organizacji instytucji penitencjarnych, takie przypadki są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale 12.

Kościół nigdy nie zakazał kary śmierci (Kościołowi ziemskiemu nie wolno zmieniać praw ustanowionych przez Boga), ale dostosował ją do wymogów rzeczywistości. Życie zaś, zwłaszcza ludzkie, należy wyłącznie do Boga: kto podnosi rękę na życie człowieka, podnosi niejako rękę na samego Boga13 – nikt więc poza Bogiem nie ma prawa pozbawić człowieka życia, chyba że jest to stan najwyższej konieczności. Jan Paweł II bardzo trafnie ujął, że dzięki instytucji więziennictwa takie przypadki praktycznie już nie występują – w myśl nauki Kościoła nie możemy znieść kary śmierci, ale możemy jej nie wykonywać, gdy istnieją inne sposoby zapewnienia społeczeństwu bezpieczeństwa. Zatem uzasadnione byłoby wykonanie kary śmierci na mordercy, którego z jakiegoś powodu nie dałoby się utrzymać w więzieniu – gdyby na przykład mógł przechodzić przez ściany. Ponadto współczesne społeczeństwo jest w stanie skutecznie zwalczać przestępczość metodami, które czynią przestępcę nieszkodliwym, ale nie pozbawiają go ostatecznie możliwości odmiany życia14. Dopóki istnieją skuteczne środki zapobiegawcze – takie jak więzienie – dopóty nie ma potrzeby wykonywania kary śmierci. A jeśli w więzieniu zabije ponownie? Nie damy mu przecież drugiego dożywocia – powiedziałby ktoś. Ale są przecież izolatki, w których można umieszczać szczególnie niebezpiecznych więźniów, są więzienia o zaostrzonym rygorze. Kościół zaczął nawet uważać dążenie do zniesienia kary śmierci za przejaw wzrastającej wrażliwości moralnej15.

 

Morderstwo w samoobronie

Spotkałem się kiedyś z zaciekle bronionym argumentem, że kara śmierci jest przedłużeniem obrony koniecznej. Tak nie jest. Obrona konieczna kończy się w tym samym momencie, w którym przemija zagrożenie – czy to w wyniku obezwładnienia napastnika, pozbawienia go życia czy też poprzez zwykłą ucieczkę w bezpieczne miejsce. Nie można mówić o obronie, gdy nie ma już ataku. Co prawda, napastnik podejmując agresję godzi się na wszelkie konsekwencje wynikłe z działania osoby zaatakowanej – z pozbawieniem życia napastnika włącznie, należy jednak pamiętać o rozsądku w ocenianiu zagrożenia – nie odstrzelimy komuś głowy salwą z czołgu T-34 tylko dlatego, że potrącił nas łokciem na ulicy. W sytuacji realnego zagrożenia człowiek działa pod wpływem silnych emocji, w obronie własnego zdrowia oraz życia i należy przyjąć, że podejmie wszelkie możliwe kroki, by je ochronić. Jeśli ktoś zaatakuje nas pięściami, ale jest od nas dwa razy większy (lub w jakiś sposób jesteśmy ograniczeni ruchowo, np. w wyniku niepełnosprawności lub choroby) to możemy próbować unieszkodliwić go wszystkim, co mamy pod ręką. Zasada my home is my castle, mówi, że jeśli jesteśmy zaatakowani w swoim własnym domu, to nie musimy podejmować próby podjęcia ucieczki przed przejściem do bezpośredniej obrony. Zasada stand your ground rozszerza to do każdego miejsca, w którym mamy prawo przebywać (ulica, park, supermarket). Należy przyjąć, że mamy prawo pozbawić napastnika życia, jeśli jest to konieczne do skutecznego odparcia ataku albo jest niezamierzonym wynikiem obrony koniecznej i jeśli ucieczka nie wchodzi w grę.

