Geneza amerykańskiej wojny secesyjnej
Wydarzeniem historycznym, które odcisnęło się największym piętnem na amerykańskiej świadomości społecznej, była wojna secesyjna. Mija 139 lat po tym, jak padł pierwszy strzał – jej przyczyny wciąż są zawzięcie dyskutowane, a symbolika czczona lub bojkotowana. Nic w tym dziwnego: wydarzenie to przekształciło amerykański rząd z systemu federalnego, opartego na wolności, w scentralizowane państwo, które ograniczyło wolność w imię porządku publicznego. Kataklizm ten spowodował masakrę całego pokolenia młodych mężczyzn oraz doprowadził do spalenia i splądrowania południowych stanów. Stał się też precedensem do postępującej dyktatury i do przekształcenia amerykańskiego wojska z obrony bazującej na uzbrojeniu obywateli w globalną potęgę militarną, która nie może się oprzeć interwencji wszędzie, gdzie jest to tylko możliwe.
A teraz, jeśli słuchasz mediów mówiących na ten temat, możesz pomyśleć, że cała kwestia wojny secesyjnej sprowadza się do rasizmu i niewolnictwa. Jeśli obnosisz się z konfederacką symboliką, oznacza to, że jesteś białym człowiekiem nieczułym na trudny los Murzynów w Ameryce. Jeśli popierasz zniesienie Miesiąca Historii Konfederacji i zdejmowanie flag (konfederackich – przyp. Tłum.), jesteś oświeconym myślicielem, skłonnym do porzucenia przeszłości, aby móc patrzeć w świetlaną przyszłość pod postępowym przywództwem. Debata publiczna rzadko wykracza poza te dwa uproszczone slogany.
Wydarzenie to stało się strasznie ahistoryczne. Trwa ciągła jankeska propaganda, która nie uznaje, że Południe miało solidne podstawy prawne, moralne i ekonomiczne do secesji, niemające nic wspólnego z niewolnictwem. Nawet nazwa „wojna domowa” (z ang. „Civil War”) jest myląca, ponieważ nie mieliśmy tu do czynienia z dwoma stronami walczącymi po to, aby objąć władzę, jak było w angielskich czy rzymskich wojnach domowych. Południowa próba dokonania pokojowej secesji spod federalnej kontroli praktycznie nie różniła się niczym od pierwotnej amerykańskiej walki o niepodległość przeciwko Wielkiej Brytanii.
Ale dlaczego Południe chciało secesji? Gdyby pierwotne idee amerykańskiego federalizmu i konstytucjonalizmu przetrwały do 1860, Południowcy nie potrzebowaliby tego. Wyłonił się jednak jeden problem, większy niż jakikolwiek inny w tamtym czasie i w poprzednich trzech dekadach: północne taryfy celne. Zostały one nałożone dla zysku północnego przemysłu, który był dotowany poprzez zlecanie mu prac publicznych. Jednak w efekcie zmuszało to Południe do płacenia więcej za produkty i byli oni nieproporcjonalnie opodatkowani, finansując rząd centralny. Cierpiały na tym też stosunki handlowe z innymi częściami świata.
Sprawiło to, że Południe było zmuszone do finansowania wczesnej wersji północnej polityki przemysłowej. Bitwa o taryfy rozpoczęła się już w 1828 roku, z tzw. „taryfami wstrętu” (Tariff of Abominations). Trzydzieści lat później Południe płaciło już 87% federalnych dochodów taryfowych, jednocześnie mając swoje źródła utrzymania zagrożone przez ustawodawstwo protekcyjne – stało się niemożliwe, aby te dwa regiony rządzone były przez ten sam rząd. Południe, jako region, zostało zredukowane do niewolniczego statusu, z rządem federalnym jako panem.
Dlaczego rok 1860? Lincoln obiecał, że nie będzie się wtrącał w niewolnictwo, ale zobowiązał się do „zbierania ceł i danin”: był on wiodącym zwolennikiem polityki taryfowej i prac publicznych, dlatego jego wybór skłonił Południe do secesji. W przychylnej Lincolnowi prasie zwrot „wolny handel” wywoływany był jako ekwiwalent przemysłowego samobójstwa. Dlaczego ostrzelano Fort Sumter? Był to dom celny i kiedy Jankesi próbowali go wzmocnić, Południowcy wiedzieli, że ich celem było zbieranie podatków- tak jak w tamtym czasie mówiły gazety i politycy.
Aby zrozumieć działania Południowców, nie trzeba szukać daleko- wystarczy popatrzeć na Konstytucję Konfederacji. Była to kopia oryginalnej Konstytucji, z kilkoma poprawkami. Gwarantowała wolny handel, ograniczała władzę ustawodawczą w kluczowych kwestiach, znosiła prace publiczne i próbowała ograniczyć władzę wykonawczą. Owszem, nie znosiła niewolnictwa, ale pod tym względem niczym nie różniła się od oryginalnej Konstytucji (która chroniła prawo do posiadania niewolników).
Przed wojną sam Lincoln obiecał zostawić niewolnictwo w stanie nienaruszonym, egzekwować prawo o zbiegłych niewolnikach i wspierać zmiany, które na zawsze zapewniały niewolnictwo tam, gdzie wówczas istniało. Nie kiwnął nawet palcem, aby uchylić anty-murzyńskie przepisy, które obowiązywały we wszystkich północnych stanach, w szczególności Illinois. Przypomnijmy, że linia wolności przebiegała nie przez Nowy Jork czy Boston, gdzie ciągle obowiązywały restrykcje wobec Murzynów, ale dopiero w Kanadzie. Konstytucja Konfederacji prawdopodobnie stopniowo eliminowałaby niewolnictwo, a proces ten byłby o wiele łatwiejszy, gdyby Północ tak bardzo nie ograniczała ruchu byłych niewolników.