W orzeczeniach Sądu Najwyższego możemy znaleźć kilka ciekawych stwierdzeń:

Osoba napadnięta nie ma obowiązku ani ratowania się ucieczką, ani ukrywania się przed napastnikiem w zamkniętym pomieszczeniu, ani też znoszenia napaści ograniczającej jej swobodę, lecz ma prawo odpierać zamach wszelkimi dostępnymi środkami, które są konieczne do zmuszenia napastnika do odstąpienia od kontynuowania zamachu 16.

Oraz:

Traktowanie obrony koniecznej jako subsydiarnej, a więc dającej uprawnienie do czynnego odpierania zamachu tylko wtedy, gdy osoba atakowana nie ma innego sposobu uniknięcia jego następstw jest wypaczeniem istoty obrony koniecznej, bowiem prawo do niej ma charakter samoistny 17.

W myśl polskiego prawa możemy podjąć działania mające na celu unieszkodliwienia ataku. Należy jednak pamiętać, że w Polsce nie obowiązuje prawo precedensu, a każda sprawa rozpatrywana jest indywidualnie i wyroki w podobnych mogą się znacząco od siebie różnić. Jednak nadal precedensy stanowią cenną wskazówkę dla sądów niższej instancji, a przywołanie orzeczeń SN na rozprawie może znacząco wpłynąć na wyrok.

 

A pozbawienie napastnika życia?

Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 6 IX 1989 r. wskazał, że obrona jest niewspółmierna, gdy sprawca narusza dobro napastnika w większym stopniu, niż to było konieczne, albo dobro, którego naruszyć nie było konieczności18, a w wyroku z dnia 9 IV 2002 r. czytamy: Działający w obronie koniecznej może użyć takich środków, jakie uważa w konkretnych okolicznościach za niezbędne dla odparcia zamachu. Mogą być nimi nawet niebezpieczne narzędzia19. Kiedy indziej mogliśmy się dowiedzieć, że użycie, zwłaszcza z umiarem, niebezpiecznego narzędzia nie może być uznane za przekroczenie granic obrony koniecznej, jeżeli odpierający zamach nie rozporządzał wówczas innym, mniej niebezpiecznym, ale równie skutecznym środkiem obrony, a z okoliczności zajścia wynika, że zamach ten zagrażał życiu lub zdrowiu napadniętego20.

Prawie jakbyśmy mieli w Polsce zasadę stand your ground! Tyle teorii. Sformułowania przekroczenie granic obrony koniecznej czy niewspółmierna obrona zawarte w Kodeksie Karnym zostawiają jednak tyle „luzu” w ocenie, że ofiara może stać się napastnikiem – i zostanie mu wymierzona kara za skuteczną obronę, co niestety zdarza się w praktyce21.

Całkowicie błędnym jest założenie, że napastnik dokonując agresji pozbawia się wszystkich praw czy też morderca pozbawia się prawa do życia. Tego rodzaju argumentacja najczęściej wysuwana jest pod wpływem silnych emocji, emocji ludu domagającego się sprawiedliwości. Prawo do życia jest prawem niezbywalnym – nikt nie ma prawa pozbawić życia drugiej osoby. Nie wygasa ono także w momencie odpierania ataku, nawet ze skutkiem śmiertelnym. Jest jedynie konsekwencją podjętych przez napastnika działań, który jako osoba myśląca zdawała sobie sprawę z możliwości śmierci podczas agresji. Napastnik ma prawo do życia, a skoro jest skłonny je zaryzykować, by odnieść wątpliwą korzyść z napaści to znaczy, że godzi się na jego utratę i działa w ramach tego prawa. Nie może być więc mowy o zadośćuczynieniu w postaci pozbawienia napastnika życia, jak postulował Rothbard, bo życie nie może podlegać jego zasadzie proporcjonalności. Pozbawienie życia napastnika, gdy wymaga tego sytuacja, nie stoi w sprzeczności z etyką libertariańską, ale zamordowanie człowieka niestwarzającego (już) niebezpieczeństwa – tak.

 

Kilka faktów

Zwolennicy kary głównej często argumentują, że działa ona odstraszająco na potencjalnych zabójców. Jest to wniosek nieuprawniony i niczym niepotwierdzony. Czy osoba popełniająca morderstwo w stanie silnego wzburzenia, kierowana emocjami, myśli nad konsekwencjami (nie mówimy tu o samoobronie)? Skoro jest na tyle wzburzona, by pozbawić życia drugiego człowieka, jej zdolność samokontroli ulega znacznemu upośledzeniu, a i perspektywa utraty własnego życia nie będzie jej specjalnie obchodziła. Rzekomo w tych stanach USA, w których obowiązuje kara śmierci jest niższy odsetek zabójstw. Jest to nieprawdą – w stanach, gdzie prawo przewiduje pozbawienie mordercy życia, odsetek zabójstw jest wyższy22. Nie da się udowodnić, że kara śmierci pełni funkcję odstraszającą – spójrzmy choćby na różnicę w przytoczonym powyżej współczynniku morderstw na 100 000 mieszkańców w Iranie (3,9) i Arabii Saudyjskiej (0,8). Z kolei w Iraku wynosi on 8, w Pakistanie zostaje zamordowanych 7,7 osób, a w Liechtensteinie w 2012 roku nie popełniono żadnego morderstwa. W każdym z wymienionych państw, poza Liechtensteinem, obowiązuje kara śmierci. Jednakże nie ma to większego znaczenia, bo nie jesteśmy w stanie stwierdzić ze stuprocentową pewnością, że ceteris paribus po zniesieniu kary śmierci ilość morderstw by spadła (lub wzrosła, jak twierdzą jej zwolennicy). Być może w Iraku, gdyby nie kara śmierci, współczynnik morderstw wynosiłby 12,1 – lub też zmalał do 7 – a może nie zmieniłby się wcale. Tak samo jak na podstawie tego, że w poniedziałek było gorąco, a ja miałem na sobie żółtą koszulkę, nie można dojść do wniosku, że ubranie żółtej koszulki gwarantuje plażową pogodę. Być może kara śmierci kogoś kiedyś odstraszyła – ale czy mamy prawo sądzić, że życie potencjalnej ofiary nieodstraszonego mordercy jest ważniejsze niż życie niewinnie skazanego? Na potrzeby tego akapitu ukujmy pojęcie ofiary alternatywnej – czyli taka, która zostałaby teoretycznie pozbawiona życia, gdyby nie było kary śmierci i zabójca by się jej nie przestraszył.

A teraz: lista udokumentowanych przypadków uniewinnienia bądź wycofania zarzutów wobec osób skazanych na karę śmierci przed jej wykonaniem od 1971 roku wynosi 15223. Te 152 osoby zostały niesłusznie skazane na śmierć i uniewinnione przed wykonaniem wyroku (ilu zostało niewinnie zabitych – nie wiadomo). Dla zwolenników „straszaka” bardziej liczy się więc życie nieznanej i niemożliwej do oszacowania liczby ofiar alternatywnych (o ile jakiekolwiek by się pojawiły) niż tych co najmniej 152 osób niewinnie skazanych.

 

Podsumowanie

Jeśli jesteśmy na własnej posesji, to możemy przedsięwziąć wszelkie środki, które pomogą nam unieszkodliwić napastnika – jednakże nie należy zabijać napastnika obezwładnionego, który nie stwarza już zagrożenia. Warto zawsze podjąć próbę ucieczki, a do obrony czynnej przejść wtedy, gdy ucieczka jest niemożliwa lub okazała się być nieudana (napastnik nas ściga). Pozbawienie życia napastnika nie będzie jednak karą śmierci, ani kara śmierci nie będzie jej przedłużeniem. Nie do końca słusznym jest nazywanie pozbawienia życia „karą” – w podręcznikach psychologii kara definiowana jest jako ” konsekwencja zachowania, która zmniejsza prawdopodobieństwo pojawienia się tego zachowania w podobnych warunkach w przyszłości.24 Nie da się więc mówić o karze śmierci, jako że ta nie wywołuje u skazanego żadnej zmiany zachowania w przyszłości, gdyż tej przyszłości skazany po prostu zostanie pozbawiony. Kara śmierci jest przyznaniem państwu kolejnej kompetencji, w dodatku najgorszej, bo umożliwiającej decydowanie o pozbawieniu życia swoich obywateli. Poszerzanie i tak już przerośniętych uprawnień państwa, szczególnie o tak krwawe możliwości, jest z libertarianizmem co najmniej niekompatybilne. Rządowi nie wolno zaufać w kwestii kary śmierci25. Jest wiele aspektów działalności państwa, które libertarianie chcieliby zlikwidować – choćby możliwość ingerowania w gospodarkę. Dlaczego więc mielibyśmy postulować dalsze rozszerzanie jego władzy, brać udział w budowaniu jeszcze większego aparatu przymusu?