Dziś nie przeczytasz tej wersji wydarzeń w zwykłym podręczniku do historii, szczególnie w tym, który został zatwierdzony do użytku w publicznych szkołach wyższych. Mało prawdopodobne usłyszeć o tym na zajęciach w college’u, gdzie kwestia niewolnictwa przesłania wszystko i uniemożliwia krytyczne myślenie.
Zamiast prawdy nieustannie słyszymy to, co Polibiusz nazywał „jałową, bezowocną opowieścią” – i oczekuje się od nas, że połkniemy to bezkrytycznie. Więc skąd możemy się dowiedzieć, że konwencjonalna historia to czysty nonsens?
Ostatnie dziesięć lat przyniosło nam sporo wspaniałych książek, które krążą poza mainstreamem. Mamy „The Costs of War” Johna Densona (1998), „Emancipating Slaves, Enslaving Free Men” Jeffreya Rodgersa Hummela (1996), „Secession, State, and Liberty” Davida Gordona (1998), „The Confederate Constitution” Marshalla de Rosa (1991), lub, z bardziej popularnych pozycji, „Was Jefferson Davis Right?” Jamesa and Waltera Kennedych(1998).
Ale gdybym miał polecić jedną pracę – opartą na oryginalności, zwięzłości, głębi i czysto retorycznej mocy – byłby to przebój Charlesa Adamsa, „When in the Course of Human Events: Arguing the Case for Southern Secession” (Rowman & Littlefield, 2000). Na zaledwie 242 stronach pokazuje on, że prawie wszystko, co myśleliśmy i wiedzieli o wojnie między stanami, było błędne.
Adams twierdzi, że zarówno liderzy Północy, jak i Południa kłamali, jeśli powoływali się na niewolnictwo jako powód do wojny. Północni przywódcy szukali moralnego pretekstu do agresywnej wojny, podczas gdy liderzy Południa potrzebowali bardziej konkretnego zagrożenia niż północne taryfy, aby uzasadnić swą polityczną niezależność. Była to retoryka przeznaczona dla masowej konsumpcji. Adams dostarcza niesamowitą ilość dowodów – w tym niezwykłe bajki redakcyjne oraz polityczne mowy wspierające tezę, że wojna toczyła się tak naprawdę o dochody publiczne.
Rozważmy taką małą perełkę z popierającej Lincolna gazety New York Evening Post, 2 marca 1961:
„Albo dochody z opłat będą gromadzone w portach rebelianckich stanów, albo port musi być zamknięty na import z zagranicy, co jest ogólnie przyjęte. Jeśli żadna z tych rzeczy nie zostanie zrobiona, nasze prawa zostaną zasadniczo uchylone; źródła, które zasilały nasz skarbiec, wyschną; nie będziemy mieli pieniędzy na pokrycie wydatków rządowych; naród zbankrutuje, zanim dojrzeją kolejne plony. Nie będzie środków na utrzymanie wojska; nic nie utrzyma naszej floty na wodzie; nie wypłacimy pensji urzędnikom publicznym – obecny stan rzeczy musi być zmieniony.
Co zatem pozostało naszemu rządowi? Czy powinniśmy pozwolić stanom na secesję, czyniąc w ten sposób precedens dla całej Unii? Albo czy rząd powinien wziąć pod uwagę cały handel zagraniczny odbywający się w tych portach, gdzie nie mamy ani własnych nieruchomości, ani nie zbieramy należności- co czyni kontrabandę – i zatrzymać go, dopóki nie zaoferują zbierania pieniędzy w okręgach, z których nasze władze zostały wydalone?”.
To nie jest pojedynczy przypadek. Brytyjskie gazety, które faworyzowały Północ lub Południe, pisały to samo: federalni najechali na Południe, aby odebrać należności. Rzeczywiście, kiedy Karl Marx zdecydował się to skomentować, ograniczył się do stwierdzenia, które podzielał każdy będący blisko tamtych wydarzeń: „Wojna między Północą a Południem jest wojną o taryfy. Wojna nie jest prowadzona w imię żadnej zasady, nie dotyka kwestii niewolnictwa, a w rzeczywistości chodzi wyłącznie o żądzę władzy Północy”.
Marx pomylił się tylko w jednej kwestii: wojna toczyła się w imię zasad. Toczyła się w imię zasady samostanowienia i w imię prawa do odmówienia płacenia podatków – i wspierania nimi obcego reżimu.
Innymi słowy można powiedzieć, że wojna toczyła się o wolność i że Południowcy stali po tej samej stronie co pierwotni amerykańscy rewolucjoniści.
Czy nie jest ciekawe, że dzisiaj ludzie, którzy zabraniają używania symboli Konfederatów i demonizują całą ich historię, są również zwolennikami rządu federalnego we wszystkich jego walkach politycznych? Niewiele się zmieniło przez te 139 lat. Książka Adamsa przechodzi długą drogę, aby powiedzieć prawdę o tym wydarzeniu każdemu, komu zależy, aby dojrzeć fakty.
Autor: Llewellyn H. Rockwell, Jr. (is president of the Ludwig von Mises Institute in Auburn, Alabama. He also edits a daily news site, LewRockwell.com).
Źródło: http://archive.lewrockwell.com/rockwell/civilwar.html
Tłumaczenie: Wojciech Mazurkiewicz
Korekta: Angrboda
Źródło polskie: libertarianin.org