Kiedyś popierałam karę śmierci, ale teraz się jej sprzeciwiam. Daje ona państwu zbyt wiele władzy, w zasadzie kosztuje więcej niż dożywocie bez zwolnienia warunkowego, a rząd czasem skazuje na śmierć niewinnych ludzi. Są setki osób w Stanach, które zostały niesłusznie skazane i w końcu uwolnione po przebywaniu w celi śmierci. Na innych nadal wykonuje się karę śmierci, mimo że dowody silnie wspierały tezę o ich niewinności. Jeśli rząd zabija kogoś, a potem odkrywa, że ten ktoś był niewinny, to niewiele tu można zrobić – Julie Borowski

Wierzę, że wspieranie kary śmierci jest niezgodne z libertarianizmem i tradycyjnym konserwatyzmem. Cieszę się więc z wysiłków towarzystwa Conservatives Concerned about the Death Penalty, które zmierzają do utworzenia koalicji libertarian i konserwatystów dążących do zniesienia kary śmierci – Ron Paul

Rządowa kultura śmierci – włączając w to karę śmierci – musi być obiektem sprzeciwu każdego, kto kocha wolność i życie – Lew Rockwell

Prawo państwa do zabicia cię jest największą demonstracją jego siły. W karze śmierci nie chodzi o sprawiedliwość; chodzi o dominację rządzących nad rządzonymi – Jeffrey Tucker

 

1 https://mises.org/library/libertarian-position-capital-punishment (dostęp 8 III 2015).

2 Za: 2:178, Koran w tłum. Józefa Bielawskiego, wiele wydań.

3 http://www.theguardian.com/world/2011/jul/31/iran-acid-woman-pardons-attacker (dostęp 8 III 2015).

4 Juliusz Bardach, Bogusław Leśnodorski, Michał Pietrzak, Historia ustroju i prawa polskiego, wyd. i rok wyd. LexisNexis, str. 181.

5 Ayn Rand, Cnota Egoizmu, Natura Rządu, s. 201, 2015 wyd. Zysk i s-ka

6 David Gordon, The Essential Rothbard, Ludwig von Mises Institute, Auburn 2007, s. 12-13.

7 https://mises.org/library/society-without-state (dostęp 8 III 2015).

8 Tamże, tłum. nieznany.

9 Odpowiednio: Wj 21:14 oraz Rdz 9:6, Biblia Tysiąclecia, wiele wydań.

10 Δεσμωτήριον – gr. więzienie.

11 http://firtelbydgoski.blogspot.com/2013/01/szubienica-miejska.html (data dostępu nieznana).

12Katechizm Kościoła Katolickiego 2266-2267, wiele wydań.

13 W tej perspektywie należy też rozpatrywać problem kary śmierci. Zarówno w Kościele, jak i w społeczności cywilnej oraz powszechnej zgłasza się postulat jak najbardziej ograniczonego jej stosowania albo wręcz całkowitego zniesienia. Problem ten należy umieścić w kontekście sprawiedliwości karnej, która winna coraz bardziej odpowiadać godności człowieka, a tym samym — w ostatecznej analizie — zamysłowi Boga względem człowieka i społeczeństwa. Istotnie, kara wymierzana przez społeczeństwo ma przede wszystkim na celu „naprawienie nieporządku wywołanego przez wykroczenie” Władza publiczna powinna przeciwdziałać naruszaniu praw osobowych i społecznych, wymierzając sprawcy odpowiednią do przestępstwa karę, jako warunek odzyskania prawa do korzystania z własnej wolności. W ten sposób władza osiąga także cel, jakim jest obrona ładu publicznego i bezpieczeństwa osób, a dla samego przestępcy kara stanowi bodziec i pomoc do poprawy oraz wynagrodzenia za winy. Jest oczywiste, że aby osiągnąć wszystkie te cele, wymiar i jakość kary powinny być dokładnie rozważone i ocenione, i nie powinny sięgać do najwyższego wymiaru, czyli do odebrania życia przestępcy, poza przypadkami absolutnej konieczności, to znaczy gdy nie ma innych sposobów obrony społeczeństwa. Dzisiaj jednak, dzięki coraz lepszej organizacji instytucji penitencjarnych, takie przypadki są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale. W każdym razie pozostaje w mocy zasada wskazana przez nowy Katechizm Kościoła Katolickiego: „Jeśli środki bezkrwawe wystarczają do obrony życia ludzkiego przed napastnikiem i do ochrony porządku publicznego oraz bezpieczeństwa osób, władza powinna stosować te środki, gdyż są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej”. Jeśli tak wielką uwagę zwraca się na szacunek dla każdego życia, nawet dla życia przestępcy i niesprawiedliwego napastnika, to przykazanie „nie zabijaj” ma wartość absolutną w odniesieniu do osoby niewinnej, i to tym bardziej wówczas, gdy jest to człowiek słaby i bezbronny, który jedynie w absolutnej mocy Bożego przykazania znajduje radykalną obronę przed samowolą i przemocą innych. Istotnie, absolutna nienaruszalność niewinnego życia ludzkiego jest prawdą moralną bezpośrednio wynikającą z nauczania Pisma Świętego, niezmiennie uznawaną przez Tradycję Kościoła i jednomyślnie głoszoną przez jego Magisterium. Ta jednomyślność jest oczywistym owocem owego „nadprzyrodzonego zmysłu wiary”, wzbudzonego i umacnianego przez Ducha Świętego, który chroni od błędu Lud Boży, gdy „ujawnia on swą powszechną zgodność w sprawach wiary i obyczajów”. Wobec stopniowego zacierania się w sumieniach i w społeczeństwie świadomości, że bezpośrednie odebranie życia jakiejkolwiek niewinnej ludzkiej istocie, zwłaszcza na początku i na końcu jej egzystencji, jest absolutnym i ciężkim wykroczeniem moralnym, Magisterium Kościoła nasiliło swoje wystąpienia w obronie świętości i nienaruszalności życia ludzkiego. Z Magisterium papieskim, które szczególnie często powracało do tego zagadnienia, było zawsze złączone nauczanie biskupów, zawarte w licznych i obszernych dokumentach doktrynalnych i duszpasterskich, ogłaszanych zarówno przez Konferencje Episkopatów, jak i przez poszczególnych biskupów. Również Sobór Watykański II poświęcił tej sprawie zwięzłą, ale stanowczą i jednoznaczną wypowiedź. Dlatego mocą Chrystusowej władzy udzielonej Piotrowi i jego Następcom, w komunii z biskupami Kościoła Katolickiego, potwierdzam, że bezpośrednie i umyślne zabójstwo niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze aktem głęboko niemoralnym. Doktryna ta, oparta na owym niepisanym prawie, które każdy człowiek dzięki światłu rozumu znajduje we własnym sercu (por. Rz 2, 14-15), jest potwierdzona w Piśmie Świętym, przekazana przez Tradycję Kościoła oraz nauczana przez Magisterium zwyczajne i powszechne. Świadoma i dobrowolna decyzja pozbawienia życia niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze złem z moralnego punktu widzenia i nigdy nie może być dozwolona ani jako cel, ani jako środek do dobrego celu. Jest to bowiem akt poważnego nieposłuszeństwa wobec prawa moralnego, co więcej, wobec samego Boga, jego twórcy i gwaranta; jest to akt sprzeczny z fundamentalnymi cnotami sprawiedliwości i miłości. „Nic i nikt nie może dać prawa do zabicia niewinnej istoty ludzkiej, czy to jest embrion czy płód, dziecko czy dorosły, człowiek stary, nieuleczalnie chory czy umierający. Ponadto nikt nie może się domagać, aby popełniono ten akt zabójstwa wobec niego samego lub wobec innej osoby powierzonej jego pieczy, nie może też bezpośrednio ani pośrednio wyrazić na to zgody. Żadna władza nie ma prawa do tego zmuszać ani na to przyzwalać” . Pod względem prawa do życia każda niewinna istota ludzka jest absolutnie równa wszystkim innym. Ta równość stanowi podstawę wszelkich autentycznych relacji społecznych, które rzeczywiście zasługują na to miano tylko wówczas, gdy są oparte na prawdzie i na sprawiedliwości, uznając i broniąc każdego człowieka jako osoby, a nie jako rzeczy, którą można rozporządzać. Wobec normy moralnej, która zabrania bezpośredniego zabójstwa niewinnej istoty ludzkiej, „nie ma dla nikogo żadnych przywilejów ani wyjątków. Nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś jest władcą świata, czy ostatnim «nędzarzem» na tej ziemi: wobec wymogów moralnych jesteśmy wszyscy absolutnie równi”. Za encykliką Evangelium Vitae, na: http://adonai.pl/jp2/pliki/ev.pdf (dostęp 8 III 2015).

14 Tamże.

15 Tamże.

16 Kościół postrzega jako znak nadziei „coraz powszechniejszy sprzeciw opinii publicznej wobec kary śmierci, choćby stosowanej jedynie jako narzędzie «uprawnionej obrony» społecznej: sprzeciw ten wynika z przekonania, że współczesne społeczeństwo jest w stanie skutecznie zwalczać przestępczość metodami, które czynią przestępcę nieszkodliwym, ale nie pozbawiają go ostatecznie możliwości odmiany życia (…) Rosnący sprzeciw opinii publicznej wobec kary śmierci i różne posunięcia zmierzające do jej zniesienia, czy też zawieszenia jej w wykonywania, są wyraźnymi przejawami wzrastającej wrażliwości moralnej, za: Kompendium Nauki Społecznej Kościoła IIIe:405, wyd. Jedność, Kielce 2005.

17 Wyrok z dn. 4 II 1972 r., sygn. akt IV KR 337/71.

18 Wyrok z dn. 9 IV 2002 r., sygn. akt V KKN 266/00.

19 Wyrok Sądu Najwyższego z dn. 6 IX 1989 r., sygn. akt II KR 39/89.

20 Wyrok Sądu Najwyższego z dn. 9 IV 2002 r., sygn. akt IV KKN 289/99.

21 Wyrok z dn. 11 VII 1974 r., sygn. akt VI KRN 34/74.

22 http://natemat.pl/98865,bronil-sie-przed-napadem-teraz-zaplaci-agresorowi-bo-przekroczyl-granice-obrony-koniecznej-prawo-wciaz-sluzy-sprawcom (dostęp 8 III 2015).

http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-10-lat-wiezienia-za-przekroczenie-granic-obrony-koniecznej,nId,1430589(dostęp 8 III 2015).

http://www.cda.pl/video/912526a/Zabil-3-osoby-w-obronie-koniecznej-25-lat-wiezienia (dostęp 8 III 2015).

23 http://www.deathpenaltyinfo.org/deterrence-states-without-death-penalty-have-had-consistently-lower-murder-rates (dostęp 8 III 2015).

24 http://www.deathpenaltyinfo.org/innocence-list-those-freed-death-row (dostęp 8 III 2015).

25 Ostaszewski, P. (2000). Procesy warunkowania. w: J. Strelau (red.), Psychologia. Podręcznik akademicki. Tom 2: Psychologia ogólna (s.105). Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne

26 https://mises.org/library/government-can’t-be-trusted-death-penalty (dostęp 18 V 2015)

comments powered by Disqus

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress